W 2018 roku wówczas 57-letni Robert Laszkiewicz zapisał się na kartach Księgi Rekordów Guinnessa jako osoba, która odwiedziła największą liczbę kolejnych stolic podczas jednej długiej podróży rowerowej. Pokonał wtedy 11 423 kilometry i zgodnie z zasadami w jednym miejscu nie mógł przebywać więcej niż 11 dni. Z kolei na jego koncie powinno znaleźć się co najmniej 21 stolic, co miał udokumentować dziennikiem i paragonami. Ponieważ zdarzało się, iż nocował w dziczy, wcale nie było to takie proste, jak mogłoby się zdawać. Ostatecznie jednak dokonał niemożliwego i pojawił się w 24 metropoliach.
REKLAMA
Zobacz wideo "Polski Manchester" i stolica filmu. Co zobaczyć w Łodzi?
Polak odwiedził najwięcej stoli podczas jednej podróży rowerem. Zaskoczyli go... ludzie
Mężczyzna rozpoczął podróż 28 marca 2018 roku. Zaczął od Gibraltaru, a następnie odwiedził Lizbonę, Madryt, Paryż, Brukselę, Amsterdam, Kopenhagę, Berlin, Warszawę, Pragę, Wiedeń, Bratysławę, Budapeszt, Belgrad, Sofię, Skopje, Tiranę oraz Podgoricę. Ostatnim przystankiem był Rzym, z którym wiązały się szczególne wspomnienia. W wieku 22 lat uciekł z komunistycznej Polski i przybył do Włoch, gdzie spędził rok w obozie dla uchodźców w miejscowości Latina nieopodal stolicy. Pojawił się na jego dawnym terenie, gdzie teraz stoi uniwersytet oraz spotkał z osobą, z którą pracował w tym czasie. W 1886 roku wyemigrował do Kanady i zamieszkał tam na stałe.
W rozmowie z portalem vancouversun.com przyznał, iż od zawsze lubił aktywność fizyczną oraz często spędzał czas na świeżym powietrzu. Natomiast w samej podróży największym pozytywnym zaskoczeniem okazali się ludzie. - Byli niesamowici - zdradził. Nieznajomi zapraszali go, by rozbił namiot w ich ogrodzie, częstowali jedzeniem oraz winem. - Najlepszą częścią tej wyprawy była ogólna życzliwość ludzi wobec zupełnie obcego człowieka - powiedział, dodając, iż wielu z nich po prostu otwierało przed nim drzwi.
Pokonał na rowerze 11 423 kilometry. To w Polsce trafił na najgorsze drogi
Podróżnik dodał również, iż często jedynym sposobem komunikacji był tłumacz w telefonie oraz mowa ciała. - Zakładamy, iż wszyscy mówią po angielsku, ale to nieprawda - wyjawił. On sam, gdy po raz pierwszy przybył do Kanady, nie znał ani słowa w tym języku. Oprócz tego zdradził co nieco o samej podróży.
Jego zdaniem najgorszych kierowców spotkał w Paryżu, zaś na najgorsze drogi wiodły go przez... Dolny Śląsk. Natomiast na pytanie o najlepszych ludzi odpowiedział: byli wszędzie. - Po tej podróży pomyślałem: jest nadzieja dla tej planety - zdradził. Rowerowa podróż Roberta Laszkiewicza trwała 6 miesięcy i zakończyła się 8 października 2018 roku. Lubisz jeździć na rowerze? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.