Katarzyna weszła do biura, lekko skinęła głową ochroniarzowi i minęła windę, kierując się w stronę schodów. Na piąte piętro zawsze wchodziła pieszo. Trzy razy w tygodniu chodziła na siłownię, częściej nie starczało czasu. choćby do swojego mieszkania na piętnastym piętrze często wchodziła po schodach, jeżeli pod koniec dnia pracy miała jeszcze siły.
Jej obcasy, wyraźnie wybijające rytm po płytkach holu, niedługo ucichły w głąbie klatki schodowej, jakby uniosła się w górę. Za plecami nazywano ją wiedźmą, jędzą, królową. W swoich trzydziestu sześciu latach wyglądała na dziesięć lat młodziej. Prawdziwy wiek zdradzały oczy – mądre, oceniające, oczy kobiety, która wiele przeszła. Ubierała się biznesowo, elegancko, a wprawny makijaż podkreślał jej naturalne piękno.
— Kto to? — zapytał młody mężczyzna, podchodząc do ochroniarza. Ten zmierzył go badawczym spojrzeniem.
— Dyrektor firmy audytorskiej «Feniks» — odpowiedział z szacunkiem korpulentny mężczyzna w średnim wieku.
Kobieta dawno już zniknęła, ale w holu unosił się jeszcze zapach jej perfum.
— Niezamężna? — dopytał młody człowiek, przeglądając plan biznesowego centrum w poszukiwaniu biura «Feniksa».
— A pan czego potrzebuje? — Ochroniarz już patrzył na niego podejrzliwie.
— Mam rozmowę kwalifikacyjną w «Norton».
— Nazwisko? — Ochroniarz wybrał numer na wewnętrznej linii.
Młody mężczyzna wymienił swoje dane.
— Proszę przejść. Siódme piętro, biuro siedemset siedemnaście — powiedział ochroniarz.
Tomasz skierował się w stronę windy, czując na plecach jego wzrok. Zapamiętał jednak, iż «Feniks» znajduje się na piątym piętrze. Wjechawszy na siódme, zeszedł schodami niżej. Od razu zobaczył nad szklanymi drzwiami duży czerwony napis: «Firma audytorska Feniks» i wszedł do środka. Zatrzymała go uprzejma uśmiechnięta dziewczyna za recepcją.
— Dzień dobry. W czym mogę pomóc? — powitała go.
— Dzień dobry. Dyrektor jest na miejscu? — zapytał Tomasz, tak jakby bywał tu wiele razy.
— Tak. Czy ma pan umówione spotkanie? Na której godzinę? — dziewczyna otworzyła kalendarz.
— Tak… To znaczy, nie. Chciałbym z nią porozmawiać.
— Obawiam się, iż bez zapisu nie będzie mogła się panu poświęcić. Na kiedy mam zapisać? — dziewczyna wzięła długopis, nie przestając się uśmiechać.
W tej chwili rozległ się stukot obcasów, i Tomasz zobaczył efektowną kobietę idącą korytarzem. Naprężył się jak drapieżnik widzący zdobycz.
— Katarzyno Lwowna, przyszedł gość, ale bez zapisu — powiedziała recepcjonistka.
— Widzi pani, byłem na rozmowie w «Norton». Pomyślałem, iż spróbuję szczęścia i tutaj — szczerze przyznał się Tomasz z zawstydzoną miną niesfornego ucznia.
Katarzyna Lwowna obrzuciła go bystrym spojrzeniem.
— Ma pan wykształcenie ekonomiczne? — Jej głos okazał się niski i przyjemny.
— Nie, prawnicze — w uśmiechu Tomasza było całe jego uroki.
— Cóż, jestem gotowa pana wysłuchać. Chodźmy. — I pierwsza ruszyła korytarzem, którym przed chwilą przyszła.
Szedł za nią, oceniając smukłą sylwetkę w szarym żakiecie i wąskiej spódnicy sięgającej do połowy kolan, piękne nogi wydające się jeszcze dłuższe dzięki wysokim szpilkom, wdychając zapach drogich perfum.
— Aniu, przez dziesięć minut nie łącz mnie z nikim — powiedziała do ładnej, młodej sekretarki w gabinecie i otworzyła dębowe drzwi.
— Proszę wejść.
Miękki, gruby dywan tłumił odgłos ich kroków. Katarzyna Lwowna usiadła na swoim miejscu na czele długiego, błyszczącego stołu. Wzrokiem wskazała rząd krzeseł po bokach.
— Na jakie stanowisko pan aplikuje?
— Nie wiem — odparł Tomasz, uśmiechając się przepraszająco.
— Myślę, iż lepiej wróci pan do kancelarii prawnej «Norton» — zimno stwierdziła Katarzyna.
— Szczerze mówiąc, nigdy nie pracowałem w firmie audytorskiej. Ale potrzebuję pracy, uczę się szybko. Daj mi szansę. Chciałbym spróbować — powiedział z zapałem.
Katarzyna znów przyjrzała mu się uważnie.
— Jeden z naszych najstarszych pracowników odchodzi na emeryturę. W ciągu dwóch tygodni wprowadzi pana w obowiązki. Pełne wynagrodzenie otrzyma pan dopiero po dwumiesięcznym okresie próbnym, jeżeli się sprawdzi. Zgadza się pan? — rzeczowo, oszczędnie w słowach powiedziała Katarzyna.
— Wszystko mi pasuje. Nie zawiodę, zobaczy pani. — Na twarzy Tomasza pojawiła się szczera radość.
— Ma pan dokumenty przy sobie?
— Tak. — Tomasz sięgnął do teczki.
Katarzyna skinieniem ręki go powstrzymała.
— Niech pan z nimi pójdzie do kadr, Ania pana zaprowadzi. Uprzedzam, służba bezpieczeństwa dokładnie sprawdza wszystkich pracowników. jeżeli nie ma pytań, oczekuję pana jutro. Ania opowie resztę. — Katarzyna opuściła wzrok na dokumenty na stole, dając do zrozumienia, iż rozmowa się skończyła.
Tomasz szedł do drzwi, czując na plecach jej przenikliwe spojrzenie.
— Surowa — powiedział do Ani, zamykając za sobą drzwi gabinetu.
Sekretarka choćby się nie uśmiechnęła. «Dobrze wytresowana» — pomyślał Tomasz.
Uważał, iż ma szczęście. Od razu znalazł pracę, a do tego szefowa — rewelacja. «Tylko nie spieszyć się, nie spłoszyć, bo znów będę na bruku» — pomyślał, idąc za Anią przez labirynt korytarzy z podobnymi jasnobrązowymi drzwiami.
— Dlaczego odszedł pan z poprzedniej pracy? — zapytała starsza kobieta, przeglądając książeczkę pracy.
— Siostra od dawna namawiała mnie do przyjazdu do Warszawy. W końcu się zdecydowałem. Natrafiłem na waszą firmę. Spodobała mi się nazwa — odparł Tomasz, wcale nie speszywszy się.
Nie mógł przecież powiedzieć, iż w Krakowie uwiódł córkę dyrektora. Głupia dziewczyna zaszła w ciążę, a on ledwo uciekł przed gniewem jej ojca.
Kobieta położyła przedKatarzyna uśmiechnęła się do swojej córeczki, otulając ją lepiej w kocyk, i pomyślała, iż prawdziwy feniks rodzi się nie z popiołów przeszłości, ale z siły matczynego serca.