– Moja mamusia zachorowała dosyć wcześnie na reumatoidalne zapalenie stawów i tatuś przez kilka dobrych lat opiekował się nią w sposób niezwykły i wytrwały. Jego postawa pozostaje w mojej pamięci – mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz, kapłan Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, tegoroczny laureat Nagrody im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego – Ojca Rodziny.
Jak Ksiądz Profesor zareagował na wiadomość, iż Kapituła przyznała Księdzu Nagrodę im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego – Ojca Rodziny?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Bez kokieterii powiem, iż było to dla mnie ogromne zaskoczenie. Podkreślam z całym przekonaniem, iż nie czuję się zasłużony, by takie wyróżnienie otrzymać. Dowiedziałem się, iż w skład Kapituły Nagrody wchodzi między innymi prof. Janusz Kawecki, wychowanek Jerzego Ciesielskiego. Profesor Kawecki to postać znakomita, bardzo go poważam za jego postawę i działalność. Wielu z laureatów Nagrody znam, cenię i szanuję za to, jakimi ludźmi są. Nagrody takie jak ta sprawiają, iż tworzy się pewna wspólnota, która skupia mężczyzn, którzy wyznają podobne wartości. To rzecz bezcenna.
Przed jakimi zagrożeniami stoją dzisiaj współcześni ojcowie? Jakie są Księdza Profesora naukowe i duszpasterskie spostrzeżenia?
Mówi się, iż obecna cywilizacja jest cywilizacją bez ojca. Przypominam sobie moment, kiedy św. Jan Paweł II zapowiadał obchody Wielkiego Jubileuszu – przygotował wtedy tryptyk duszpasterski, który prowadził przez rozważania na temat Osób Trójcy Świętej.
Gdy w 1999 roku ogłoszono rok Boga Ojca, można było zauważyć ożywioną dyskusję na temat ojcostwa właśnie. Proponowano papieżowi, żeby w dobie feminizmu, także feminizmu przenikającego do teologii, zrezygnował z tematu ojcostwa. W Kościele był to czas, kiedy proponowano np. zmianę słów modlitwy „Ojcze nasz” na słowa „Ojcze nasz, matko nasza”. Wspominam o tym, ponieważ to pokazuje, iż rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem ojcostwa we współczesnym świecie.
Jakie są przyczyny tego kryzysu?
Z jednej strony obserwujemy agresywny feminizm, który przejawia się chociażby w popularnych obrazach, np. serialach. W popkulturze ojciec często przedstawiany jest jako kompletny nieudacznik, ktoś niepewny swojej orientacji seksualnej czy powołania.
Z drugiej strony to sami mężczyźni porzucają rolę ojca. Nie chcą być silni, odpowiedzialni, a ich jedynym polem aktywności jest własna kariera i pogoń za sukcesem, z pominięciem służby na rzecz rodziny.
No i wreszcie ten element religijny, który jest konsekwencją „śmierci Boga” ogłoszonej w filozofii czy w teologii amerykańskiej gdzieś w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Skoro nie ma Boga, no to nie ma adekwatnie dobra, miłości, odpowiedzialności, nie ma wzorca miłości ojcowsko-synowskiej. To wszystko sprawia, iż dziś możemy mówić o ogromnym kryzysie ojcostwa. Choć ja uważam, iż sięgnęliśmy już dna tego kryzysu.
A skoro jest dno, to i szansa zeń odbicia.
Obserwujemy od jakiegoś czasu narodziny różnego rodzaju ruchów, czy to w świecie, czy w Kościele, które na nowo dostrzegają rolę ojcostwa, jego piękno i jednocześnie powagę. Współcześni mężczyźni stoją przed szansą ponownego odkrycia swojej godności i powołania. Dziś świat potrzebuje przede wszystkim mężczyzn odpowiedzialnych – świadomie podkreślam tę cechę, bo choć nie jest ona wyłącznie przywilejem mężczyzny, to jednak jest czymś, co od zawsze go charakteryzowało. w tej chwili mężczyźni stoją przed pewną szansą połączenia tej tradycyjnej odpowiedzialności z wrażliwością, która nie wyklucza męskości, ale ją wzbogaca. Sądzę, iż dziś potrzeba po prostu odkrycia na nowo misji ojcostwa.
W jaki sposób ta misja miałaby się przejawiać?
Bezwzględnie należy przywrócić priorytet odpowiedzialności za dom. Oczywiście to zawsze będzie wiązało się z pracą zawodową, niemniej mężczyzna, ojciec nie może być „wielkim emigrantem” porzucającym dom, traktującym go jedynie jako noclegownię, angażującym się tylko w pracę. Może się wydawać, iż to rzeczy banalne, ale trudno nie zauważyć, iż postawa odpowiedzialności zanika. Potrzebne jest adekwatne rozumienie słów takich jak „mój”, „moja” – interpretowane nie jako zawłaszczenie drugiego człowieka, ale właśnie wzięcie odpowiedzialności: to jest mój dom, moja rodzina, moje dziecko, moja żona. jeżeli mężczyzna traktuje dom czy rodzinę jako element życia, który angażuje go w mniejszym stopniu niż praca zawodowa, życie koleżeńskie czy imprezy służbowe – wtedy możemy mówić o pewnym kryzysie męskości lub ojcostwa.
