Przyszedł "Dziennik" Anne Frank pełna wersja. Myślę, iż Anne mi pomoże.
Póki co wydalam z siebie jeszcze toksyny, rzygam jadami, którymi jak gabkę nasączono.
Anne miała kilkanaście lat, gdy zaczęła przechodzić traumę.
Dziś przypomniał mi się mój wiersz. Co robilam gdy mialam dwanaście może czternaście lat jak Anne? Jak mnie potraktowano? Małgosiu... całe moje życie to jakiś koszmar!
Wiersz mój z tomu o lekach, fragment:
"i pomyślałam
o kilkunastoletniej bezbronnej dziewczynce
której sutki szczypał lekarz
podczas usg jamy brzusznej (...)"
(((
Boli mnie bardzo, gdy o tym pomyślę, kochana.
Byłam przecież dzieckiem!
Myślę jeszcze o koledze z Radomia. Serce boli, bo to wielka żałość stracić przyjaciela. Wykorzystał mnie niestety, wyciągnął informacje, opisał moje życie z detalami i upublicznił. Dobrze, iż go sądem postraszyłam, bo by tego nie usunął. Czytał mi wcześniej jakiś fragment przez telefon. Prosiłam by tego nie publikował, ale jak przeczytalam na portalu szczegóły z mojego życia, to mnie zamurowało.
Ta znajomość trwała ponad cztery lata.
Z Edem przyjaźniłam się ponad dwadzieścia lat.
No ale kolega z Raciborza to nie Edo. Nigdy nim nie będzie i nie był.
Mam niestety szczęście do świrów.
Świr schizofrenik z Tarnowa upublicznił moje dane na fejsbuku i szantażował, iż stracę pracę.
Był też świr z Warszawy, który szalał w 2019 u mnie w domu. Też go miałam za przyjaciela. Poznaliśmy się w szpitalu w 2011 roku w Warszawie. Przyjeżdżał do mnie zwykle na tydzień latem, gdy eks już z nami nie mieszkał. Dokładał się wtedy do jedzenia, prądu i wody. itp., a ja robiłam pyszne żarełko, słuchaliśmy muzyki, oglądaliśmy filmy bez żadnych podtekstów. Ale w 2019 coś mu odjebało i debil rzucił psychotropy, które podobno źle działały na erekcję i pokazał prawdziwą twarz.
Kazał mi niestety za wszystko zapłacić:
Dupą!
Tak. Tak.
No cóż...
Przyjechała policja, bo po prostu się bałam, był bardzo agresywny. Mówilam żeby wracał do swojego domu. Rzucał książkami po podwórku.
Rozmawiałam później z jego mamą. Wyrzucił z ósmego piętra, już u siebie w mieszkaniu worek z cementem czy coś takiego. Na szczęście ucierpiał tylko jakiś samochód, bo jakby ten beton spadł komuś na głowę, to nie wiem, co by było.
No i kolega z Radomia, którego jak Ci pisałam, poznałam gdy wybuchła pandemia. Rok dwa tysiące dwudziesty.
Masakra z tymi świrami.
Uśmiecham się do Ciebie kochana Małgosiu z solidną nutą goryczy, bo gorzkie to wszystko powyżej. Gorzkie.
Twoja wierna
A.
PS Małgosiu z tego ostatniego dziennika można by zrobić groteskę pt.:"Koledzy" i inny świr z ośmiopiętrowym workiem cementu. Ma się to szczęście do czubków, co?
Kurwa sadzili się, sadzili, sieci na mnie na koniec rzucali, a i tak się nie poddałam i chuj. Jestem szcześliwa. A gorycz? Nie ma w życiu samych słodkich chwil.
Kiss
Statystyki: autor: Agnieszka R. — 07 gru 2024, 08:24