Oto dlaczego aparaty cyfrowe powracają

cyberfeed.pl 1 miesiąc temu


NA w upalny dzień, w którym temperatura wynosiła 30 stopni, znajduję stoisko Henry’ego Dorado na pchlim targu w Brooklynie. Powyżej głośno grzechotają pociągi na moście Manhattan. Targ plenerowy to małe, ale modne wydarzenie, które wypełnia ten zakątek w każdy weekend, niezależnie od deszczu lub przytłaczającego blasku. Wśród typowych artykułów targowych – wieszaków z używaną odzieżą, zegarków za szkłem, koszy na dzieła sztuki – stoisko Dorado wyróżnia się. Ludzie zwalniają, czasem chichoczą, robią zdjęcia i zapraszają znajomych, żeby to wszystko obejrzeli. Tłum otacza skromny sklep, zaledwie kilka rozkładanych stolików nakrytych różowymi obrusami.

Dziesiątki kamer typu „wyceluj i strzelaj” ustawiają się na stołach w rzędach, twarzą do góry i leżącą na płasko; Okrągłe soczewki w każdym z nich sprawiają wrażenie, jakbyś przeglądał całą rybę na targu z owocami morza. Na każdym z nich znajduje się naklejka z ceną – 225 dolarów za błyszczący, fioletowy aparat Nikon Coolpix (po raz pierwszy wydany w 1997 r.), 55 dolarów za srebrny Samsung Digimax (2002) – ozdobioną różowymi naklejkami w kształcie gwiazdek. Występują w każdym kolorze, ale najczęściej spotykanym jest srebrny. Niektóre są eleganckie i minimalistyczne, inne są nieco masywne i mają uchwyty po jednej stronie korpusu aparatu. To bufet technologii z epoki, która wydaje się zbyt niedawna, aby zaliczać się do prawdziwych przedmiotów vintage, ale zbyt przestarzała, aby sprawiała wrażenie nowej. Jednak w jakiś sposób te małe kamery przyciągają tłumy kupujących w każdym wieku, którzy nie mogą powstrzymać się od wzięcia jednej z nich i próby jej włączenia.

Wysokiej jakości narzędzia do zdjęć i wideo nigdy nie były bardziej dostępne niż teraz. jeżeli masz iPhone’a lub porównywalne urządzenie, teoretycznie można zrobić film z tym samym prostokątnym blokiem, którego używasz do dzwonienia do znajomych i płacenia rachunków karty kredytowej. Aparaty w telefonach są „lepsze” — ale coraz częściej ludzie zdają sobie sprawę, iż obrazy nie wywołują takich samych uczuć, jak aparaty cyfrowe. Niekoniecznie chcą najlepszego obiektywu lub aparatu z największą liczbą bajerów. I na pewno nie chcą wizerunku na wzór telefona.

Klienci szukają urządzenia, które zapewni im klimat lat 2000. Dorado, 21-letni właściciel

mówi mi. „IPhone [photos] w tej chwili wyglądają świeżo i ostro… Ludzie chcą zdjęć w stylu vintage”.

Przykro mi, jeżeli czujesz się przez to staro: wszystkie rzeczy z 2000 roku są teraz zdecydowanie fajne. To trend w Internecie w postaci TikTok I

ale stopniowo przenika do świata fizycznego — ludzie wyciągają kamery Sony Handycam podczas wydarzeń sportowych i rozkoszują się surowym błyskiem 2004 roku.

Od kilku lat tak zwany pseudonim „Y2K” jest stosowany z mocą wsteczną do odzieży, muzyki, popkultury i mediów, które w rzeczywistości są luźno powiązane. Odrodzenie w drugim kwartale trwa już kilka lat i trend nie wykazuje oznak spowolnienia. Według Google Trends ruch związany z wyszukiwaniem hasła „aparaty cyfrowe” zaczął rosnąć około zimy 2022 r. i w tej chwili jest najwyższy od pięciu lat. Zapytaj nastolatka lub młodego dorosłego w swoim życiu — prawdopodobnie znają co najmniej kilku znajomych, którzy pojawiają się na imprezach z aparatem cyfrowym, prawdopodobnie zainspirowani filmem, który widzieli, chwaląc ten dawny gadżet. Ale dla niektórych skromny aparat cyfrowy to nie tylko trend. To sztuka.

