„Ona ci się spodoba, mamo. To prawdziwy cud! – zachwycał się Ilja. – A nie znudzi ci się życie z cudem? – zapytała ironicznie Aleksandra.”

twojacena.pl 1 dzień temu

„Spodoba ci się, mamo. To po prostu cud!” – zachwycony powiedział Krzysztof.
„A nie znudzi ci się życie z cudem?” – ironicznie zapytała Katarzyna.

Katarzyna stała przy kuchence i nasłuchiwała. Gdy żył jej mąż, zawsze gotowała obiad tak, by na jego powrót wszystko było gotowe. Mąż zmarł osiem lat temu. Teraz tak samo czekała na syna wracającego z pracy.

W drzwiach zaskoczył zamek i z przedpokoju dobiegł głos Krzysztofa:
„Mamo, jestem w domu”.
„Słyszę” – odpowiedziała Katarzyna i uśmiechnęła się.

„A co dziś mamy? Kotlety, ziemniaki smażone?” – Krzysztof objął matkę i zajrzał przez jej ramię, wciągając nosem aromat ulubionych ziemniaków z zieloną cebulką.

Katarzyna wyłączyła gaz, przykryła patelnię pokrywką.

„Masz dobry humor? Co się stało?” – po odcieniach jego głosu potrafiła odgadnąć nastrój syna.
Krzysztof odsunął się lekko.

„Mamo, żenię się”.

„W końcu. A dlaczego Ola do nas nie zagląda?” – zapytała Katarzyna, odwracając się twarzą do syna i wpatrując w jego zmroczniałą twarz.

„Żenię się z Wandą”.
I Katarzyna poczuła dreszcz wzdłuż pleców. Syn dawno stał się dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w chwilach szczególnych wyznań lub radości.

„Obiecujące imię. A co z Olą?”

„Ola wychodzi za mąż w sobotę. Nie chcę o tym mówić, mamo. Zjedzmy kolację”.

„Dobrze, iż ślub Oli nie wpłynął na twój apetyt. Umyj ręce”.

Katarzyna postawiła przed synem talerz z ziemniakami, usiadła naprzeciw, podpierając brodę dłonią, i obserwowała, jak je.

„A ta Wanda, kim jest?”

„To dobra dziewczyna. niedługo sama się przekonasz. Chcę was poznać. W sobotę, na przykład?” – Krzysztof przestał jeść i spojrzał na matkę. – „Wanda ci się spodoba, jestem pewien. To po prostu cud!” – zachwycony powiedział Krzysztof.

Coś podobnego mówił kiedyś o Oli. Że wybrała bogatszego kandydata, Katarzyna dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do tej samej szkoły i przyjaźniły się, mając nadzieję, iż ich dzieci się ze sobą zwiążą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a ta podzieliła się nowiną. Przeprosiła za wybór córki.

„Cudu nigdy za wiele. A nie znudzi ci się życie z cudem?” – ironicznie zapytała Katarzyna.

„Mamo, nie śmieszne”.

„A ja nie żartuję. Opowiedz o niej. Co w niej takiego cudownego?”

„Czemu przyczepiłaś się do tego słowa?” – Krzysztof zawahał się. – „Jest nauczycielką, uczy w szkole polskiego i literatury, dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią”.

„A rodzice?”

„Tata inżynier, mama gospodyni domowa”.

„I przyjechała z…?” – Katarzyna nie dokończyła, czekając, aż syn podpowiedział.

„A co za różnica, skąd przyjechała?” – obruszył się Krzysztof.

„Rzeczywiście. Więc nie jest stąd. Gdzie będziecie mieszkać?”

„Jeśli jesteś przeciw, wynajmiemy mieszkanie” – Krzysztof spojrzał matce w oczy.

„Nie, wcale nie. Będę tylko szczęśliwa. Co ja sama będę robić? Będę czekać na wnuki. jeżeli się nie dogadamy, wtedy wynajmiecie”.

„Wanda nie chce się spieszyć z dziećmi, chce najpierw popracować, zdobyć doświadczenie”.

„Wanda nie chce, Wanda zdecydowała…” – przedrzeźniła Katarzyna. – „Dobra, zaproś na obiad swoje cudo”. – Wstała od stołu i zabrała pusty talerz do zlewu.

„Jesteś najlepszą matką na świecie” – Krzysztof też wstał.

„Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, kiedy się ożenisz”.

Katarzyna myła naczynia, rozmyślając. „Nauczycielka, znaczy. Wieczory spędzi na sprawdzaniu prac, przygotowaniu do lekcji, w weekendy wyjazdy z klasą… Westchnęła. – Jak gwałtownie Krzysztof dorósł, już się żeni. Szkoda, iż mąż nie dożył”.

Od wczesnego ranka w sobotę Katarzyna krzątała się w kuchni. Krzysztof długo przebierał się przed lustrem, dobierając koszulę i krawat w tym samym odcieniu. Potem wyszedł po Wandę.

Katarzyna starała się wyobrazić sobie tę cudowną nauczycielkę, ale na myśl przychodziła jej tylko Jadwiga Barańska, która grała Wandę w jakimś starym filmie.

Wanda okazała się drobną, niską dziewczyną z długimi prostymi włosami i dużymi oczami. Nie była szczególnie piękna – spotkana na ulicy, nie zwróciłaby uwagi. Jadła mało, powściągliwie chwaląc każde danie. Wina tylko dotknęła ustami. Patrząc na nią, Krzysztof też nie pił.

„Nie krępuj się, Wanda” – zachęciła ją Katarzyna.

„Zestresowana, boi się mnie. Pierwszy raz poznaje matkę narzeczonego – pomyślała. – Co syn w niej znalazł? A może żeni się na złość Oli? Ach, Ola, Ola…”

Dwa miesiące później odbył się skromny ślub. Przyjechali rodzice Wandy. Matka – chuda, zalękniona, milcząca. Ojciec żartował, opowiadając, iż w młodości zakochał się w Wandzie z filmu i tak nazwał córkę.

„Postać grana przez Barańską. Lepiej byłoby nazwać córkę jej imieniem” – nie wytrzymała Katarzyna.

„Mówiłam mu to samo, ale nie posłuchał” – cicho odezwała się matka Wandy, spojrzała na męża i zamilkła na resztę wieczoru.

„A ciebie nazwali na cześć królowej?” – odciął się ojciec.

„Gdyby. Rodzice chcieli syna, imię wybrali wcześniej. Tak zostałam Katarzyną”.

Dziwna była ta para. Ojciec pił, wychwalał córkę, mądralę i piękność. Matka jadła mało, milczała, siedziała wyprostowana, jakby połknęła kij.

Krzysztof pokazał rodzicom miasto. W prezencie przywieźli mnóstwo pościeli, narzut… W sumie hojne wiano w polskich tradycjach. Ojciec był głową rodziny – matka nie mogła stąpić bez jego wiedzy. Rzadkość w dzisiejszych czasach. Katarzyna też nie pozostała dłużna, obdarowując ich przed wyjazdem.

Gdy syn zPo latach Katarzyna patrzyła na wnuczkę, która biegła po ogrodzie, a syn i Wanda, trzymając się za ręce, śmiali się razem, i w końcu zrozumiała, iż czasem cuda dzieją się naprawdę, tylko na swój sposób.

Idź do oryginalnego materiału