W jaki sposób współczesny nastolatek lub młody mężczyzna może przygotować się do roli ojca?
Myślę, iż najważniejszym punktem odniesienia powinien być własny ojciec – to on, w pewien naturalny sposób, ma uczyć męskości i ojcostwa. To chyba najprostsza metoda, a zarazem bardzo trudna, bo dzisiejsze świadectwa są dotknięte erozją kryzysów, o których wspominałem.
Warto też podejmować temat ról społecznych w szkole i w Kościele, może zwłaszcza w Kościele – bo jest to miejsce, które w sposób wolny i świadomy przekazuje prawdę na temat człowieczeństwa.
No i wreszcie należy ukazywać życiorysy mężczyzn, czy to świętych, kandydatów na ołtarze czy po prostu ludzi niezwykle cenionych i zasłużonych – by ich postawy były drogowskazami.
Kogo wymieniłby Ksiądz Profesor jako człowieka będącego wzorem ojca?
Pierwsze skojarzenie, może dość nietypowe, to postać Charles’a de Gaulle’a, który był przecież ojcem niepełnosprawnego dziecka. Nigdy się go nie wyparł, nie wstydził, zachowywał się wobec niego właśnie w sposób na wskroś ojcowski. Sądzę, iż takich przykładów jest oczywiście bardzo wiele i trzeba je po prostu wydobywać i przeciwstawiać mężczyznom, którzy sprzeniewierzają się własnemu powołaniu.
Warto wspomnieć też postać Karola Wojtyły seniora, który był wielkim wsparciem dla swoich dzieci, w tym dla późniejszego papieża Jana Pawła II. Ojciec Święty w przejmujący sposób opowiadał o swojej relacji z tatą i podkreślał, jak wiele mu zawdzięcza.
Przyznam szczerze, iż fakt uhonorowania mnie Nagrodą sprawił, iż sięgnąłem także do życiorysu Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. I choć oczywiście wiedziałem, kim Jerzy Ciesielski był, o tyle okoliczności Nagrody sprawiły, iż zapoznałem się z jego biografią, zwłaszcza z tą częścią mówiącą o jego zaangażowaniu w duszpasterstwo rodzin. Wiem, iż Jerzy Ciesielski był „źródłem bibliograficznym” dla dzieła „Miłość i odpowiedzialność” Karola Wojtyły. Z kolei okoliczności śmierci Sługi Bożego, jego heroiczna postawa, by w momencie katastrofy zbiec pod pokład statku i ratować dziecko pokazują, iż Jerzy Ciesielski nie wahał się podjąć ofiary z własnego życia.
Czy w swoim otoczeniu spotkał Ksiądz Profesor takich mężczyzn, którzy byli lub wciąż są dla Księdza wzorem, przykładem? Może takim wzorem był tata lub dziadek?
Wiem, iż pytanie dotyczy mężczyzn, ale muszę przywołać postać obojga moich rodziców. Życzyłbym każdemu małżeństwu, żeby kres ich życia był naznaczony taką miłością, jaką obserwowałem w moim domu. Proza życia była naznaczona najbardziej wrażliwą, czułą i troskliwą miłością. Moja mamusia zachorowała dosyć wcześnie na reumatoidalne zapalenie stawów i tatuś po prostu przez kilka dobrych lat opiekował się nią w sposób niezwykły i wytrwały. Choroba mamusi zbiegła się z jego przejściem na emeryturę – od tamtej chwili tata praktycznie każdego dnia był w kościele. Jego postawa pozostaje w mojej pamięci.
W swoim życiu spotykałem wielu ojców, którzy imponują mi swoimi wyborami. To są ludzie różnych zawodów, różnych kondycji finansowych. Osoby, które niezwykle cenią swoją rodzinę, ojcostwo i tym ojcostwem promieniują w sposób bardzo czytelny. Znam też ludzi, którzy borykają się z różnymi kryzysami. Mam tu na myśli szczególnie jednego z moich przyjaciół, człowieka bardzo pięknego w swojej pobożności, a zarazem dotkniętego dość nieoczekiwanym kryzysem małżeńskim, ojca czworga dzieci, który w sposób niezwykle prawy i budujący walczy z tymi trudnościami. Tacy ludzie bardzo mi imponują.
Dziś chyba wciąż niechętnie mówi się, iż ojcostwo może być drogą do świętości.
Małżeństwo i rodzicielstwo to najbardziej podstawowe drogi, przez które przebiega szlak do świętości. We współczesnym świecie instytucja małżeństwa jest dotknięta kryzysem wywołanym między innymi przez kulturę i politykę. Dlatego wierność podjętym zobowiązaniom, wbrew różnym kryzysom osobistym czy presjom społecznym jest niezwykle ważna.
Istotna jest też sfera zawodowa. Prymas Wyszyński bardzo mocno podkreślał (nawiasem mówiąc, też był wychowywany w gruncie rzeczy przez ojca), iż w dobie współczesnego aktywizmu należałoby przeformułować benedyktyńskie „módl się i pracuj” na „módl się pracą”. Wierność współmałżonkowi, służba na rzecz rodziny, sumienna praca – to droga do świętości dla współczesnego człowieka.
psozc