Od lat administratorzy Digicam.kocham stworzyli stronę na Instagramie ze zdjęciami wykonanymi aparatami cyfrowymi. Grupa przyjmuje zgłoszenia z całego świata i

dla innych pasjonatów.

„Ostatecznym celem jest utworzenie miejsca, w którym będziemy mogli również badać i konserwować te stare urządzenia” – mówi 33-letnia Sofia Lee, jedna z założycielek Digicam.love i liderka holenderskiego kontyngentu grupy. „[We also want to] uczyć ludzi, jak z nich korzystać, a może pewnego dnia, jak je naprawić.

Lee był

od ponad dekady i w miarę jak opowiada o tych urządzeniach, zaczynają one brzmieć coraz bardziej ludzko. Mówi, iż aparat jest współpracownikiem fotografa. Każdy aparat, choćby najwyższej klasy profesjonalny model, ma ograniczenia i dziwactwa. „Dążenie do planowanego starzenia się w rzeczywistości skutkuje ogromną liczbą aparatów i urządzeń, które nie przetrwały całego swojego życia” – mówi Lee. „Zacząłem się zastanawiać, czy jest jakaś historia, którą muszą opowiedzieć, czy istnieje perspektywa lub historia, którą te kamery muszą podzielić się, a która nie została udostępniona”.

Digicam.love, być może bardziej niż jakiekolwiek inne archiwum, podkreśla różnorodność tych gadżetów i wyników, jakie dają. Na niektórych zdjęciach światła błyszczą miękko i sennie, jakbyś żył w jakiejś scenie W nastroju do miłości. W innych jest surowa rzeczowość – na jednym zdjęciu udostępnionym niedawno na Instagramie dwa łabędzie w zbiorniku wodnym odbijają jasny błysk aparatu. Ptaki wyglądają marzycielsko, a jednocześnie przyziemnie, jakby zostały wrzucone na scenę, a ty, widz, po prostu na nie trafiłeś. Ziarnista płaskość sprawia, iż ​​nawet dość banalne ustawienie, takie jak

poczuj się jak w transporcie – oczywiście w połączeniu z datą i sygnaturą czasową w dolnym rogu.

Lee podkreśla, iż ​​jej twórczość — i Digicam.love — to coś więcej niż tylko nostalgiczny trend czy grupa ludzi mających obsesję na punkcie przeszłości. To praktyka artystyczna, ale to także społeczność: grupa ludzi z całego świata badająca technologię, która jest w pewnym sensie marginalizowana.

Dziesięć lat temu używane aparaty cyfrowe były powszechne i tanie — Lee zgromadziła większość swojej kolekcji, robiąc zakupy w sklepach z używaną odzieżą, gdzie aparaty kosztują zaledwie 5 dolarów. Możesz osobiście udać się do centrów recyklingu elektroodpadów i wrócić do domu ze skarbami. Teraz niektóre modele stały się bardzo pożądane i kolekcjonerskie. Dawno minęły czasy, mówi Lee, kiedy te kamery można było kupić za kilka dolarów.

Chociaż „Y2K” jest często potocznie używane do opisania wszystkiego, od Eda Hardy’ego po dżinsy z niskim stanem, termin ten technicznie opisuje epokę poprzedzającą maksymalistyczne bogactwo epoki Paris Hilton. Myśleć

na meblach,
I
. Gdy zbliżał się rok 2000, rozprzestrzeniła się wizja zagłady: iż systemy komputerowe ulegną stopieniu, zabierając ze sobą banki, szpitale i społeczeństwo.

