Ona spłaca własne mieszkanie, on się wprowadza. Powinien dokładać się do kredytu? "Nie rozumiem"

kobieta.gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: fot. shutterstock / SvitlanaRo


Kupno własnego mieszkania to dla wielu osób ogromny życiowy krok. Mało kto ma możliwość obycia się bez kredytu, toteż przeważnie zobowiązujemy się na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat spłacania własnego "m". A co, gdy wprowadza się do nas partner? Jak się rozliczać? Czy powinien dopłacać do rat? A może ma żyć niemal za darmo i być "wygrywem"?
Tematyka kredytowa to dla wielu osób czarna magia. Niektóre z nich z euforią odnajdują więc profile specjalistów w tej dziedzinie, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem z internautami. Do nich należy Joanna Golecka, która przez kilka lat pracowała w firmie deweloperskiej, a teraz prowadzi profile w mediach społecznościowych, za pośrednictwem których doradza, na co zwracać uwagę podczas kupowania i wykańczania swojego mieszkania. W jednym z postów zagaiła swoich obserwatorów na temat pewnego związkowo-mieszkaniowego dylematu.


REKLAMA


Zobacz wideo Mamy kredyt, a straciliśmy pracę. Co w takiej sytuacji zrobić? Ekspert wyjaśnia: Po pierwsze nie wolno się wstydzić


"Gdyby odwrócić sytuację, to nie wyobrażam sobie spłacać raty jego kredytu"
"Mam mieszkanie. Kupiłam je sama, jak byłam singielką. Od początku raty spłacam sama. A teraz wprowadził się do mnie mój partner i nie wiem, jak mamy się rozliczać. Zrezygnował z wynajmu, więc oszczędza, ale czy płacenie połowy raty mojego kredytu jest ok?" - napisała obserwatorka "Pani na swoim". Ekspertka wyjawiła, iż ma swoje zdanie na ten temat, jednak postanowiła zapytać o opinię internautów. "Jak podzielić opłaty, jak to zorganizować, żeby było sprawiedliwie?". No i się zaczęło.


Pod wpisem pojawiły się dziesiątki wypowiedzi. Temat jest dość kontrowersyjny, toteż i odpowiedzi są naprawdę skrajne. Głównym problemem jest kwestia tego, jak powinniśmy traktować swojego partnera w takiej sytuacji: czy jako najemcę, czy małżonka. Wiele osób jest zdania, iż skoro mieszkają razem, to powinni wszystkie wydatki dzielić po równo.
"Moim zdaniem wszystkie opłaty oraz rata na pół. Mieszkanie przy kolejnej osobie też się szybciej niszczy. Według mnie to rozwiązanie i tak wyszłoby taniej niż wynajmowanie osobnego mieszkania dla siebie, a za wynajem też najczęściej spłacamy nie swój kredyt" - napisała jedna z osób. Przeciwnego zdania jest kolejna:


Gdyby odwrócić sytuację i miałabym się wprowadzić do partnera, który ma mieszkanie, nie wyobrażam sobie spłacać raty jego kredytu. Rachunki po połowie - owszem, ale nie kredyt. W końcu to mieszkanie jest i będzie jego, a nie moje


- napisała. "W ogóle nie rozumiem w tej historii tego toku myślenia i wypominania komuś, iż jak ktoś zrezygnował z najmu, to oszczędza, ma więcej pieniędzy. Równie dobrze, zamiast wynajmować całe mieszkanie sam, ktoś mógłby wynająć tylko pokój - wtedy też by więcej zaoszczędził. Jego sprawa. Można się dogadać, iż np. ten bardziej majętny ktoś częściej będzie robił zakupy. Jednak co to ma wspólnego z dokładaniem się do czyjegoś kredytu?" - zapytała na koniec.


I tu nie zabrakło kontry: "Nie rozumiem komentarzy, iż partner to nie współlokator i powinien płacić tylko rachunki. Laska bierze kredyt, podejmuje ryzyko, a pan jest w tym momencie wygrywem, bo jego koszty mieszkania oscylują w okolicach paru stówek. Zakładając rozstanie, to gość jest na plusie, bo przez te dwa-trzy lata odłoży sobie na wkład własny. Załóżmy, iż się nie rozstaną i razem spłacą szybciej kredyt, bo jak pan będzie płacił połowę raty, to pani będzie mogła nadpłacać kwotą, którą 'zaoszczędzi' dzięki panu. Obie strony wygrane, mają gdzie mieszkać, szybciej płacą tylko rachunki i czynsz".


Wiele osób zwróciło też uwagę na rodzaj związku pomiędzy osobami. Dla nich to ma duży wpływ na to, jak będą się rozliczać.
"Wszystko też zależy od relacji i planów na przyszłość. Ja bym nie chciała, żeby dokładał się do raty, bo jednak to moje mieszkanie i chce, żeby tak było. Ja bym zaproponowała, żeby pokrywał wszystkie rachunki, czyli czynsz + płatności bieżące + prąd + media, co wyjdzie raczej i tak taniej, niż jakby wynajmował" - czytamy w kolejnym komentarzu.


Od kolegi bym brała kasę, od partnera nie. A w ogóle najlepszym rozwiązaniem to nowy start i wziąć wspólnie kredyt, jeżeli jesteśmy pewni tej osoby


- napisała kolejna osoba.


Ona ma własne mieszkanie, on się wprowadza. Raty na pół? "Przecież to jej majątek"
A co na ten temat sądzą eksperci? W tej zażartej dyskusji nie zabrakło i takich głosów. Swój wyraziła zarówno specjalistka w zakresie bankowości, jak i sądownictwie.
"Uważam, iż można rozważyć to tak, żeby zrzucali się na ratę odsetkową plus opłaty. A rata kapitałowa po jej stronie" - napisała Honorata Skrzypek-Komorowicz. "W finansach osobistych nie zawsze chodzi o matematykę. A choćby jeżeli miałoby tylko o nią chodzić, to dlaczego partner miałby płacić za jej mieszkanie? Przecież to jej majątek, który w dodatku zyskuje na wartości. Decydują się na wspólne mieszkanie, więc dzielą się kosztami (odsetkami i innymi opłatami) i korzystają z posiadanych zasobów. Chyba iż dziewczyna szuka najemcy, to wtedy inna historia - może pobierać od niego opłatę za najem" - podpowiedziała ekspertka kredytowa.


Należy tu rozważyć dwie kwestie: prawną i moralną - zaznaczyła prawniczka Marta Sochacka. - Bo jeżeli mamy patrzeć na prawną, to spłacanie przez partnera naszego kredytu powoduje powstanie roszczenia o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia przy ewentualnym rozstaniu czy choćby jego śmierci. I nie mówcie, iż płacił za najem - bo do najmu to trzeba umowy, zgłoszenia do Urzędu Skarbowego i zapłaty podatku, więc jeżeli tego nie robimy, to możemy się liczyć z karami.


"Albo więc umowa konkubencka i jasno określone zasady przy zrzeczeniu się roszczenia o zwrot, albo najem plus podatek, albo najrozsądniej pomyśleć jednak o innym podziale innych wydatków codziennych, innym mieszkaniu a wynajmowaniu tego. Proszę, nie zapominajcie o prawie. Mało kto wie, iż to powoduje ewentualne żądania w przyszłości" - podkreśliła specjalistka.
A jak wy byście rozwiązali taki dylemat? Traktować partnera jako najemcę, a może jak współmałżonka? Jak byście podzielili wydatki? Dajcie znać w komentarzu. A jeżeli macie ochotę, to zagłosujcie w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.
Idź do oryginalnego materiału