ON BYŁ LEPSZY OD WZROKOWCÓW

newskey24.com 5 dni temu

13 kwietnia 2023
Drogi pamiętniku,

Dzisiaj usłyszałem w słuchawce delikatny głos: Pani, czy naprawdę się zgadza? to było pytanie, którego nie spodziewałem się usłyszeć od nieznajomej. Zgodziłem się i przyjąłem wyzwanie. Mam dwadzieścia lat, studiuję historię na Uniwersytecie Warszawskim i szukam dodatkowej pracy. W gazecie natknąłem się na ogłoszenie: Ślepy wykładowca historię poszukuje asystentki. Pomyślałem o nim litośnie i natychmiast zadzwoniłem.

Następnego poranka stanąłem przed drzwiami jego mieszkania. Nieśmiało pukałem. Drzwi otworzyły się, a przede mną stał mężczyzna w średnim wieku, uśmiechnięty mimo ciemności. Proszę wejść, proszę się przedstawić odezwał się, choć nie widział mnie. Nazywam się Wojciech Bąk. A Pan? zapytała nieśmiało dziewczyna o imieniu Kalina, którą właśnie przywitałem.

Kalina, a ja jestem Wojciech Bąk. odpowiedziałem, starając się ukryć zakłopotanie. Potrzebuję Pani pomocy przy przygotowywaniu notatek z wykładów, które potem będę powtarzał w pamięci. Trzy razy w tygodniu, po południu. Czy to dla Pani w porządku?

W mieszkaniu pan Bąk panował ład wszystko czyste, bez zbędnych przedmiotów. Miał około czterdziestu lat, zadbane rysy twarzy i niewiarygodny magnetyzm. Nie mogłem się doczekać, by zacząć współpracę.

Wrzesień, luty, maj minęły szybko. Przerwa semestralna nadeszła, a pan Bąk zwolnił mnie do września. Wyjechałem nad Bałtyk, by odetchnąć. Tydzień później poznałem przystojnego chłopaka i myślałem o małżeństwie. Ślub zaplanowaliśmy na koniec sierpnia.

Wtedy zadzwonił pan Bąk: Kalino, przyjdź jutro. Nie mogę, wychodzę za mąż odpowiedziałem radośnie. Czy naprawdę tak szybko? w jego głosie zabrzmiło lekkie rozczarowanie. Proszę, przyjdź, naprawdę tego potrzebuję. namawiał.

Z niechęcią zgodziłem się przyjść kolejnego dnia. Sierpniowy upał rozgrzewał miasto, a ja wciąż nosiłem w sobie zapach tych niezwykłych perfum, które pan Bąk tak uwielbiał. Twoje perfumy są niesamowite, Kalino. Proszę, wejdź przywitał mnie w przedpokoju. Mój narzeczony również je lubi odparłem nieprzytomnie.

Kalino, zostańmy razem jeszcze przez rok akademicki. Bez Ciebie nie dam rady, błagał z nutą żalu. Zgodziłem się i wróciłem do pracy.

Im częściej spotykaliśmy się przy notatkach, tym mniejsze było moje pragnienie zamążpójścia. Zrezygnowałem z zawarcia małżeństwa, bo czułem, iż serce nie jest już moje. Nie chciałem być jedynie panną, a nie żoną.

Z czasem przeszliśmy na ty. Gdy czytałem mu notatki, delikatnie trzymał moją dłoń. Jego niewidzialne oczy zamykały się, a on wciągał zapach moich perfum. Było nam ciepło i przytulnie razem.

Pewnego mroźnego wieczoru przyszedłem zmarznięty, prosząc o gorącą herbatę. Usiadł mnie w fotelu, okrył kocem i powiedział: Poczekaj chwilę, zaraz wrócę. Z kuchni przyniósł tacę z plasterkami pomarańczy i kieliszkiem koniaku. Napij się, od razu się rozgrzejesz szepnął.

Po kilku łykach koniaku wciągnąłem go w ramiona, pocałowałem, a on szepnął: Kalino, zostań przy mnie. Dam Ci cały świat. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu jego słowa były tak delikatne, iż poczułem się, jakby wszystko wokół rozświetliło się.

Następnego ranka zjawiła się jego matka, zawsze przychodząca rano, by przyrządzić śniadanie. Nie zdziwiła się, widząc mnie leżącego w łóżku. Dzień dobry, kochani przywitał się pan Bąk. Matka uśmiechnęła się i ruszyła do kuchni. Kalino, nie martw się, przygotuję wam śniadanie dodała cicho.

Podczas jedzenia zapytałem: Czy naprawdę mogę przyzwyczaić się do Ciebie? Czy to nie jest smutne, iż nie jesteś moją żoną? Pan Bąk westchnął: Czasem boję się przyzwyczaić. To smutne, ale prawdziwe.

Po posiłku matka, zamykając drzwi, szepnęła mi do ucha: Kalino, mój syn naprawdę się w Tobie zakochał. Wprawiłaś światło w jego życie. Nie chcę, by później odczuł piekło. Mówi się, iż ślecemu nie da się dać wózku, ale nie chciałabym, byś raniła jego duszę. Masz własne, jasne życie. Proszę, nie wracaj. Byłem zdezorientowany i rozdartym w sercu.

Zdałem sobie sprawę, iż nasz związek jest chwilowy, iż nie mogę po prostu zostawić pana Bąka. Ale jednocześnie nie chciałem go zdradzać. Dlatego spotykałem się z nim, gdy jego matka nieobecna, unikając spojrzeń w jej kierunku.

Rok minął, nasza relacja stała się jeszcze silniejsza. Pan Bąk dawał mi światło, którego nie widzę. Powiedziałem znajomym, iż wyjdę za mąż za ślepego. Pewnego dnia, przychodził do mnie i mówił: Kalino, nie musimy już się spotykać. Zwolniam Cię. Mój świat runął. Łzy, panika, rozpacza wszystko to, czego nie mógł zobaczyć ani usłyszeć.

Dwa razy w życiu próbowałem małżeństwa. Była namiętność, miłość, rozterki. Nie spotkałem już nikogo podobnego do pana Bąka.

**Lekcja, którą wyniosłem:** miłość może rozświetlić najgłębszą ciemność, ale nie powinna przyćmiewać własnego życia. Trzeba szanować siebie i innych, choćby gdy serce podpowiada coś innego.

Idź do oryginalnego materiału