Na obrzeżach Warszawy, ukryta wśród dzikiej roślinności, stoi stara, opuszczona chatka. Choć większość jej wnętrza została rozgrzebana przez szabrowników, pozostały w niej ślady codziennego życia, umyte talerze na suszarce, rysunki, komunijne pamiątki i kalendarz z 1981 r. Jest to miejsce, w którym czas się już dawno zatrzymał, a każdy przedmiot opowiada cichą, poruszającą historię dawnych mieszkańców.
Kilka lat temu, zimą, spacerując samotnie po obrzeżach Warszawy, dostrzegłem w oddali sylwetkę starego, rozpadającego się gospodarstwa. Gdy podszedłem bliżej, zauważyłem, iż część zabudowań na jego terenie już dawno się zawaliła. Jednak jedna budowla wciąż stała, niewielka chatka, która mimo wilgoci, rozwarstwionych ścian i śladów po szabrownikach przez cały czas dzielnie się trzymała. Drzwi były otwarte, więc zajrzałem z ciekawości ostrożnie do środka. Moim oczom ukazał się smutny widok, zapomnianego przez wszystkich miejsca.

Wśród porozrzucanych rzeczy na podłodze znalazłem Pamiątki Pierwszej Komunii Świętej. Z tego, co udało mi się odczytać, to pamiętne wydarzenie odbyło się w parafii św. Tadeusza Apostoła na Sadybie, w Warszawie. Data uroczystości niestety się zatarła, widniał tylko fragment roku: 197… Można przypuszczać, iż ktoś w latach 70. brał udział w tej uroczystości.

W jednym z pokoi, przy oknie, znajdowały się rysunki. manualnie szkicowane ołówkiem, przedstawiające twarze jakichś osób. Na obu rysunkach widniał rok 2000. Ciekawe, czy ktoś robił je na jakiś konkurs plastyczny? Naprawdę moim zdaniem, ktoś tu wykonał całkiem dobrą robotę i miał talent do rysowania.

Ten budynek na terenie gospodarstwa nie przetrwał próby czasu. Widać, iż od dawna leży w ruinie. Myślę, iż niedługo chatka, którą odwiedziłem, także podzieli jego los.

Na jednej ze ścian wciąż wisiał stary kalendarz z roku 1981. Teraz żałuję, iż nie sprawdziłem, co było napisane na odwrocie kartek, które były na nim przyczepione. Być może zawierały czyjeś wspomnienia, życzenia, które opowiedziałyby więcej o dawnych mieszkańcach tego domu.

Na stole jadalnym przez cały czas leżały talerze, jakby ktoś, co dopiero zjadł obiad, wyszedł i nigdy nie wrócił.

W kuchni, na starej, odrapanej suszarce do naczyń, leżały umyte talerze. Stały jeden przy drugim, jakby czekały na to, aż ktoś schowa je do szafki.

W kuchni, gdzie panował spory bałagan, na drzwiach wisiał wyblakły, stary plakat z bajki „Aladyn”. Zorientowałem się, iż „Aladyn” miał swoją premierę w Polsce na początku lat 90. Ktoś musiał być wielki fanem tego filmu.


Choć kiedyś tętnił tu gwar codziennego życia, dziś budynek stoi opuszczony i ledwo się trzyma. Przebywając tu, trudno nie zastanawiać się, kim byli ludzie, którzy kiedyś nazywali to miejsce domem. Na jednej ze ścian, wisi stare już wyblakłe zdjęcie jakiejś chatki.

W domowej biblioteczce znajdowały się takie tytuły jak „Pan Kleks”, czy „Kochany zwierzyniec”.

Na terenie gospodarstwa znajdowała się także szklarnia. w tej chwili nie posiada prawie żadnej szyby, a bujna roślinność powoli ją całą pochłania.


Chciałbym w tym miejscu podziękować osobom, które mnie wspierają za pośrednictwem Wirtualnej kawki. Dzięki Wam i waszym drobnym wpłatom, powstają takie fotorelacje! Od kilkunastu lat staram się odwiedzać i fotografować miejsca mniej znane i opuszczone. o ile ktoś chciałby dołożyć cegiełkę do moich podróży i wesprzeć mnie w tym co robię, zapraszam do postawienia mi >Wirtualnej Kawki<. Wszystkie zebrane kwoty przeznaczam na paliwo, dzięki temu mam możliwość realizowania swoich dalszych podróży.




Moją pasją są podróże i fotografowanie miejsc mniej znanych, zapomnianych, niedostępnych i opuszczonych. Staram się wyszukiwać miejsca, według mnie warte uwagi, mające swój klimat i urok. Myślę, iż stworzyła się wokół tego co robię jakaś mała, fajna społeczność. Nigdy nie myślałem, iż to zrobię, ale doszedłem do wniosku, iż stworzę swój Patronite. Wspierając mnie na nim, sprawisz, iż będę mógł rozwinąć mojego bloga, wyjeżdżać częściej i dalej i z tego tworzyć fajne relacje. W ten sposób także Wam podpowiadać jakieś interesujące miejsce na wyprawy. Kto wie, może to kiedyś przerodzi się w moją jedyną pracę… Bardzo dziękuję Krzysztofowi, Kamili, Andrzejowi, Patrycji, Tadeuszowi, Pawłowi, Karolinie, Magdalenie, Małgorzacie, Władysławowi, Alexowi i Magdzie, którzy wsparli moje działania i zostali moimi pierwszymi patronami.