Zbigniew Rokita stawia pytania o historię i pamięć, o polskość i lokalność, o piękno oczywiste i to bardziej ukryte, o przenikanie się ról oprawców i ofiar, ściągających i ściganych.
Czyta się jego tekst lekko, zanurzając się w nim jak w wody jeziora. Po wyjściu stając się nie całkiem tym samym, który wchodził.
Jeden reportaż, a tyle wrażeń.
Info dla osób niewidomych: okładka o barwie przydymionej rdzy. Na środku szpikulec, za nim trzy półkola, a dalej promienie jak z reflektora. Napisy białe, czcionka prosta.