„[People are drawn] do utraconej przyszłości, idei futurystycznego ducha czasu, który nigdy nie nabrał kształtu po 2001 roku” – mówi Froyo Tam (27 l.), który pomaga biegać Instytut Estetyczny Y2Kktóry dokumentuje kulturę konsumpcyjną lat 90. “To [Y2K] W tym momencie wizja przyszłości w zasadzie zniknęła.”

Aparaty cyfrowe to zupełnie inny świat niż większość ludzi przyzwyczajonych do robienia zdjęć w obecnych czasach: telefon, który jest także odtwarzaczem muzyki, telewizorem oraz sposobem na przeglądanie Internetu i rozmowę ze znajomymi. Aparat cyfrowy istnieje tylko dla siebie; nie ma integracji z Instagramem ani funkcji AirDrop. To jedno urządzenie, które robi jedną rzecz — nowość w świecie pełnym „wszystko aplikacje” i urządzenia. Aparaty cyfrowe zapewniają także wrażenia dotykowe: małe, wygodne i „przyjazne”, jak to ujął Tam.

Tam, która również należy do zespołu Digicam.love, ma co najmniej dwa tuziny aparatów i zabiera kilka z nich na nasz wywiad, aby się nimi podzielić. Jest Olympus µ (Mju) Miniwydany w 2004 roku, który nazywa swoim ulubionym aparatem cyfrowym wszechczasów. Tam ma cztery lub pięć sztuk w różnych kolorach.

„Mju Mini robi piękne zdjęcia. Hałas, jaki się tam wydaje, jest niesamowity” – mówi Tam. „Zwykle fotografuję przy wysokich wartościach ISO, aby naprawdę wydobyć szum w cieniach lub słabo oświetlonych miejscach. Wydaje się, iż jest bardziej klimatycznie.”

Innym ulubionym jest Zoom Kodaka DC240iaparat z 1999 roku, który według dzisiejszych standardów wygląda niemal jak zabawka, z przezroczystymi plastikowymi elementami i jasną, cukierkową powłoką zewnętrzną. Wykonano tylko 1000 egzemplarzy każdej wersji kolorystycznej, zainspirowanej popularnością iMaca G3.

Po naszej rozmowie zacząłem szukać w Internecie Kodaka, ciekawy, jakie będą aktualne ceny. Nie znalazłem żadnego na sprzedaż, z wyjątkiem niebieskiego na eBayu, którego cena wynosiła 42,58 dolara. Sprzedawca – oddział Goodwill w Północnej Karolinie – stwierdził, iż aparat nie działa. Być może kilka lat temu stałby na półce w sklepie z używaną odzieżą i czekał, aż ktoś taki jak Lee lub Tam kupi go za 5 dolarów i się w nim zakocha.

Zarówno Lee, jak i Tam opisują obecny rynek aparatów cyfrowych jako napędzany w dużej mierze przez określone modele aparatów, które nagle zyskują na popularności. Ludzie mogą zobaczyć, jak ktoś udostępnia zdjęcia przedstawiające wygląd, który im się podoba, a następnie pójść i kupić dla siebie dokładnie ten model.

“I [had] wirusowy tweet, w którym pobiegłem Los na jednym z moich aparatów cyfrowych” – mówi Tam. „I nagle zaczęły sprzedawać się jak świeże bułeczki w serwisie eBay. A ja na to: „O nie, co ja zrobiłem?”

Lee również ma skomplikowane przeczucia co do przedostania się niszy do głównego nurtu. choćby długoletnim kolekcjonerom znalezienie niektórych aparatów stało się nieskończenie trudniejsze w obliczu eksplozji rynku odsprzedaży.

„Ludzie szukają aparatów, ponieważ szukają określonego wyglądu, który będzie z nimi kojarzony… A to natychmiast wywołuje szum” – mówi. „Szczerze mówiąc, bardzo mi smutno, iż nie mogę tak otwarcie mówić o tym, jakiego aparatu używam i który lubię”.

Działalność Dorado w Brooklyn Flea to sprawa rodzinna: towary są przechowywane w jego domu, a jego rodzeństwo pomaga w weekendach przy stoisku. Jego siostra dodaje do niektórych modeli dodatkowe dekoracyjne naklejki.

