Drogi pamiętniku,
Dziś znów poczułam, jak przeszłość przemyka przez mój dom, raz po raz wyciągając na wierzch stare rany i niepokojące wspomnienia.
Właśnie otworzyłam drzwi, a przed progiem stał mój syn, Mikołaj, trzymając w ręku małą, chudą twarz chłopca w okularach i z plecakiem przewieszonym przez ramię. Mamo, przywitaj się, mruknął, po czym popchnął go w przód, jakby chciał przyspieszyć naszą konfrontację.
O Boże, przyniosłeś wnuka! wykrzyknęłam, nie mogąc ukryć zdumienia. To kto to jest? Szewczyk czy Janek? Nie rozpoznaję go bez okularów.
Mikołaj usiadł na krześle i westchnął:
Załóż mu te buty, to Wojtek, mój nieślubny syn. Pamiętasz, jak ja i Zuzanna rozstaliśmy się na rok? Wtedy poznałem Beatę, z nią się związałem, a Wojtek przyszedł na świat. Zapisałem go na własny rękę, nie myśląc o konsekwencjach.
Odciągnęłam go lekko za ramię:
Co mówisz przy małym? On jeszcze nie powinien słyszeć o twoim chaotycznym życiu. Wojtek, idź do pokoju i obejrzyj telewizję, ja z ojcem będziemy się domyślać, co zrobić.
Chłopiec poszedł cicho, a ja zapytałam cicho:
A co Zuzanna wie o tym? Wspomniałam, iż była kłótliwa i nieprzyjazna wobec mojego syna.
Mikołaj drgnął:
Czy ty, mamo? Gdyby się dowiedziała, już dawno wyrzuciłaby mnie z domu na gołe kolana. A ja go z własnych rąk budowałem od podstaw.
Westchnąłem:
Jesteś naprawdę nieprzyzwoity. Nie mężczyzna, a raczej kłapouch. Całe życie pod butem Zuzanny. I jeszcze przy synu w wolnym kącie? Dlaczego go przyniosłeś? Zuzanna się dowie, a mi nie będzie dobrze.
Mikołaj próbował wyjaśnić, drżąc:
Beatka, moja żona, wpadła w tarapaty, wyjechała na południe z nowym kochankiem. Po miesiącu zadzwoniła i powiedziała, iż mogę zabrać syna, gdzie chcę. Powiedziałem jej, iż już nie mogę, bo mam żonę. Groziła, iż przyjdzie po mnie siłą. Dałam jej akt urodzenia i zostawiłem go u ciebie na miesiąc, potem wrócę.
Kiwnęłam głową, nie mogąc uwierzyć:
Ten sam gość od dzieciństwa, co wciąż robił kłopoty. Co ja mam z tym zrobić? Czy to naprawdę twój syn?
Mikołaj machnął ręką:
Mój, nie wątp. Beatka też nie jest królowa, ale ja jestem lojalny.
Milczałyśmy chwilę, po czym wstałam:
No to co? Dajmy mu coś do jedzenia.
Mikołaj wstał, wchodząc w drzwi:
Przepraszam, mamo, ale muszę już wyjechać. Zuzanna czeka w domu, a ja muszę wytłumaczyć, iż jedźmy po części zamienne do Gdańska. Nakarm Wojtka i ruszaj.
Obejrzałam go, przytulając do siebie:
Boże, kochanie, trzymaj się.
Wojtek zjadł szybko, nie odrywając wzroku od talerza. Gdy skończył, zapytałam z troską:
Czy chcesz jeszcze coś?
Nie, dziękuję odpowiedział, wstając.
Zapytałam:
Idź na dwór, pobaw się, a ja przygotuję obiad. Co masz w plecaku?
Rzeczy mruknął.
Zapytałam, czy będzie prał sam, czy potrzebuje pomocy. Jego oczy zbladły się ze strachu:
Nie umiem. Mama zawsze prała za mnie.
