Oto menu, przygotuj wszystko na piątą, nie mi przecież stać w kuchni w moje urodziny!” – warknęła teściowa, ale gwałtownie pożałowała swoich słów

polregion.pl 4 godzin temu

Oto menu, przygotuj wszystko na piątą, nie ja przecież będę stać w kuchni w swoje urodziny powiedziała teściowa, ale gwałtownie pożałowała tych słów.

Jadwiga Nowak obudziła się tego sobotniego poranka z uczuciem święta. Sześćdziesiąt lat okrągła rocznica, godna uroczystości. Od dawna planowała ten dzień, sporządzała listy gości, rozmyślała o sukni. W lustrze odbijało się zadowolone oblicze kobiety przyzwyczajonej, iż wszystko idzie po jej myśli.

Mamo, wszystkiego najlepszego! Andrzej jako pierwszy pojawił się w kuchni, niosąc w rękach małe pudełeczko. To od nas z Kasią.

Kasia milcząco skinęła głową, stojąc przy kuchence z kubkiem kawy w dłoni. Zawsze była małomówna o poranku, zwłaszcza gdy chodziło o rodzinne święta teściowej.

Ach, Andrzeju, dziękuję! Jadwiga przyjęła prezent z przesadną radością. A wy już śniadanie jedliście?

Tak, mamo, wszystko w porządku odpowiedział Andrzej, spoglądając na żonę.

Kasia postawiła kubek w zlewie, w duchu przygotowując się na to, co ją czeka. Ostatnie dni teściowa spędziła w wyjątkowo dobrym humorze, co, o dziwo, tylko wzmagało jej skłonność do rozkazywania. Jakby uroczysty nastrój dawał jej prawo do zarządzania wszystkim jeszcze bardziej niż zwykle.

Kasieńko, kochanie zwróciła się do niej Jadwiga tym szczególnym tonem, który zawsze zapowiadał prośbę-rozkaz. Mam dla ciebie małe zadanie.

Kasia odwróciła się, starając się zachować neutralny wyraz twarzy. Po trzech latach wspólnego życia w tym mieszkaniu nauczyła się odczytywać intonacje teściowej jak otwartą książkę.

Oto menu, przygotuj wszystko na piątą, nie ja przecież będę stać w kuchni w swoje urodziny Jadwiga podała złożony na pół karteluszek zapisany jej starannym pismem.

Kasia wzięła kartkę, przebiegła wzrokiem po linijkach i poczuła, jak wszystko w środku się ściska. Dwanaście dań. Dwanaście! Od prostych sałatek po skomplikowane przystawki i gorące dania.

Jadwigo Stefanówno zaczęła ostrożnie ale to cały dzień pracy

No przecież! teściowa roześmiała się, jakby Kasia powiedziała coś oczywistego. A czym jeszcze zajmować się w takie święto? Gotować dla solenizantki! Rozumiesz przecież, iż gości będzie mnóstwo, wszystkie moje koleżanki przyjdą, sąsiedzi Nie można przecież wyjść na skąpca!

Andrzej spoglądał to na matkę, to na żonę, wyraźnie wyczuwając narastające napięcie.

Mamo, może zamówimy coś gotowego? zaproponował niepewnie.

Co ty mówisz! oburzyła się Jadwiga. W moje urodziny karmić gości kupnym jedzeniem? Co sobie pomyślą! Nie, wszystko musi być domowe, przygotowane z sercem.

Kasia zacisnęła pięści. Z sercem. Oczywiście, z cudzym sercem jej sercem, które miało cały dzień harować w kuchni.

Dobrze powiedziała krótko i skierowała się ku wyjściu.

Kasia! zawołał za nią Andrzej. Zaczekaj.

Zatrzymała się w korytarzu, ciężko oddychając. Andrzej podszedł, spuszczając wzrok.

Słuchaj, pomógłbym, naprawdę, ale wiesz przecież, iż w kuchni tylko przeszkadzam Ręce mi się tam trzęsą.

Oczywiście Kasia uśmiechnęła się wymuszenie. A to, iż twoja matka traktuje mnie jak służącą, to w porządku?

No co ty Andrzej zakłopotanie wzruszył ramionami. Pomyśl tylko, przygotować coś dla mamy w jej święto to nic trudnego. Tyle dla nas robi, daje nam dach nad głową, nigdy nie bierze od nas pieniędzy za rachunki

Kasia spojrzała na męża długim wzrokiem. Mogła mu przypomnieć, jak jego matka ciągle wypomina jej to mieszkanie, jak krytykuje porządek w domu, jak wytyka jej gotowanie, gdy przygotowuje coś dla rodziny. Mogła opowiedzieć, jak Jadwiga przy każdej okazji przypomina, iż przygarnęła do rodziny dziewczynę z prowincji, jakby czyniła jej niewyobrażalną łaskę. Ale po co? Andrzej i tak by nie zrozumiał. Dla niego matka na zawsze pozostanie święta, a jej pretensje kaprysami rozwydrzonej żony.

Dobrze powiedziała Kasia i poszła do kuchni.

Następne godziny minęły w szalonym tempie. Kasia kroiła, gotowała, smażyła, mieszała. Ręce pracowały automatycznie, a w głowie wirowały myśli jedna natrętniejsza od drugiej. Nagle, gdy stała przy kuchence, mieszając kolejny sos, olśniło ją. Pomysł był tak prosty, a zarazem finezyjny, iż Kasia mimowolnie się uśmiechnęła.

Wyjęła z szafki małe pudełeczko, kupione w aptece miesiąc temu na własne potrzeby, ale nigdy nieużyte. Środek przeczyszczający o łagodnym działaniu. Na opakowaniu było napisane, iż efekt pojawia się w ciągu godziny po zażyciu.

Kasia uważnie przestudiowała listę dań. Sałatki, przystawki do wszystkiego można było dodać kilka kropel niezauważalnie. Gorące dania mięso z ziemniakami zostawiła nietknięte. W końcu ona i mąż też musieli coś zjeść.

O piątej stół uginał się pod ciężkiem potraw. Jadwiga, ubrana w nową suknię i cała w biżuterii, lustrowała kuchnię wzrokiem generała przed bitwą.

Nieźle skinęła łaskawie. Choć sałatkę jarzynową można było posolić mocniej.

Kasia milczała, rozkładając dania na stole. W środku śpiewało jej z radosnego oczekiwania.

Goście zaczęli przybywać punktualnie o piątej. Jadwiga witała każdego z otwartymi ramionami, przyjmowała prezenty i komplementy. Jej koleżanki panie w podobnym wieku, równie odświętnie ubrane prześcigały się w zachwytach nad zastawionym stołem.

Jadziu, aleś się postarała! krzyknęła Wanda, sąsiadka z trzeciego piętra. Co za uczta!

Och, co tam skromniła się solenizantka. To ja z Kasią się postarałyśmy. Choć większość pracy sama wykonałam, a ona tylko pomagała.

Kasia, która w tym momencie rozkładała talerze, ledwo powstrzymała głośny śmiech. Pomagała. Oczywiście.

Andrzej szepnęła do męża nie jedz sałatek. Poczekaj na gorące.

Dlaczego? zdziwił się.

Idź do oryginalnego materiału