Edukacja zdrowotna to nowy przedmiot w polskich szkołach. Zajęcia wzbudzają wielkie emocje wśród celebrytów. Głos zabrała m.in. Paulina Smaszcz. - Uważam, iż edukacja zdrowia to nie jest tylko zbliżenia, to są diety, aktywność fizyczna, to jest wszystko to, co wiąże się z długowiecznością, ze zdrowym życiem, walka z otyłością, którą mamy. Coraz więcej ze świadomością, z depresjami, rozpoznawaniem depresji, używkami to wszystko jest tam w programie. O co chodzi, iż oni się skupili na tych zbliżeniach. No ja mam wrażenie, iż to jest na rękę Kościołowi i dlatego z ambony krzyczą, nie zapisujcie dzieci - mówiła w podcaście "Call me mommy". Co na ten temat sądzi Małgorzata Opczowska?
REKLAMA
Zobacz wideo Grzegorz Braun ostro o edukacji zdrowotnej. Takie ma zdanie
Małgorzata Opczowska o edukacji zdrowotnej. "To powinna być zawsze kwestia wyboru rodziców"
W najnowszej rozmowie dla portalu Pudelek Małgorzata Opczowska wyjawiła, jakie ma zdanie na temat przedmiotu. Dziennikarka twierdzi, iż wypisanie dziecka z edukacji zdrowotnej to indywidualna kwestia każdego rodzica. - Tam jest bardzo dużo tematów, które są ważne, ale są też takie tematy, które być może dla części społeczeństwa wkraczają w taką strefę intymną, którą sami chcą przekazać swoim dzieciom. Ja uważam, iż to powinna być zawsze kwestia wyboru rodziców, bądź później już dorosłych dzieci, czy chcą brać w tym udział, czy też nie. Wierzę w to, iż osoby będące nauczycielami tego przedmiotu staną na wysokości zadania i zrobią wszystko, żeby dzieci z tego skorzystały, o ile ktoś zdecyduje się je zapisać - powiedziała w rozmowie z portalem.
Galeria OpczowskaOtwórz galerię
Małgorzata Opczowska wypisała syna z zajęć. "Dopóki nie zobaczę podręcznika..."
Opczowska wyjawiła, iż jej syn nie będzie uczęszczał na zajęcia. - Postanowiłam mojego syna wypisać, ale nie dlatego, iż pan prezydent wypisał swojego syna. (...) Więc jest dużo osób, natomiast myślę, iż ani ja, ani ktokolwiek z rodziców chyba nie sugeruje się tym. Myślę, iż sugerują się tym, co myślą sami. A ja tak - ja wypisałam - mówiła. Skąd taka decyzja? - Syn ma 11 lat w tym momencie i być może gdybym zobaczyła podręcznik, którego teraz nie ma, miałabym jasność, co się w nim znajduje. Owszem, szkoła mojego dziecka daje gwarancję temu, iż nie stanie się im krzywda na tych zajęciach, natomiast dopóki nie zobaczę podręcznika, to moje zdanie jest takie - skwitowała.