Odrodzenie przez ogień

newskey24.com 1 miesiąc temu

Feniks

Kinga weszła do biura, ledwie skinęła głową ochroniarzowi i minęła windę, kierując się w stronę schodów. Na piąte piętro zawsze wchodziła pieszo. Trzy razy w tygodniu chodziła na siłownię, częściej nie starczało czasu. choćby do swojego mieszkania na piętnastym piętrze często wchodziła po schodach, gdy po pracy miała jeszcze siły.

Jej obcasy, wyraźnie wybijające rytm po płytkach holu, niedługo zamilkły w głębi klatki schodowej, jakby uniosła się w górę. Za plecami nazywano ją wiedźmą, suką, królową. W swoich trzydziestu sześciu latach wyglądała na dziesięć lat młodziej. Prawdziwy wiek zdradzały oczy – mądre, oceniające, oczy kobiety, która wiele przeszła. Ubierała się biznesowo, a staranny makijaż podkreślał jej naturalną urodę.

— Kto to? — zapytał podszedłszy do ochroniarza młody mężczyzna. Ten zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.

— Dyrektor firmy audytorskiej „Feniks” — odparł z szacunkiem korpulentny mężczyzna w średnim wieku.

Kobieta dawno zniknęła, ale w holu wciąż unosił się zapach jej perfum.

— Niezamężna? — dopytał młody człowiek, przebiegając wzrokiem po mapie biznesowego centrum w poszukiwaniu biura „Feniks”.

— A pan czego szuka? — Ochroniarz już przyglądał mu się z rosnącą nieufnością.

— Idę na rozmowę do „Nortona”.

— Nazwisko? — Ochroniarz sięgnął po telefon.

Mężczyzna wymienił swoje dane.

— Proszę przejść. Siódme piętro, biuro 717.

Aleksander skierował się w stronę wind, czując na plecach wzrok ochroniarza. Zapamiętał, iż „Feniks” był na piątym piętrze. Wjechawszy na siódme, zszedł po schodach na piąte. Od razu dostrzegł nad szklanymi drzwiami duży napis czerwonymi literami: „Firma Audytorska Feniks”. Wszedł do środka. Powstrzymała go uprzejma mina młodej dziewczyny za recepcją.

— Dzień dobry. W czym mogę pomóc? — przywitała go.

— Dzień dobry. Dyrektor jest na miejscu? — zapytał Aleksander, jakby bywał tu setki razy.

— Tak. Czy ma pan umówione spotkanie? Na którą godzinę? — dziewczyna otworzyła kalendarz.

— Tak… to znaczy nie. Chciałbym z nią porozmawiać.

— Obawiam się, iż nie będzie mogła pana przyjąć bez wcześniejszej rejestracji. Na który dzień mam pana zapisać? — Recepcjonistka sięgnęła po długopis, nie tracąc uśmiechu.

W tym momencie rozległ się stukot obcasów, a Aleksander ujrzał elegancką kobietę zmierzającą w ich stronę korytarzem. Naprężył się jak drapieżnik, który wyczuwa zdobycz.

— Kinga Szymańska, ten pan chciałby się z panią widzieć, ale nie ma umówionego spotkania — powiedziała recepcjonistka.

— Widzi pani, byłem na rozmowie w „Norton”. Postanowiłem spróbować szczęścia i tutaj — przyznał się Aleksander z miną zawstydzonego piątoklasisty.

Kinga Szymańska zmierzyła go szybkim, przenikliwym spojrzeniem.

— Ma pan wykształcenie ekonomiczne? — Jej głos był niski i przyjemny.

— Nie, prawnicze. — Aleksander wylał w uśmiechu całe swoje wdzięczenie.

— No cóż, wysłucham pana. Chodźmy. — Skinęła głową i ruszyła korytarzem, którym przed chwilą przyszła.

Szedł za nią, oceniając smukłą sylwetkę w szarym żakiecie i obcisłej spódnicy sięgającej do połowy kolan, piękne nogi, wydające się jeszcze dłuższe dzięki wysokim szpilkom, wdychając zapach drogich perfum.

— Aniu, przez dziesięć minut nie łącz mnie z nikim — powiedziała do młodej sekretarki w recepcji, po czym otworzyła dębowe drzwi.

— Proszę wejść.

Gęsty dywan tłumił odgłos kroków i stukot jej obcasów. Kinga Szymańska zajęła miejsce na czele długiego, wypolerowanego stołu. Wzrokiem wskazała na krzesła po bokach.

— Na jakie stanowisko pan aspiruje?

— Nie wiem — odparł Aleksander, uśmiechając się przepraszająco.

— Sądzę, iż lepiej wróci pan do „Norton”. — Głos Kingi był zimny jak lód.

— Szczerze? Nigdy nie pracowałem w audycie. Ale potrzebuję pracy, uczę się szybko. Proszę dać mi szansę. Chciałbym spróbować — powiedział z ogniem w głosie.

Kinga znów przyjrzała mu się uważnie.

— Jeden z naszych najdłużej pracujących członków zespołu odchodzi na emeryturę. Przez dwa tygodnie wprowadzi pana w obowiązki. Pełne wynagrodzenie otrzyma pan dopiero po dwóch miesiącach próbnych, jeżeli się sprawdzi. Zgadza się pan? — mówiła oszczędnie, po biznesowemu.

— Wszystko mi pasuje. Nie zawiodę, zobaczy pani. — Na twarzy Aleksandra zagościła szczera radość.

— Ma pan dokumenty przy sobie?

— Tak. — Aleksander sięgnął po teczkę.

Kinga skinieniem ręki go powstrzymała.

— Proszę zanieść je do HR, Ania pana zaprowadzi. Uprzedzam, służba bezpieczeństwa dokładnie weryfikuje wszystkich pracowników. jeżeli nie ma pytań, oczekuję pana jutro. Ania powie panu resztę. — Kinga spuściła wzrok na dokumenty na biurku, dając do zrozumienia, iż rozmowa się skończyła.

Aleksander szedł do drzwi, czując na plecach jej przenikliwe spojrzenie.

— Sroga — rzucił Ani, zamykając za sobą drzwi gabinetu.

Sekretarka choćby się nie uśmiechnęła. „Wyszkolona” — pomyślał Aleksander.

Uznał, iż ma szczęście. Natychmiast znalazł pracę, a szefowa to istny ideał. „Tylko nie spieszyć się, nie spłoszyć, bo znów zostanę z niczym” — myślał, idąc za Anią labiryntem korytarzy z identycznymi, jasnobrązowymi drzwiami.

— Dlaczego odszedł pan z poprzedniej pracy? — zapytała starsza kobieta, przeglądając książeczkę pracy.

— Siostra od dawna namawiała mnie do przyjazdu do Warszawy. W końcu się zdecydowałem. Natrafiłem na waszą firmę. Spodobała mi się nazwa — odpowiedział Aleksander bez cienia zakłopotania.

Nie powie przecież, iż w Łodzi uwiódł córkę dyrektora. Głupia dziewczyna zaszła w ciążę, a on ledwie uszedł z życiem przed gniewem jej ojca.

Kobieta podsunęła mu szablon podania i czystGdy Kinga wróciła do domu, przytuliła córeczkę mocniej niż zwykle i uśmiechnęła się, wiedząc, iż prawdziwy Feniks rodzi się nie z popiołów przeszłości, ale z miłości, która pozostaje.

Idź do oryginalnego materiału