Odpłata dla niewiernego męża

newsempire24.com 1 tydzień temu

Ten wieczór podzielił życie Zosi na „przed” i „po”.

— Rozumiesz, Zosia, poznałem inną. Pasujemy do siebie idealnie. Romantycznie! Nie tak jak u nas: raz na ruski rok — oświadczył Krzysiek, ściągając z palca obrączkę.

Mówił to z szyderstwem, jakby problem leżał wyłącznie po jej stronie. Zosia wysłuchała w milczeniu. Nie błagała, nie płakała, nie zatrzymywała. Puściła.

— Nie będziemy się dzielić. Mieszkanie jest moje, kupione przed ślubem, samochód też. Psa tym bardziej nie oddam. Choć wzięliśmy go w małżeństwie, to moja odskocznia — powiedziała chwilę później.

— Mnie ten zwierzak nie obchodzi. Zabieraj. Ale za mieszkanie i auto bym się uciął.

— Gdybyś na nie łożył — przerwała Zosia. — Tak się składa, iż nie.

Krzysiek próbował coś udowadniać, ale w końcu wyszedł. A ona została — z psem, Burem, i z pragnieniem zemsty. Za wszystko.

Zosia ciężko przeżywała zdradę.

— Chyba już nigdy nikomu nie zaufam — zwierzała się przyjaciółce.

— Nie rozumiem, jak mogłaś go tak po prostu wypuścić. Trzeba było dać mu nauczkę.

— Jak?

— Przytrzymać, a potem rzucić.

Zosia tylko wzruszyła ramionami.

— Zemsta to danie, które podaje się na zimno. Poczekaj, wróci.

— Dlaczego tak uważasz?

— Byliście razem siedem lat, a ta Kinga to tylko przelotny romans z klubu fitness. Do tego młodsza o piętnaście lat. niedługo zrozumie, jaki błąd popełnił.

I tak się stało.

Minęły ledwie trzy miesiące, gdy Krzysiek pojawił się ponownie.

— Jesteś w domu? Przejadę się, muszę wpaść.

— Po co?

— Zostawiłem u Ciebie ulubiony parasol. Jesień, potrzebny mi będzie.

— No to zabieraj… — Zosia nie protestowała, pozwalała byłemu przychodzić i przeszukiwać szafy w poszukiwaniu zapomnianych rzeczy. Patrzyła, jak się męczy. Miała wrażenie, iż szuka pretekstu, by ją odwiedzać.

Gdy wyniósł już ostatni gwóźdź, znalazł nowy powód:

— Zosia, zaraz podjadę. Czekaj.

— Coś jeszcze zapomniałeś? — zdziwiła się, zacierając ręce z satysfakcją, iż zachowuje się dokładnie tak, jak przewidziała przyjaciółka.

— Burego dawno nie widziałem. Tęsknię za nim. Jestem pewien, iż on też.

— Bur? Za Tobą? Nie ma mowy! Myślisz, iż psy i kobiety czekają na tych, którzy je zdradzili?

— I tak przyjadę. Kinga zamknęła drzwi na klucz, którego nie mam, i pojechała na fitnessowy wyjazd. Muszę jakoś przetrwać do jutra.

— Jedź do hotelu.

— Ale… mogę chociaż na kolację?

— Dobrze — ulitowała się Zosia.

Krzysiek przyjechał.

— Ta Twoja ziemniaczana zapiekanka z grzybami… Dałbym za nią duszę! — wychwalał kuchnię byłej żony. — U Kingi wszystko takie… bez smaku. Ciągle na diecie. Poprosiłem o usmażenie ziemniaków, a ona się darła! Mówi, iż jestem gruby…

Zosia wybuchnęła śmiechem. Były mąż wyglądał żałośnie. W ciągu trzech miesięcy tych „wspaniałych” relacji nie tylko schudł — wyglądał, jakby się skurczył. I postarzał o dobrych dziesięć lat.

— Jedz. Powinieneś wręcz przytyć — powiedziała, krojąc duży kawałek mięsa dla Bura. Krzysiek śledził wzrokiem ten kęs i pomyślał, iż pies Zosi je lepiej niż on u Kingi.

— Już czas — oznajmiła, widząc, iż były się najadł i rozsiadł przed telewizorem. Tak jak dawniej.

— Daj mi chociaż odpocząć! Dawno nie miałem tak miłego wieczoru.

— Mam też inne sprawy poza Tobą.

— Serio?! — zmrużył oczy. Nie mógł uwierzyć, iż jego Zosia, zawsze „wierna kobieta”, znalazła kogoś innego.

— Mam randkę — powiedziała, obserwując jego reakcję.

— Z kim?

— Nie Twój interes. Zwolnić mieszkanie. I kanapę. Będzie potrzebna.

Twarz Krzysztofa wydłużyła się. Musiał jednak zebrać się w sobie i wyjść. Liczył, iż Zosia z sentymentu „zaoferuje” mu nie tylko kanapę, ale i czułość.

Przy wyjściu rzucił jeszcze:

— Kłamiesz, Zosia. Nikt do Ciebie nie przyjdzie.

— A to dlaczego?

— Gdyby przyszedł, dawno naprawiłby kran. Żaden porządny facet nie zostawiłby ukochanej kobiety w takim stanie.

— Moi mężczyźni przychodzą tu nie po to, by naprawiać krany, ale dla przyjemności. Więc idź, Krzysiek. Naprawiaj krany u Kingi. Ale coś mi mówi, iż tam już nic nie da się naprawić.

— Ja się na tym nie znam. Za to w innych rzeczach jestem dobry.

— Mój nowy jest lepszy — odparła i zatrzasnęła drzwi przed jego nosem.

Przez wizjer obserwowała, jak się wierci, w końcu odszedł.

Zadzwonił po dwóch dniach.

— Czego chcesz?

— Tęsknię. Byliśmy razem tyle lat. To chyba nawyk.

Z początku Zosi sprawiało przyjemność, iż były narzeka na Kingę, iż wraca i staje się od niej zależny. Robiła wszystko, by widział, jak dobrze jej się bez niego żyje. Chciała, żeby pożałował zdrady… Ale teraz Krzysiek zaczynał ją męczyć. Z każdą wizytą rozumiała, iż uczucia minęły. Nie czuła choćby nienawiści. Chęć zemsty zniknęła.

— Co mam robić? Jak się go pozbyć? — spytała przyjaciółkę.

— Zemścić się. Czas nadszedł.

— Wiesz, kochanie… Myślę, iż już się sam ukarał. Jest nieszczęśliwy z tą Kingą, a ja nie chcę go brać z powrotem, choćby po to, by potem rzucić.

— W takim razie ignoruj go. Nie wpuszczaj i nie odbieraj telefonów.

Zosia spróbowała… Ale było tylko gorzej. W Krzyśku obudził się instynkt zdobywcy. Zrozumiał, iż była żona się wymyka, a „zapasowe lotnisko” zamyka.

Zaczęły się telefony z różnych numerów. Czekanie pod drzwiami. Kwiaty i prezenty w pracy.

— Krzyś, przestań. Naprawdę zaczęłam nowe życie — była w szoku. Gdyby pół roku temu powiedziano jej, iż tak się będzie zachowywał, nie uwierzyłaby.

Teraz z psem chodziła na spacery do innej dzielnicy, by nie dać się śW końcu pewnego dnia, gdy Krzysiek znów pojawił się pod jej drzwiami, Zosia uśmiechnęła się do niego spokojnie, zamknęła drzwi na klucz i odeszła, czując, iż wreszcie jest wolna.

Idź do oryginalnego materiału