Zapasy Pixel Picz obejmują ogromne palety z zagranicy, zawierające torbę zawierającą od 400 do 500 aparatów cyfrowych każda. To strzał w dziesiątkę: czasami aparaty, które kupuje w celu odsprzedaży, nie działają. Dorado testuje każdy z nich i znajduje baterie i ładowarki przed wprowadzeniem ich na sprzedaż. Na stoisku tańsze modele sprzedawane są za około 40 dolarów; droższe opcje przekraczają 250 USD.

Dorado urodził się w 2003 roku, kiedy było mnóstwo aparatów cyfrowych, ale swój pierwszy aparat dostał dopiero niedawno. Dla niego aparaty cyfrowe są elastyczne i dostępne — może bawić się ustawieniami, aby uzyskać wygląd kliszy 35 mm bez ponoszenia kosztów zakupu i wywoływania kliszy, którego cena poszybowała w górę. Nie ma to choćby wpływu na cenę nowej cyfrowej lustrzanki jednoobiektywowej.

„Obecnie dobre aparaty kosztują ponad 1000 dolarów” – mówi. „Realistycznie rzecz biorąc, kilka osób jest skłonnych wydać 1000 dolarów na swój pierwszy aparat… W zasadzie tak zaczynają”.

Dla wielu młodych ludzi zabieranie aparatów cyfrowych na imprezy lub wieczorne wyjścia to świetny sposób na udokumentowanie swojego życia, który różni się od robienia dziesiątek zdjęć telefonem komórkowym. Każde ujęcie ma w sobie coś cennego, podobnego do kręcenia na kliszy. Oczekiwanie, aż znajomy z aparatu cyfrowego prześle i udostępni nową porcję zdjęć, budzi niecierpliwość. Poza tym ludzie po prostu uważają, iż zdjęcia wyglądają dobrze.

„Uważam, iż aparaty iPhone’a mają trochę za wysoką rozdzielczość” – mówi Jacqueline GaNun, która przegląda stoisko Dorado. „Ale jest coś w cyfrowej jakości, która w pewnym sensie wszystko wygładza. A lampa błyskowa sprawia, iż ​​wszyscy wyglądają naprawdę dobrze. To prawda, iż ​​nowsze modele iPhone’a mają określony wygląd robionych zdjęć. W miarę jak firmy takie jak Apple stosują funkcje przetwarzania końcowego, takie jak Smart HDR, zdjęcia stają się niesamowicie realne i zbyt ostre — a irytuje to nie tylko fanów aparatów cyfrowych.

Niektórych klientów Dorado przyciąga nostalgia. Po drugiej stronie stoiska Errol Anderson (32 l.) bawi się kamerą Sony Handycam (200 dolarów), obracając ekran i trzymając go nad dzieckiem przypiętym do przodu, tak aby jego syn mógł przyjrzeć się sobie przez kamerę. To tak, jakby oboje zostali przeniesieni na pchli targ z innego momentu w czasie. Anderson pamięta swoje własne dzieciństwo, kiedy kamery dokumentowały rodzinny czas; chce tego także dla swojego syna.

Zabawnie jest pomyśleć o tym, iż to doświadczenie powtarza się teraz, kilkadziesiąt lat po wyprodukowaniu i sprzedaży tych aparatów – zdjęcia z 2024 roku celowo miały wyglądać jak 2004. Być może za 20 lat nostalgia ogarnie także osoby robiące zakupy na pchlich targach. Będą przeglądać stare zdjęcia zrobione podczas ich małych sesji zdjęciowych, odkryte na nowo i tchnięte w nowe życie kilkadziesiąt lat po ich pochodzeniu. I pomyślą, Pamiętam tę epokę. Nieważne, który to był czas.

Załadunek ...



Zapętlone wideo przedstawiające wyłączanie i włączanie aparatu Nikon Coolpix z 2003 roku.






Source link

Idź do oryginalnego materiału