Ona wciąż tu jest? Wynoście się, teraz to ja jestem jego żoną!

twojacena.pl 1 tydzień temu

A ty jeszcze tu? Wynoś się z mojego mieszkania, jestem nową żoną twojego męża! oświadczyła mi blondka na progu. Klucz w zamku obrócił się z nietypowym, opornym skrzypnięciem.

Pchnęłam drzwi, spodziewając się znajomego zapachu domu mieszaniny moich perfum i ledwo wyczuwalnej nuty środka do parkietu. Ale w nozdrza uderzył obcy, mdło-słodki aromat.

Zamarłam w progu, nie włączając światła. Coś było nie tak.

Na wieszcaku w przedpokoju, obok płaszcza męża, wisiała obca, jaskrawoczerwona kardiganowa bluza. Nigdy jej wcześniej nie widziałam.

Moje domowe kapcie, które zawsze zostawiałam przy samym wejściu, były wrzucone w najdalszy kąt, a na ich miejscu stały eleganckie damskie szpilki.

Serce zrobiło nerwowe salto. Wróciłam z delegacji dzień wcześniej, chciałam zrobić niespodziankę. Wyglądało na to, iż to ja dostałam prezent.

Powoli, starając się nie wydawać dźwięku, przeszłam do salonu. Na stoliku stała waza ze świeżymi liliami nienawidziłam lili, byłam na nie uczulona.

Jakub doskonale o tym wiedział.

Obok wazy leżała otwarta książka w błyszczącej okładce. Nie moja.

Wyjęłam telefon. Palce lekko drżały, gdy wybierałam numer męża. Długie, przeciągłe sygnały rozrywaly resztki mojej pewności siebie. Nie odbierał.

Przeszłam do kuchni. Na blacie ślady niedawnego gotowania. W zlewie stały dwie filiżanki z naszego ślubnego serwisu. Na jednej z nich pozostał ślad jaskraworóżowej szminki.

W głowie narastał szum, jak rój zaniepokojonych pszczół. To nie mogło być prawdą.

To jakiś głupi, złośliwy żart. Może przyjechała jego kuzynka z Wrocławia, o której czasem wspominał? Ale dlaczego nie uprzedził?

Znów wybrałam jego numer. Znów bez odpowiedzi.

Nagle w zamku znów zaszurał klucz. Cofnęłam się w cień, przyciskając do ściany.

Drzwi się otworzyły i weszła młoda blondynka. Z łatwością, jakby robiła to setki razy, postawiła na podłodze torby z zakupami i zdjęła buty.

Odwróciła się, by zapalić światło, i zobaczyła mnie.

Na jej twarzy nie było strachu. Tylko lekkie zdziwienie, które gwałtownie zmieniło się w chłodne rozdrażnienie. Obrzuciła mnie oceniającym spojrzeniem od stóp do głów.

A ty jeszcze tu? zapytała, jakbym była dawno zapomnianym przedmiotem, którego sprzątaczka nie odłożyła na miejsce.

Nie potrafiłam odpowiedzieć, tylko patrzyłam na nią, niezdolna wydusić słowa. Powietrze w płucach się skończyło.

Parsknąwszy śmiechem, skrzyżowała ręce na piersi. Jej wzrok stał się twardy.

Nie będę powtarzać dwa razy. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się z mojego mieszkania.

Początkowy szok zaczął ustępować, ustępując miejsca lodowatej wściekłości. Zrobiłam krok naprzód, wychodząc z cienia.

Co masz na myśli, mówiąc twoje mieszkanie? O czymś ty mówisz? To moje mieszkanie. Moje i mojego męża.

Blondynka zaśmiała się. Krótki, nieprzyjemny śmiech.

Byłego męża poprawiła, akcentując każde słowo. A mieszkanie jest teraz moje. I jego. My tu mieszkamy. Wygląda na to, iż do ciebie to bardzo wolno dochodzi.

Demonstracyjnie przeszła do salonu, zdjęła z kanapy koc, który przywiozłam ze Sztokholmu w zeszłym roku, i z obrzydzeniem rzuciła go na fotel.

Jakub prosił, żeby to załatwić bez histerii. Nie znosi scen. Więc bądź rozsądna: weź, co potrzebujesz, i idź.

Mój umiejętność odrzucał tę rzeczywistość. To przypominało absurdalne przedstawienie teatralne.

Nigdzie nie idę powiedziałam stanowczo, choć głos zdradziecko zadrżał. Wezwę policję.

Proszę bardzo wzruszyła ramionami obojętnie. I co im powiesz? Że byłą żonę proszą o opuszczenie lokalu? Tylko się pośmieją. Wszystkie dokumenty są w porządku.

Podeszła do komody, gdzie stały nasze z Jakubem zdjęcia. Wzięła jedno śmialiśmy się podczas wakacji we Włoszech.

Urocze powiedziała z fałszywym uśmiechem. Ale to śmieć. niedługo będą tu wisiać nowe, ładniejsze fotografie.

Z rozmachem rzuciła ramkę do kosza. Szkło rozbiło się z żałosnym brzękiem.

Ten dźwięk był ostatnią kroplą. Rzuciłam się w jej stronę.

Co ty sobie wyobrażasz?!

Odepchnęła mnie lekko. Mimo kruchości, była silna.

Prosiłam bez histerii syknęła. Jakub cię zostawił. Pogódź się z tym. Poznał mnie i wreszcie zrozumiał, czym jest prawdziwa miłość, a nie nudna rutyna.

Cofnęłam się, jak po ciosie. Jej słowa były pełne toksycznej pewności siebie. Nie wydawała się szalona. Czuła się panią sytuacji.

Znów sięgnęłam po telefon. Nie policja. Jakub. Musiałam usłyszeć to od niego.

Wcisnęłam przycisk wybierania i w tej samej chwili otworzyły się drzwi wejściowe.

W progu stał Jakub.

Spojrzał najpierw na mnie, potem na blondynkę. Jego twarz była spokojna, obojętna, zmęczona.

Kochanie, co się stało? zwrócił się do niej.

Na mnie choćby nie spojrzał. Jakbym była cieniem z przeszłości.

Spojrzałam na niego jeszcze raz. Huragan emocji we mnie nagle ucichł, pozostawiając chłodną jasność.

Jakubie powiedziałam spokojnie. Wytłumacz, co tu się dzieje?

Ciężko westychnął, jak człowiek zmuszony do rozwiązania błahych problemów.

Aniu, myślałem, iż Kasia ci już wszystko powiedziała. Rozwiedliśmy się. Miesiąc temu. To moja nowa żona.

Jego słowa nie bolały. Były po prostu faktem.

Rozwiedliśmy się? uśmiechnęłam się ledwo dostrzegalnie. I to wszystko bez mojej wiedzy? Bez mojego podpisu?

To tylko formalności machnął ręką. Dokumentów jeszcze nie ma. Ale mieszkanie zgodnie z intercyzą przechodzi na mnie. Czyli na nas.

Kasia poklepała go triumfalnie po ramieniu.

Więc idź, Aniu. Nie rób przedstawienia.

Milczałam, patrząc na nich. Na tę parę

Idź do oryginalnego materiału