Ojciec zobaczył siniak pod okiem córki i zadzwonił życie zięcia legło w gruzach.
Marysia stała w progu, witając rodziców swoim zwykłym, przyjaznym uśmiechem. Tylko sine, lśniące podkrążenie zdradzało temat, którego nie chciała poruszać.
Mamo, wszystko w porządku, nie zwracaj na to uwagi powiedziała szybko, widząc czujne spojrzenie matki.
Halina westchnęła ciężko. Twoja sprawa, córko. Musisz żyć
Ojciec choćby nie skinął głową zięciowi. Powoli podszedł do okna i wpatrywał się w dal, jakby nie słyszał, jak córka mamrocze coś o szafie i ciemności.
Po prostu potknęłam się wczoraj wieczorem. Daj spokój, mamo, wszystko ze mną i z Jackiem w porządku!
W porządku? Marysia doskonale pamiętała, co się stało. Jacek, jak zwykle wściekły, nie tylko na nią krzyczał. Gdy odważyła się powiedzieć, iż ma dość, złapał ją za kołnierz szlafroka tak mocno, iż aż poczuła ból w piersi.
Co, dziwko, nie pamiętasz, komu zawdzięczasz, iż jeszcze żyjesz?! wrzeszczał, potrząsając nią. Zapomniałaś, jak cię odciągałem z knajp, gdy uciekałaś do tego Darka? Kto cię kochał, głupia? Nosiłem cię na rękach!
A potem mocny cios. Jak od prawdziwego mężczyzny. Gwiazdy zatańczyły jej przed oczami, potem ogarnął ją ból A Jacek dalej wykrzykiwał jakieś wulgaryzmy.
Tak, córko, rozumiem. Szafa ciemność mruknęła matka, choć doskonale wiedziała, o co chodzi.
I czuła się winna. To ona zmusiła Marysię, by wyszła za Jacka! To ona odsunęła Darka od córki, uważając, iż to zły wpływ.
A twoja garderoba, córko, sądząc po wszystkim, ma pięści powiedziała Halina znacząco, rzucając okiem na zięcia.
Jan nigdy nie odchodził od okna. Wychodził na balkon zapalić. W przeciwieństwie do żony nigdy nie popierał Jacka. Wydawał się byle jaki. Egoistyczny i płytki. Tak, pochodził z zamożnej rodziny mieszkanie, samochód, znajomości i perspektywy. Ale w środku był zgnilizną.
I teraz ta zgnilizna wyszła na wierzch siniak pod okiem córki.
Oczywiście, Jan mógłby chwycić zięcia za klapy i przywalić mu porządnie. Ale to tylko skończyłoby się awanturą. I choćby nie miał na to ochoty. Ledwo się powstrzymywał Więc wyszedł na balkon.
Wiedział, iż rozwiąże ten problem inaczej. I już wiedział jak.
Długo rozmawiał przez telefon na tym balkonie
Tymczasem Marysia kupiła matce kawę i gadali o niczym. Pół godziny później rodzice odeszli.
Jacek, który spodziewał się wyrzutów i krzyków, w końcu się odprężył. Wrócił na kanapę, otworzył piwo i choćby się uśmiechnął. W jego głowie milczenie teściów oznaczało przyzwolenie. Rodzina to rodzina, a siniaki to życie. Nikt nie będzie wtrącał się w jego sprawy. Na pewno!
Widzisz, Maryś, mówiłem, iż wszystko się ułoży! powiedział przeciągle, zadowolony. Twoi rodzice są normalni, rozsądni. Nie jak ty Wczoraj zaczęłaś się awanturować! No to się zabawiłem, wypiłem i co z tego?
Wziął łyk piwa i sięgnął po chipsy.
Radość nie trwała długo.
Nie minęło choćby pół godziny, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie zadzwonił zapukał. Mocno i stanowczo. To pukanie sprawiło, iż Jacek odstawił butelkę i zesztywniał.
Podszedł do drzwi, zajrzał przez wizjer i zbladł.
W progu stał Darek. Jego rywal. Były chłopak Marysi. Ten sam, który prawie ją poślubił, ale pozwolił jej odejść. Przystojny, wysoki, pewny siebie. W drogiej kurtce i z tym spojrzeniem, od którego kobiety drżały, a mężczyźni chcieli go uderzyć.
Czego chcesz? warknął Jacek, otwierając drzwi tylko tyle, by pokazać irytację, ale nie wpuścić nikogo.
Odsuń się powiedział Darek spokojnie i po prostu odepchnął Jacka ramieniem.
Ten cofnął się jak szmaciana lalka.
Marysia wstała z kanapy, szeroko otwierając oczy.
Darek
No więc, spakuj się powiedział krótko. jeżeli chcesz, jedziemy do mnie. jeżeli chcesz, do rodziców. Ale po co ci ten bankrut?
Kogo nazywasz bankrutem, debilu? wybuchnął Jacek, ale stał w kącie, jakby był do niego przyklejony.
Miał powody, by bać się Darka.
Dzwoniłem, Jacku. Do ciebie uśmiechnął się Darek spokojnie. Nie chciałem się wtrącać, nie chciałem mieszać ci w życiu. Ale gdy ojciec Marysi porządny facet, swoją drogą zadzwonił i powiedział, iż ją bijesz No to po prostu przejąłem pałeczkę.
O czym o czym ty mówisz?! zachrypiał Jacek.
No, nie wziąłem cię tak od razu zaśmiał się Darek. Po prostu lokal, który wynajmujesz na swój klub, należy do mojego kumpla. Bardzo dobrego kumpla. W każdym razie dostaniesz wypowiedzenie umowy. Rozumiesz? Już leży w twoim biurze.
Jacek osunął się na krzesło, jakby go powaliło.
Do tego zaległości z czynszu za pół roku. Pamiętasz, mówili ci, iż czynsz może wzrosnąć, gdy klub zacznie zarabiać? No to wzrósł pół roku temu. A ty nie przeczytałeś pisma. A ja z Michałem czekaliśmy, aż dług urośnie. Plus kary, odsetki Łapiesz? Teraz masz oficjalny dług. Duży i nieprzyjemny. Mam podać kwotę?
Darek pochylił się nad Jackiem:
I wiem, iż nie masz jak go spłacić. Mogłeś mniej pić z dziwkami.
Jacek opadł na krzesło jak wyciśnięta cytryna.
To to pułapka! zamruczał, szeroko otwierając oczy. Ty ty podrzuciłeś te papiery!
Myśl, co chcesz wzruszył ramionami Darek. Możesz choćby iść do sądu. Ale twój adwokat, jak widzisz, zrezygnował. A może go zwolniłeś? Kto cię teraz obroni? Twój barman z kolczykiem w nosie?
Jacek