Olympus mju II- poznajcie mojego nowego analogowego przyjaciela

dailyweb.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Olympus mju II


Analogowych przygód ciąg dalszy. Wprawdzie dzisiejszy bohater Olympus mju II trafił do mnie już jakiś czas temu, natomiast dopiero teraz postanowiłem Wam go przedstawić w ramach naszego analogowego cyklu: #analoglife. A uwierzcie mi, jest o czym opowiedzieć.

Mój powrót do liźniętego lata temu świata analogowego trwa w najlepsze. Założenie było dość proste, wrócić do robienia fot na filmie 35 mm (i nie tylko), dzięki odświeżonego setupu aparatów fotograficznych. Dotychczas korzystałem z Nikona FE2, który radził sobie świetnie, ale nie był to sprzęt, który mogłem zabrać ze sobą w każdej okoliczności. Postanowiłem więc o zakupie kultowego Olympusa mju, którego przejęła moja małżokna, a ja postanowiłem, iż sprawię sobie drugą generację tego aparatu, tylko po to, by się przekonać, iż są między nimi znaczące różnice, jak i dla faktu, iż ma dużo wyższą odporność na, chociażby chlapanie, a zamierzam trzymać go na moich spoconych plecach, podczas gravelowej jazdy na rowerze.

Olympus mju II jest tak brzydki, jak go malują

Seria mju z początku generacji to kult sam w sobie, ale umówmy się, to nie są ładne aparaty. Na bazie jednak moich krótkich doświadczeń, mogę powiedzieć zupełnie obiektywnie, iż aparat zyskuje dużo w bezpośrednim kontakcie. Pomyśleć, iż kiedy wszystkie rankingi analogowych kompaktów okupowane były przez mju/mju II, powiedziałem sobie: nigdy tego brzydactwa nie kupie. A aktualnie jestem właścicielem obu i szczerze je wielbię. To dziwna przypadłość, ale te aparat mają w sobie jakiś urok, który obezwładnia waszą percepcję przy pierwszym kontakcie. Najpewniej wynika to z absurdalnie niskiej masy (135 g bez baterii) i niesamowicie kompaktowych rozmiarów. Na tyle jest malutki, iż miałem obawę, iż klisza 35 mm się tam nie zmieści na wysokość. Mju II pozostało bardziej kompaktowy od pierwszej generacji, za sprawą ściętego boku i jeszcze lepiej mieści się w dłoni. Ponadto to, co go odróżnia od pierwszej generacji to przysłona. Tutaj mamy do dyspozycji f2.8 również przy 35 mm, a to duży komfort, jeżeli zakładamy, iż aparat będzie służył do street photo. [gallery link="file" columns="4" size="medium" ids="186501,186500,186499,186503"]

Olympus mju II – mała, magiczna puszka

Wspomniałem, iż mju II jest kosmicznie kompaktowy i ma jeden ścięty bok, przez co zyskuje na niewielkim gabarycie dodatkowo, w stosunku do pierwszej generacji. Mamy klasycznie przesuwaną klapkę, za którą kryje się obiektyw, wszystkie światłomierze i lampa. Przy zamkniętej klapce, żaden z kluczowych elementów aparatu nie jest wystawiony na obtarcia, uszkodzenia. Ponadto sama puszka ma odporność na chlapanie, więc z pewnością poradzi sobie doskonale w kieszeni kurtki czy w plecaku (byle bez kluczy). Ja oczywiście nie mam na tyle wielkiej odwagi tak brutalnie obchodzić się ze swoim egzemplarzem, który jest w doskonałej kondycji, bo za drogo mnie kosztował i za bardzo się lubimy. Jednak w czasach produkcji miał uchodzić za odporny i bardzo poręczny aparat kompaktowy, który daje naprawdę sporo możliwości. Jeśli chodzi o różnice w stosunku do mju I, to spust migawki jest nieco bardziej rozciągnięty i moim zdaniem, to bardzo zła zmiana. Na plecach znajdziemy ekran z licznikiem zdjęć i informacją o uruchomionym trybie (włączona lampa, redukcja efektu czerwonych oczu, wypełnienie tła flashem) i oczywiście o stanie baterii. Mamy także dwa guziki, dzięki których, możemy sterować auto wyzwalaczem lub przełączać się między trybami działania lampy. Jest tak przycisk do przewijania filmu, ale nie musimy go używać w klasycznym schemacie, bo film po zakończeniu przewija się sam. Stawiam jednak na jakieś bardziej awaryjne sytuacje. Wizjer jest malutki i trochę trzeba się do korzystania przyzwyczaić. jeżeli nie ułożycie dobrze oka, gwarantuje, iż guzik będziecie widzieć.

...and the winner is mju II

Jak studiowałem historie modelu, to sprzedaż rozpoczęła się w 1997 roku, a sam aparat cieszył się ogromny zainteresowaniem, bo sprzedano go niespełna 4 miliony sztuk na całym świecie, ale to nie koniec rewelacji. Okazuje się również, iż ze względu na swoją kompaktową konstrukcję i ogromne możliwości jak na aparat kompaktowy wygrał on sporo nagród:
  • G-Mark for Good Design, Japanese Ministry of International Trade and Industry, 1997.
  • European Compact Camera of the Year '97-'98, EISA, 1997
  • Design Innovation '97, Design Zentrum Nordrhein Westfalen, Germany, 1997.
  • "Best Buys: 35mm Point & Shoot", Consumer Digest, 1997 and 1998.
  • Top Products - Lens Shutter/Fixed Focal Length, Photo Trade News, 1997 and 1998.

Olympus mju II bateria

Do obsługi mju II będziecie potrzebowali nietypowej baterii (bo jakże inaczej). Uspokajam jednak, bo jak się okazuje, jej dostępność jest duża i nie kosztuje majątku, ale lokalnie w sklepie pewnie nie będzie łatwo takiej dostać. W internecie jest pełno ofert i jest ona niedroga. Oznaczenie to CR 123A. https://dailyweb.pl/pamietacie-przeterminowany-o-30-lat-film-polaroid-wlasnie-go-wywolalem/ Osobiście wywołałem dopiero jedną rolkę i to w dodatku grubo przeterminowaną (30-letni Polaroid. o którym pisałem), więc ciężko mi mówić o efektach, bo niestety przeterminowana chemia jest mało wdzięczna do obiektywnych opinii. Czekam cały czas na 4 zaległe rolki, które mają się pojawić w najbliższym tygodniu (wołanie manualne). Efekty zdjęć możecie obejrzeć w artykule: Pamiętacie przeterminowany o 30 lat film Polaroid? Właśnie go wywołałem. Oto kilka przykładowych fotek: [gallery link="file" columns="2" size="medium" ids="185835,185824,185823,185818"] Nie da się ukryć, iż mju II zostanie w pełni zaangażowany, jak w końcu ta cholerna wiosna do nas przyjdzie, a ja będę mógł go zabrać ze sobą na wyprawy. O efektach będę Was informował na bieżąco. Tym samym zachęcam do oglądania moich analogowych przygód na dedykowanym koncie na instagramie: @
. Mju II jest świetny, choć mam wrażenie, iż muszę wyczuć jego AF, bo sporo zdjęć wyszło mi bardzo nieostrych i nie sadze by to była wina przeterminowanego filmu. Mam nawyk przesuwania kadru, po wycelowaniu w element (jak to się robi w DSLR), stąd pewnie sporo nieporozumień.
Idź do oryginalnego materiału