28 maja 2025
Dziś znowu po raz kolejny poczułam się obca w własnym domu. Kiedy w kuchni rozległ się głos teściowej, nie mogłam uwierzyć, iż to nie ja przełamałam porcelanowy kubek z zestawu, który dostała od zmarłego męża. Co to za hałas? zapytała, trzymając w ręku pękniętą filiżankę. Czy to ty go rozbiłaś?
Stanęłam jak wryta. Oczywiście, nie ja. Najprawdopodobniej pięcioletnia wnuczka, Małgorzata, bawiła się rano przy kuchennym stole. Powiedzieć prawdę oznaczało wystawić dziecko na gniew babci.
Nie wiem, Antonino Pawłowna wyszeptałam cicho może przypadkiem uderzyłam, myjąc naczynia.
Teściowa zmarszczyła brwi, w oczach jej pojawił się cień triumfu.
Oczywiście! Znowu to samo. Dwadzieścia lat w moim domu, a żadnego szacunku. Wiesz, co ten zestaw dla mnie znaczył!.
Mogę go sklecić zaproponowałam. Będzie prawie niewidoczny.
Nie dotykaj! Zrobiłbyś jeszcze większy bałagan.
Do kuchni wszedł Wiktor, mój mąż. Zmrużył czoło, jakby ból głowy po nocnej zmianie nie opuszczał go od rana. Pracuje jako kierownik ochrony w centrum handlowym, a ciągły hałas przygniata go migrenami.
Co się stało? zapytał, spoglądając na mamę i mnie.
Twoja kochana rozbiła mój zestaw do herbaty teściowa owinęła pękniętą filiżankę ręcznikiem. Ten sam, co twój ojciec podarował.
Miałam nadzieję, iż Wiktor mnie obroni lub przynajmniej zbagatelizuje sprawę. Zamiast tego westchnął:
Anno, ile można? Ile razy twoja mama prosiła, byś była ostrożniejsza z jej rzeczami.
Ale ja choćby nie zaczęłam, ale przerwałam się. Kłótnia nie miała sensu.
Wiktor wziął butelkę kefiru z lodówki i udał się do pokoju. Zostałam sama z teściową, która teatralnie otarła łzę.
Po co mi to wszystko? narzekała Antonina Pawłowna. Całe życie poświęciłam rodzinie. Dbałam o dom, wychowałam syna. A teraz.
Cicho wytrzeźwiłam ręce w ręczniku. Chciało mi się płakać, ale wiedziałam, iż łzy tylko podsycą jej żal. Po dwudziestu latach pod jednym dachem nauczyłam się tłumić emocje. W domu Antoniny Pawłownej moje łzy nie trafiały w żadną duszę.
Pójdę powiesić pranie powiedziałam i wybiegłam na podwórze.
Wieczorem, kiedy moja córka Ola wróciła z technikum, siedziałam na werandzie i sortowałam fasolkę. Ola wyrzuciła torbę na ławkę i usiadła obok.
Mamo, dlaczego jesteś taka smutna? zapytała.
Nic, po prostu zmęczona odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć.
Ola od razu wyczuła napięcie. Znowu babcia? spytała otwarcie.
Miałam ochotę milczeć, ale jej słowa wystarczyły.
Mamo, ile można to znosić? Dlaczego nigdy nie stoisz za siebie? Wiem, iż Małgorzata bawiła się tym zestawem. Widziałam to rano.
Cicho przestraszyłam się, odwracając wzrok. Nie wywołujmy kłótni. Małgorzata jest mała, nie potrzebuje słów babci.
A ty, mamo, nie potrzebujesz uwag? odparła, odkładając długie, rude włosy z czoła. Czasem mam wrażenie, iż jesteś tu jak służąca, zupełnie nie moja.
Serce zabiło mi szybciej. Zrozumiałam, iż od lat czuję się obca, choć małżeństwo trwa już dwadzieścia lat.
Nie mów głupot powiedziałam stanowczo. Jesteśmy rodziną. Po prostu mieszkamy w domu Antoniny Pawłownej. Ona jest starsza, potrzebuje opieki.
A ty nie potrzebujesz? zapytała Ola, wstając. Idę się przebrać.
Gdy dziewczyna odeszła, spojrzałam na własne dłonie, popękane od ciągłych prac domowych. Kiedyś byłam pielęgniarką w przychodni, marzyłam o studiach medycznych. Potem spotkałam Wiktora, zakochałam się, zaszłam w ciążę… Po porodzie teściowa nalegała, żebym zajęła się domem, a nie zmianami. Syn ma dobrą pracę, po co ci szpital? W domu i tak pełno obowiązków mawiała. Wiktor się zgadzał. Gdy urodził się nasz syn Aleksy, temat pracy po prostu zniknął.
Podczas kolacji tego dnia jedynie Małgorzata, wnuczka Antoniny, rozmawiała nieprzerwanie. Władysław i jego żona Irena mieszkali osobno, ale często zostawiali Małgorzatę u babci.
Dziś Irena kupiła mi nową sukienkę różową, koronkową! Czuję się jak księżniczka! zachwyciła się dziewczynka.
Oczywiście, kochanie uśmiechnęła się teściowa. Jesteś naszą najpiękniejszą księżniczką.
Babciu, dlaczego ciocia Anna nigdy nie nosi ładnych sukienek? Zawsze w tym samym stroju.
Anna zamarła z łyżką w ustach, w gardle miałam supeł.
Małgorzato, to nieodpowiednie odrzuciła teściowa, ale ton miał raczej podtekst satysfakcji.
Ciocia Anna ma po prostu inne troski dodała Antonina Pawłowna. Nie ma czasu w stroje.
Nagle Ola podniosła rękę.
Mamo, jutro po zajęciach pójdę z tobą do sklepu i kupimy ci nową sukienkę. Dostanę stypendium.
Nie musisz wydawać pieniędzy, mam co nosić odparłam.
Lepiej przeznacz to na podręczniki mruknął Wiktor. Sesja już blisko.
Ola spojrzała gniewnie na ojca.
Mam wszystkie podręczniki. Dlaczego mama nigdy nic sobie nie kupuje? Dlaczego ciągle wszystko poświęca innym?.
Olu, nie zaczynaj poprosiłam. Zjedzmy po prostu kolację.
Nie, chcę wiedzieć! odpar