Odszedłeś, by mogła się narodzić

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj postanowiłem opowiedzieć tę historię – może ktoś wyciągnie z niej lekcję, jak ja to zrobiłem.

Zosia nakryła do stołu, postawiła na kuchence żurek, upiekła pierogi z mięsem i kapustą – od dziecka wierzyła, iż miłość mężczyzny zdobywa się przez żołądek. Starała się, miała nadzieję, wierzyła. Pięć lat małżeństwa – bez efektu. Ani dziecięcego tupotu, ani nocnego płaczu. Lekarze tylko wzruszali ramionami: “Jeszcze może się udać”, a mąż odmawiał badań. Mikołaj stawał się coraz bardziej obojętny, nerwowy, prawie zimny. A teściowa nie przestawała wytykać Zosi jej winy.

“Nie dasz mi wnuków, bo nie potrafisz” – krzyczała Barbara. “Mój syn jest zdrowy, to ty się kiedyś bawiłaś!”

Zosia płakała po nocach. Obeszła dziesiątki specjalistów, przeszła badania, terapie. Wszystko na nic bez udziału Mikołaja. A on nie widział potrzeby, by ją wspierać – wychodził, trzaskając drzwiami, i krzyczał, iż łączy ich tylko kredyt.

A jednak przez cały czas wierzyła.

…Tego wieczoru, jak zwykle, czekała na niego z kolacją. W powietrzu unosił się zapach domowego jedzenia, ale zamiast powitania usłyszała:

“Co za bałagan?” – warknął Mikołaj, patrząc na stos naczyń.

“Gotowałam…” – zaczęła Zosia, ale ją przerwał.

“Nie ważne. Usiądź. Muszę ci coś powiedzieć.”

Serce Zosi zaczęło walić jak młot.

“To wszystko…” – gestem objął kuchnię. “To, co między nami… nie ma sensu. Mam inną. Kochamy się. Rozwodzę się.”

Zamarła. Przed chwilą na stole stygły pierogi, a teraz jej życie rozpadało się na kawałki.

“A nasze plany? Marzenia?” – wyszeptała.

“Mam teraz inne. przez cały czas chcę dziecka. Tylko z kimś innym.”

Wyszedł. Na zawsze.

Reszta była jak zły sen: sądy, podział majątku, wyrzuty, upokorzenia. Barbara domagała się mieszkania – w końcu jej “złoty synek” nie doczekał się potomka. Nikt nie współczuł Zosi. choćby matka nie potrafiła jej pocieszyć.

“Jeszcze jesteś młoda” – powtarzała Krystyna. “To dopiero początek.”

“Już nie chcę miłości, ani mężców” – łkała Zosia. “Jestem złamana.”

Ale Krystyna się nie poddawała. Wodziła córkę po lekarzach, wyciągała z depresji, raz za razem mówiła, by nie skreślała siebie.

Zosia ustąpiła – tylko dla matki. Wróciła do badań, pracy, sporadycznych spotkań z przyjaciółkami. Starała się nie wracać myślami do przeszłości. Myślała, iż jej serce jest już na zawsze zamknięte.

Aż pojawił się Wojtek.

“Nie pytam o przeszłość” – powiedział. “Chcę z tobą budować przyszłość.”

“Może nie dam ci dziecka” – wyznała.

“To weźmiemy kota. Albo psa, jeżeli zechcesz. Ważne, iż będziesz przy mnie.”

Zamieszkali razem. Po pół roku wzięli ślub. Kupili mieszkanie na kredyt, adoptowali dachowca. Zosia znów zaczęła się śmiać. Uczyła się szczęścia – i wychodziło jej.

Minęło pięć lat. Urodziła się Julka, potem Jasiek. Zosia nie mogła uwierzyć, iż to możliwe. Kochała i była kochana. Żyła w spokoju. StarA gdy przypadkiem spotkała Barbarę na rynku, ta tylko gorzko westchnęła: “Mój Mikołaj wciąż szuka tej jedynej, a ty… wyglądasz, jakbyś znalazła”.

Idź do oryginalnego materiału