Historia pewnej teściowej. – Nie uwierzycie, kogo właśnie poznałam!
Kinga wpadła do domu, gwałtownie umyła ręce i od razu pobiegła do kuchni. Rodzice już siedzieli przy stole.
Dziewczyna przeprosiła, iż spóźniła się na obiad, i zaczęła gwałtownie opowiadać o niesamowitej nowinie. „Nie uwierzycie, kogo właśnie poznałam! Mój brat znalazł sobie dziewczynę. Śliczna, radosna, rudowłosa. Prawdziwe słoneczko. Ma na imię Agnieszka. Pracuje na myjni, gdzie myjemy samochód. Tam się poznali. Wygląda na to, iż to coś poważnego. Super, prawda?” – paplała bez przerwy Kinga. Jan Kowalski, ojciec Kingi, podniósł głowę znad talerza i z zadowoloną miną stwierdził, iż to dobrze, bo już zaczynał wątpić w orientację syna. Matka Kingi, Barbara Nowak, oburzyła się na słowa męża i zmartwiła, iż syn znalazł sobie dziewczynę na myjni.
„Ale kto tam może pracować? Tylko takie, które nigdzie indziej nie dostały pracy. Ani wykształcenia, ani manier, ani kultury. I do tego wszystkie jakby mniej atrakcyjne. Jednym słowem – myjniarki. Żadna z nich nie jest godna naszego syna” – nie mogła się uspokoić Barbara. Jan nie zgodził się z żoną i stanął w obronie dziewczyn: „No, czemu tak od razu? Ludzie są różni. Może dziewczyna dorabia, a sama studiuje zaocznie.
To dobrze, kiedy ludzie pracują. Znają wartość pieniądza. Nie będzie ciągnęła od syna forsy, skoro sama zarabia. A tobie od razu wszystko się nie podoba. Przecież choćby jej nie widziałaś. Może jest śliczna. Nie sądzę, żeby nasz syn wybrał byle kogo”. Ale Barbara była uparta i nie dawała za wygraną: „Pójdę i zobaczę tę piękność. Zobaczę, czym uwieźliła naszego syna. Dopilnuję, żeby ją zwolnili z pracy. Nie ma co się gapić na zamożnych chłopaków. Niech znajdzie sobie narzeczonego na swoim poziomie”.
Następnego dnia Barbara rzeczywiście poszła na myjnię. Od progu wszczęła awanturę. Krzyczała i domagała się, żeby zawołano Agnieszkę, która uwiesza się na szyi jej syna. Żądała, aby dziewczynę zwolniono za romansowanie z klientami. Ale dziewczyna o imieniu Kasia, która wyszła na jej spotkanie, powiedziała, iż nie zna takiej pracownicy – może jest na innej zmianie – i zasugerowała, żeby przyszła następnego dnia. Barbara chciała natychmiast upokorzyć „nieprzyzwoitą” Agnieszkę i z hukiem wyrzucić ją z myjni. Ale nic nie wskórała – musiała wrócić do domu, jak to się mówi, „z kwitkiem”. Obiecała jednak, iż wróci następnego dnia.
Kasia podeszła do Agnieszki i powiedziała, iż nie powinna wdawać się w relacje z klientami – za to naprawdę można stracić pracę, to choćby w umowie jest napisane. Ale Agnieszka odparła, iż z Krzysiem są już od roku. Ona z początku nie chciała się z nim spotykać, ale on nalegał, nie dawał spokoju. Teraz chce ją przedstawić rodzicom, ale ona wciąż odwleka tę rozmowę – najpierw chce skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, a dopiero potem się poznać.
Teraz potrzebowała tej pracy, bo studiowała i mieszkała w akademiku, a nie chciała brać pieniędzy od rodziców. Kasia obiecała, iż nie powie kierownikowi o tej sytuacji, ale Agnieszka musi poprosić narzeczonego, by porozmawiał z matką i żeby więcej nie przychodziła na myjnię z awanturami.
Wieczorem Krzyś wrócił do domu i od progu ostrym tonem zaczął rozmowę z matką: „Czego ty chcesz? Chcesz, żebym się pokłócił z Agnieszką? Na myjni pracuje tymczasowo. I w ogóle każda praca jest szacowna. Wcale jej nie znasz. To dobra i mądra dziewczyna. Kocham ją. jeżeli jeszcze raz pokażesz się na myjni, wyprowadzam się, zabiorę Agnieszkę i wynajmiemy mieszkanie. W ogóle nas nie zobaczysz. Nie wtrącaj się w nasze sprawy. Chcę się z nią ożenić. To moje ostatnie słowo”. Barbara nic nie odpowiedziała synowi – znała jego charakter. Nie rzucał słów na wiatr. Zrobi tak, jak postanowił. Nie chciała stracić syna, więc postanowiła więcej nie iść na myjnię.
Minęły dwa lata, i Krzyś z Agnieszką wzięli ślub. Rodzina pana młodego była zachwycona uroczystością. Barbara z dumą opowiadała, iż w organizacji wesela pomagała synowa Agnieszka. Okazała się piękną i bardzo inteligentną dziewczyną. Skończyła studia z wyróżnieniem, dostała pracę w firmie i zarabia nie mniej niż jej syn. A do tego spodziewają się dziecka – Agnieszka jest w trzecim miesiącu. Krzyś ledwo namówił ją na ślub, bo wolała najpierw żyć w związku nieformalnym. Dobrze, iż Barbara wtedy posłuchała syna i nie wtrącała się w relację młodych.
Jan podeszł do Barbary i zaprosił ją do tańca. Szepnął żonie do ucha, iż ma tyle szczęścia do niej, co ich syn do swojej wybranki. Dołączyli do tańczącej pary młodej i zakręcili się w rytm walca.
A wy co myślicie – czy matka powinna wybierać synowi żonę?