Odrodzenie z Popiołów

newsempire24.com 1 dzień temu

Feniks

Jadwiga weszła do biura, lekko skinęła głową ochroniarzowi i minęła windę, kierując się w stronę schodów. Na piąte piętro zawsze wchodziła pieszo. Trzy razy w tygodniu chodziła na siłownię, częściej nie starczało czasu. choćby do swojego mieszkania na piętnastym piętrze często wspinała się po schodach, jeżeli pod koniec dnia miała jeszcze siły.

Jej szpilki, wyraźnie wybijające rytm po płytkach holu, niedługo ucichły w głębi klatki schodowej, jakby uniosła się w górę. Za plecami nazywano ją czarownicą, jędzą, królową. W swoich trzydziestu sześciu latach wyglądała na dziesięć lat młodziej. Prawdziwy wiek zdradzały oczy – mądre, oceniające, oczy kobiety, która wiele w życiu przeszła. Ubierała się z biznesową surowością, a umiejętny makijaż podkreślał jej naturalne piękno.

— Kto to? — spytał podszedłszy do ochroniarza młody mężczyzna. Ten zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.

— Dyrektor firmy audytorskiej „Feniks” — z szacunkiem odparł pulchny mężczyzna w średnim wieku.

Kobieta dawno już zniknęła, ale w holu wciąż unosił się zapach jej perfum.

— Niezamężna? — rzucił młodzieniec, przeglądając plan centrum biznesowego w poszukiwaniu biura „Feniksa”.

— Co pana interesuje? — Ochroniarz już uważniej mu się przyglądał.

— Przyszedłem na rozmowę do „Nortona”.

— Nazwisko? — Ochroniarz sięgnął po telefon wewnętrzny.

Młody mężczyzna podał swoje dane.

— Proszę iść. Siódme piętro, biuro siedemset siedemnaście — oznajmił ochraniarz.

Marek ruszył w stronę windy, czując na plecach obserwujące go spojrzenie. Zapamiętał, iż „Feniks” mieścił się na piątym piętrze. Wjechawszy na siódme, zszedł więc schodami o dwa piętra niżej. Od razu zauważył nad szklanymi drzwiami duży czerwony napis „Firma Audytorska Feniks” i wszedł do środka. Zatrzymał go uprzejmy uśmiech młodej dziewczyny za recepcją.

— Dzień dobry. Czym mogę pomóc? — przywitała go.

— Dzień dobry. Dyrektor jest na miejscu? — spytał Marek, tak jakby bywał tu wiele razy.

— Tak. Czy ma pan umówione spotkanie? Na którą godzinę? — Dziewczyna otworzyła kalendarz.

— Tak… to znaczy, nie. Chciałbym się z nią zobaczyć.

— Obawiam się, iż nie będzie mogła pana przyjąć. Przyjmuje tylko po wcześniejszej rejestracji. Na który dzień mam pana zapisać? — Dziewczyna sięgnęła po długopis, nie przestając się uśmiechać.

W tej chwili rozległ się stukot obcasów, i Marek ujrzał efektowną kobietę, idącą w ich stronę korytarzem. Naprężył się jak drapieżnik, który wypatrzył zdobycz.

— Pani Jadwigo, przyszedł gość, ale bez zapisu — oznajmiła recepcjonistka.

— Widzi pani, byłem na rozmowie w „Nortonie”. Postanowiłem spróbować szczęścia i tutaj — szczerze przyznał Marek z zawstydzoną miną niesfornego ucznia.

Jadwiga obrzuciła go bystrym, szybkim spojrzeniem.

— Ma pan wykształcenie ekonomiczne? — Jej głos okazał się niski i przyjemny.

— Nie, prawnicze — Marek włożył w uśmiech cały swój wdzięk.

— No dobrze, jestem gotowa pana wysłuchać. Chodźmy. — I pierwsza ruszyła korytarzem, którym przed chwilą przyszła.

On podążał za nią, oceniając smukłą sylwetkę w szarym żakiecie i wąskiej spódnicy sięgającej do kolan, piękne nogi, które wydawały się jeszcze dłuższe dzięki wysokim szpilkom, wdychając zapach drogich perfum.

— Ninie, przez dziesięć minut nie łącz mnie z nikim — powiedziała do urodziwej młodej sekretarki przy biurku w przedpokoju i otworzyła dębowe drzwi.

— Proszę wejść.

Gruby, miękki dywan tłumił odgłos kroków i stukot jej obcasów. Jadwiga usiadła na swoim miejscu na czele długiego, politurowanego stołu. Wzrokiem wskazała rząd krzeseł po bokach.

— Na jakie stanowisko pan aspiruje?

— Nie wiem — odparł Marek i przepraszająco się uśmiechnął.

— Myślę, iż lepiej pan wróci do kancelarii prawnej Norton — zimno stwierdziła Jadwiga.

— Szczerze mówiąc, nigdy nie pracowałem w firmie audytorskiej. Ale potrzebuję pracy, uczę się szybko. Daj mi szansę. Chciałbym spróbować — powiedział z zapałem.

Jadwiga znów uważnie na niego spojrzała.

— Jeden z naszych najstarszych pracowników odchodzi na emeryturę. Przez dwa tygodnie zapozna pana z obowiązkami. Pełne wynagrodzenie otrzyma pan dopiero po dwumiesięcznym okresie próbnym, jeżeli się pan sprawdzi. Zgadza się pan? — rzeczowo, sucho oznajmiła Jadwiga.

— Wszystko mi odpowiada. Nie zawiodę, zobaczy pani. — Na twarzy Marka pojawiła się szczera radość.

— Dokumenty ma pan przy sobie?

— Tak. — Marek sięgnął do teczki.

Jadwiga skinieniem ręki go powstrzymała.

— Niech pan z nimi idzie do działu kadr, Nina pana zaprowadzi. Uprzedzam, służba bezpieczeństwa dokładnie sprawdza wszystkich pracowników. jeżeli nie ma pytań, oczekuję pana jutro. Nina wyjaśni panu resztę. — Jadwiga opuściła wzrok na dokumenty na biurku, dając tym do zrozumienia, iż rozmowa się skończyła.

Marek szedł w stronę drzwi, czując na plecach jej przenikliwe spojrzenie.

— Surowa — szepnął do Niny, gdy już zamknął za sobą drzwi gabinetu.

Sekretarka choćby się nie uśmiechnęła. „Wyszkolona” — zrozumiał Marek.

Uznał, iż ma szczęście. Od razu znalazł pracę, a do tego szefowa — rewelacja. „Tylko się nie śpieszyć, nie spłoszyć, bo znów zostanę na bruku” — pomyślał, podążając za Niną labiryntem korytarzy z podobnymi, jasnobrązowymi drzwiami.

— Dlaczego odszedł pan z poprzedniej pracy? — spytała starsza kobieta, przeglądając książeczkę pracy.

— Siostra od dawna namawiała mnie do przyjazdu do Warszawy. No i przyjechałem. Natrafiłem na waszą firmę. Spodobała mi się nazwa — odparł Marek, nie okazując zażenowania.

Nie powie przecież, iż w Łodzi uwiódł córZ kieszeni wydobył zdjęcie małej dziewczynki w białej sukience i przez chwilę wpatrywał się w nie z bólem, zanim wsunął je z powrotem i ruszył przed siebie, niepewny, czy kiedykolwiek jeszcze spotka Jadwigę i ich córeczkę.

Idź do oryginalnego materiału