OPOWIADANIA • A. nr2

osme-pietro.pl 2 tygodni temu
Po wyjściu ze szpitala na Nowowiejskiej Antonina słaniała się w domu po ścianach.
Była na silnych lekach uspokajających i nasennych.
- Nie chcę z nim mieszkać - mówiła w rozpaczy o mężu do siostry. Wyprowadził się już dawno temu. Po co on tutaj ma znowu mieszkać? Nie chcę Alu.
- Musi ktoś cię kontrolować. Musisz brać leki.
- I mam mu dupy dawać?! - spytała z rozgoryczeniem.
- Tak! Bo to twój mąż! Masz dawać! Teraz on ci zablokuje na dwa tygodnie internet. Dobrze ci to zrobi. No już nie płacz, skarbie. Będzie dobrze.

Nie wiedziała wtedy co "dobrze" miało znaczyć.
Przez dwa tygodnie kilka wiedziała o życiu. gwałtownie zasypiała, a sen był bardzo mocny, głęboki.
Nie wiedziała o niczym, co się w nocy działo. Aż pewnego dnia mąż uśmiechnął się szelmowsko i spytał:
- Czułaś coś?

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Zrozumiała. Brał ją przez sen. Poczuła gorycz, wstręt i obrzydzenie. Od tej pory coraz bardziej od niego się oddalała.
Robiła wszystko odruchowo.
Wyjście z dzieckiem na przystanek autobusowy. Pranie, gotowanie, sprzątanie. Potem znowu gotowanie specjalnie dla męża, który późno wracał z pracy; trudny w niewygodnych pozycjach seks. To był dla niej tragiczny okres. Z pewnością nie czuła się szczęśliwie.
Miała wrażenie, iż ten człowiek z którym codziennie uprawiała seks traktuje ją jak przedmiot. Nic więcej. W niczym nie pomagał, w żadnych obowiązkach domowych nie uczestniczył. Pogrążała się w cierpieniu. Miała na głowie dziecko, piec w którym co najmniej dwa razy dziennie musiała rozpalać, dom kuchnię i męża. Miał wybitne wymagania seksualne - musiała go przyjmować niemal codziennie. Źle jej z tym było, bo nie patrzył, iż jest zmęczona, czy nie ma po prostu ochoty. Była śmieciem. Tak się czuła.
Co dwa tygodnie wyjeżdżał na uczelnię. Szalała z zazdrości. Potem totalnie się załamała. Znalazła w jego teczce zdjęcie i numer telefonu młodej studentki.
Znowu zaczęła uciekać w wirtualny świat.

*

Czasem myślała o dotychczasowych latach spędzonych z mężem... Dużo wyssał z niej energii, zniszczył piękno które gdzieś miała w sobie, nie tylko to zewnętrzne piękno. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Bała się go. "Demon" - myślała.
Pewnego ranka wyobraziła sobie, iż siedzi przed panią prokurator.
- Proszę opisać tę sytuację. Proszę wyrzucić z siebie - powiedziała prokurator delikatnie, ciepłym głosem.
- Więc gdy byłam w połogu zdradzał mnie. Nie wytrzymał choćby dwóch tygodni bez seksu. Gdy o tej zdradzie się dowiedziałam, doszło do ostrej kłótni.
Złapał mnie za włosy i rzucił na łóżko. Zaraz przygniótł mnie całym ciałem. Poczułam niesamowity ciężar i zrobiło mi się duszno. Przycisnął jedną dłonią moją szyję, drugą zamknął usta.
Nie mogłam w ogóle się ruszać.
- No, a teraz będzie kolejny dzidziuś - powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach.
Na szczęście do tego nie doszło.
- Czy próbowała pani gdzieś to zgłosić?
- Tak - odparła. - Dzwoniłam na niebieską linię. Jednym słowem jak przedmiot zostałam potraktowana.
- Wróćmy do tego telefonu na niebieską linię? Czy pomogli pani w jakiś sposób? - spytała pani prokurator.
- Tak. Odezwała się babka i gdy jej powiedziałam gwałtownie jak wygląda mój związek wyśmiała mnie i zdziwiła się jak to "mąż może gwałcić?!"
Nikt tego nie rozumiał. choćby miły kolega Leszek napisał: - Antonio jak to? Ciebie mąż gwałci? Hmm... To mnie laski rozrywały na strzępy, mnie gwałciły.
- I co potem?
- Zaczęłam na portalach literackich.
- Pisać?
- Tak. A on mnie śledził, pytał co piszę, zabraniał. Czasem wyłączał internet. Pani prokurator on się bał, iż nabieram siły. Bał się, iż wszystko opiszę. Skurwysyn! Przepraszam za bluzgi.

Statystyki: autor: Agnieszka R. — 27 sty 2025, 14:38


Idź do oryginalnego materiału