Wzięłam jego plecak, otworzyłam i zobaczyłam dwie koszulki, krótkie spodenki i parę bielizny.
kilka pomyślałam, potrząsając głową. Nie ma choćby ciepłej bluzki. Widocznie tęskni za mamą. Wanny napełniłam wodą i zaczęłam prać, a w kuchni podjęłam się przygotowań ciasta z wiśniami.
Nagle z ulicy doszło do krzyku. Wyskoczyłam, nie ocierając rękawiczek od mąki.
Co się stało? zapytałam.
Wojtek jęknął i trzymał się za nogę:
Gęsiak mnie szczypnął. Boli, łzy płyną.
Dlaczego podszedłeś do gęsi? One pasą się na podwórku, a ty biegałeś po dworze dopytałam, spoglądając na czerwoną plamę na nodze.
Chciałem je obejrzeć szlochając odpowiedział.
No dobrze, idźmy do domu, nałożę maść wzięłam go za rękę.
Po kolacji położyłam go na kanapie i nie mogłam zasnąć. Dźwięk płaczu dziecka odbijał się w ciszy. Podszedłem cicho:
Co cię trapi, synu? Nie podoba ci się u mnie? Poczekaj, minie miesiąc, a mama cię zabierze.
Wojtek podniósł się i szepnął:
Nie zabiorą mnie. Słyszałem, iż babcia z wujkiem Witkiem mówią, iż oddadzą mnie do jakiegoś domu dziecka, a mnie przyjmą tylko na wakacje. Nie chcę, bo u mamy było dobrze. Wujek Kola nie potrzebuje mnie, nie zwraca się po mnie po imieniu. Jesteś dobra, babciu, ale i tak nie potrzebuję.
Serce mi się skurczyło. Objąłem go, pocieszając:
Nie płacz, Wojtku. Nie pozwolę, żebyś cierpiał. Porozmawiam z twoją mamą, a ty zostaniesz u mnie. Nasza szkoła jest dobra, nauczyciele przyjaźni. Będziemy iść po grzyby, jagody, doić krowę. A jeżeli nie wierzysz w moc mleka, jutro przedstawię ci Pawła, chłopca pełnego energii, który jest jak mały placek. Chcesz?
Chcę, ale nie oszukasz mnie? spytał niepewnie.
Pocałowałam go w czubek głowy:
Oczywiście, iż nie.
Lata minęły. Czasem przyjeżdżała moja siostrzenka, Wiktoria, niosąc prezenty, ale zawsze spieszyła się, bo Vitek w samochodzie nie dawał jej spokoju. Mikołaj pojawiał się rzadko, a Zuzanna dowiedziała się o Wojtku i obwiniała nie mnie, ale siebie, mówiąc, iż nie chce już wnuków.
Nie przejmowałam się tym. Z małego chłopca wyrosła silna młodzież. Dziś rano, gdy przygotowywałam jego ulubione potrawy, zerkałam w okno, licząc na jego powrót. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł młody żołnierz, cicho wołając:
Babciu, przybyłem! Gdzie jesteś?
Wyskoczyłam, przytulając go do szyi:
Wojtku, mój kochany wnuku!
Zapytałam:
Czy jedziesz gdzieś?
On odłożył widelec, zdziwiony:
Dokąd? Do tej, co mnie raz w roku przywołała z drobnymi upominkami? Nie, nie jadę. Twoja córka jest tym, co mnie zostawiła, a teraz przychodzi z prezentami. Ty jesteś moją mamą, i to nie do dyskusji.
Złapałam łzę, którą ledwie powstrzymałam, i poczułam niewypowiedzianą radość, iż mam takiego wnuka. On usiadł przy stole, a ja w ciszy podziękowałam losowi, iż wciąż mam kogoś, kto mnie wspiera w podeszłym wieku.
Z nowym dniem przyjdzie mi kolejny rozdział, ale już wiem, iż nie jestem już sama.
Z miłością,
Jadwiga.


![Kurierowi upadła paczka? Czy musisz otwierać ją przy nim? Obalamy mity logistyczne [PORADNIK PRZED ŚWIĘTAMI]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2018/12/Kurier-poczta-pudelko-shutterstock_380086414.jpg)












