Alicja otworzyła drzwi, wciągnęła przez próg ciężką torbę i złapała oddech. W tym samym momencie z pokoju dobiegł głos:
— O, nareszcie! Co dobrego przyniosłaś? I gdzie ty się włóczysz? Zaraz z głodu padnę!
Nastrój, i tak już kiepski, skurczył się w przykry, kolczasty kłębek. No jasne, Tomek znów cały dzień siedział jak jakiś sułtan na kanapie przed telewizorem albo grał w gry. Podłoga była brudna, a pranie pewnie choćby nie wrzucił do pralki. Ale oczywiście, to ona jest winna, iż “dziecko” głodne! A pieniądze? Pewnie same się materializują w szufladzie!
Ciężkim krokiem, jak hydraulik po całym dniu roboty, Alicja przeszła do kuchni, rozpakowała torbę i bez zmiany ubrania zabrała się za przygotowywanie obiadu — sama też była głodna! Ofiarami jej złości stały się niewinne garnki i patelnie.
Tomek słuchał przez chwilę, jak z wściekłością grzmi naczyniami, ale w końcu nie wytrzymał — hałas zagłuszał choćby telewizor. Z jękiem zsunął się z kanapy i poszedł przywrócić spokój.
— Alu, no co ty tak walisz? choćby wiadomości nie słychać!
Alicja z hukiem postawiła talerz na stole:
— Jedz i siedź cicho! Jak chcę, tak robię! A ty, leniu, w kuźni pewnie noga twoja nigdy nie była!
Tomek nadął się obrażony, ale mimo wszystko usiadł i zabrał się za ziemniaki z mięsem. Alicja dalej czymś brzękała, choćby nie siadła do stołu, jadła na stojąco. Jego odpowiedź zaskoczyła ją — myślała o czymś innym.
— A pranie, podczas gdy ty tu kanapę ugniatałeś, chociaż wrzuciłeś do pralki?
Rozłożył ręce:
— Alu, jakie pranie? Żartujesz? Pranie to kobiece zajęcie, a ja jestem facetem, ja się na tym nie znam i znać nie muszę! Wrzucę, a potem znowu się będzie drzeć, iż zniszczyłem ubrania!
— Facet z ciebie jak ze mnie królowa Jadwiga! I oczywiście przez całe życie nie miałeś ani jednej okazji, żeby nauczyć się obsługiwać pralkę! — warknęła Alicja. Tomek już naprawdę się obraził.
— Ala, teraz to przesadzasz! Nie powinnaś sobie tak pozwalać! Rozumiem, iż jesteś niezadowolona, iż teraz nie pracuję. Ale to chwilowe! Nie mogę iść byle gdzie, gdzie haruje się jak koń, a płacą grosze! Mężczyzna musi znaleźć swoje powołanie! To nie dzieje się ot tak! A ty traktujesz mnie jak śmiecia! Za co?!
Z instynktem samozachowawczym Tomka tego wieczora było coś nie tak. Inaczej wyczułby, iż coś jest nie tak. Ale nie zauważył nic niepokojącego, więc ciągnął dalej.
— Przecież jesteś kobietą, Alu! Powinnaś być troskliwa i delikatna! A ty tylko drzesz się i hałasujesz jak hydraulik Stanisław! Można chociaż chodzić cicho i nie rzucać przedmiotami, a kłaść je delikatnie!
Alicja tylko krótko prychnęła, ale instynkt Tomka dalej spał, i to chyba choćby chrapał. Skończył jeść, wrzucił talerz do zlewu i zaczął krążyć po kuchni jak Lenin po Smolnym.
— I w ogóle, powinnaś okazywać mi trochę szacunku! W końcu jestem mężczyzną, twoim mężem, należy mi się to! Zobacz na Beatkę! Jak ona kręci się wokół Jacka — każdy pyłek zdmuchuje! I żyją jak para gołębi — nigdy u nich nie ma krzyków! O, tak trzeba! Dlaczego ja muszę ci tłumaczyć takie proste rzeczy?!
Tomek zawrócił przy parapecie i dopiero teraz poczuł, iż coś jest nie tak. Alicja mrużyła oczy jak kot na mysz, a w jej prawej dłoni spoczywał uchwyt patelni. Żeliwnej. Ważącej dobrych pięć kilo. A Alicja była wysoką, silną kobietą…
— Beatka… Z Jackiem… — przeciągnęła przez zaciśnięte zęby.
Beata i Jacek byli dobrze znani w ich bloku. Młoda para dostała mieszkanie w prezencie ślubnym od rodziny. Oboje wychowali się w Polsce, oboje pracowali, a ich stosunek do tradycji był umiarkowany.
— Beatka, znaczy… — powtórzyła Alicja, a Tomek zastygł w miejscu. — Widzisz, Tomku, masz rację. Dobra z niej żona. Ale zapomniałeś o jednym. A raczej o kimś — o Jacku.
Tomek uniósł brwi.
— Widzisz, Tomku, Jacek rano leci na budowę, potem do brata do sklepu pomaga rozładowywać towary, a w weekendy stoi za ladą. I jakoś nie szuka siebie, a jak już, to tylko w wolnym czasie od pracy! A Beatce kupuje raz pierścionek, raz kolczyki, raz sukienkę — ona ciągle się chwali. Więc jasne, iż powinna się starać — ma za nim jak za kamiennym murem! Jej głowa nie boli, jak przeżyć, bo Jacek o to dba. A ona siedzi w domu i dba o Jacka. I faktycznie się stara.
Tomek wytrzeszczył oczy, nie rozumiejąc, do czego zmierza. Alicja kontynuowała, uderzając lekko patelnią o dłoń:
— A teraz spójrzmy na nas. Kto u nas pracuje na dwóch etatach i dodatkowo dorabia w weekendy? Ja, Tomku! A w domu siedzisz ty. Więc jeżeli porównać nas z Jackiem i Beatką, to ja jestem Jacek. A ty, Tomku, jesteś Beatka!
Tomkowi opadła szczęka. Takiej logiki się nie spodziewał!
— Więc, Tomku, to nie ty powinieneś mnie strofować, tylko ja ciebie! Facetem jesteś w łaźni, w szpitalu, w ubikacji i w sypialni, ale poza tym — to ty jesteś Beatka! A z obowiązkami radzisz sobie kiepsko! Skoro ja jestem w tej rodzinie Jackiem, to ty powinieneś być Beatką! A u ciebie podłoga nie umyta, pranie nie uprane, obiad nie przygotowany, a sam wyglądasz — koszula pognieciona, spodnie w kroku luźne, a brzuch rośnie! Jak mnie tym masz uwodzić i zaspokajać?!
Tomek stał na środku kuchni z otwartymi ustami. Alicja jednym ruchem uderzyła patelnią w stół:
— Więc gwałtownie wstałeś, zmywasz naczynia, sprzątasz kuchnię, bierzesz prysznic i przychodzisz do sypialni w pełnej gotowości! Bo jak nie, to gwałtownie zorganizuję ci matriarchat! Beatkę mi stawiać będzie! — i Alicja odmaszerowała do sypialni.
***
Tomek tak się przestraszył, iż bez słowa założyłNastępnego ranka Alicja obudziła się do zapachu świeżo zaparzonej kawy i śniadania przygotowanego przez Tomka, który teraz uśmiechał się niepewnie, trzymając w ręku nową książkę kucharską i listę obowiązków domowych.