Ojciec zauważył siniak pod okiem córki i sięgnął po telefon życie jego zięcia właśnie się zawaliło.
Kasia stała w progu, witając rodziców swoim zwykłym, przyjaznym uśmiechem. Tylko sine, lśniące pod powieką zdradzało temat, którego nie chciała poruszać.
Mamo, wszystko w porządku, nie przejmuj się powiedziała szybko, widząc badawcze spojrzenie matki.
Anna Stanisławowa westchnęła ciężko. Twoja sprawa, córeczko. Musisz żyć
Jej ojciec choćby nie spojrzał na zięcia. Powoli podszedł do okna i wpatrywał się w pustkę, jakby nie słyszał, jak córka mamrocze coś o szafie i ciemności.
Wczoraj potknęłam się przypadkiem. No już, mamo, wszystko ze mną i z Mariuszem w porządku!
W porządku? Kasia pamiętała doskonale, co się stało poprzedniego wieczoru. Mariusz, jak zwykle wściekły, nie tylko na nią krzyczał. Gdy odważyła się powiedzieć, iż ma dość, złapał ją za kołnierz szlafroka tak mocno, iż aż poczuła ból w piersi.
Co, dziwko, zapomniałaś, komu zawdzięczasz, iż jeszcze żyjesz?! ryczał, potrząsając nią. Zapomniałaś, jak cię odbierałem z knajp, gdy uciekałaś do tego Darka? Kto cię kochał, głupia? Nosiłem cię na rękach!
I wtedy uderzenie. Mocne, jakby od człowieka, nie od pijanego zwierzęcia. Gwiazdy pojawiły się przed oczami, potem ból A Mariusz wciąż wrzeszczał coś ordynarnego.
Tak, córeczko, rozumiem. Szafa ciemność mruknęła matka, choć doskonale wiedziała, co się stało.
I czuła się winna. To ona zmusiła Kasię, by wyszła za Mariusza! To ona odsunęła Darka od córki, wierząc, iż to zły wpływ.
A twoja garderoba, córeczko, sądząc po wszystkim, ma pięści powiedziała Anna Stanisławowa wymownie, rzucając okiem na zięcia.
Jan Kowalski nie odwrócił się od okna. Wyszedł na balkon zapalić. W przeciwieństwie do żony, nigdy nie popierał Mariusza. Wydawał się przejściowy. Egoistyczny i płytki. Tak, pochodził z bogatej rodziny mieszkanie, samochód, znajomości, perspektywy. Ale w środku był zgnity.
I teraz ten gnój wypłynął na powierzchnię siniak pod okiem jego córki.
Oczywiście, Jan mógł złapać zięcia za klapy i przywalić mu porządnie. Ale to tylko skończyłoby się awanturą. A on nie chciał. Ledwo się powstrzymał Więc wyszedł na balkon.
Wiedział, iż rozwiąże ten problem inaczej. I już wiedział jak.
Długo rozmawiał przez telefon na tym balkonie
Tymczasem Kasia kupiła matce kawę i gawędziły o niczym. Pół godziny później rodzice wyszli.
Mariusz, który spodziewał się wyrzutów i krzyków, w końcu się zrelaksował. Rozsiadł się na kanapie, otworzył piwo i choćby się uśmiechnął. W jego głowie milczenie teściów oznaczało przyzwolenie. Rodzina to rodzina, a siniaki to życie. Nikt cię nie zdradzi. Na pewno!
Widzisz, Kasieńka, mówiłem, iż wszystko się ułoży! powiedział przeciągle, zadowolony. Twoi rodzice są normalni, rozsądni. Nie jak ty Wczoraj zaczepiałaś mnie z głupimi wymówkami! Więc poszedłem się zabawić, wypiłem i co z tego?
Wziął łyk piwa i sięgnął po chipsy.
Radość nie trwała długo.
Nie minęło choćby pół godziny, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Nie zadzwonił zapukał. Mocno i stanowczo. To pewne pukanie sprawiło, iż Mariusz odstawił butelkę i zesztywniał.
Podszedł do drzwi, zajrzał przez wizjer i zbladł.
W progu stał Darek. Jego rywal. Były chłopak Kasi. Ten sam, który prawie ją poślubił, ale pozwolił jej odejść. Przystojny, wysoki, pewny siebie. W drogim garniturze i z tym spojrzeniem, od którego kobiety drżały, a mężczyźni chcieli go uderzyć.
Czego chcesz? zadr