Odnaleziony dziadek: jak wnuk przywrócił chęć do życia babci

twojacena.pl 3 dni temu

Wykopany dziadek: jak wnuczek przywrócił babci euforia życia

Ludmiła i Krzysztof pojechali z synem Witkiem na wieś, aby odwiedzić matkę Ludmiły i zostawić chłopca u babci na wakacje. Po drodze zaopatrzyli się w jedzenie: kiełbasa, ulubiony torcik mamy – wszystko, co lubi. Ale Teodora Stanisławówna przywitała ich bez entuzjazmu. Na stole stała tylko herbata, bez żadnych przysmaków. Choć lodówka była pełna po brzegi, babcia prawie nic nie tknęła. Wyglądała na zmęczoną – od razu położyła się na kanapie.

Na dworze kapuśniaczek – śnieg topniał w wiosennym słońcu. Ludmiła stała przy oknie i mrużyła oczy od jasnego światła. „Jak pięknie!” – pomyślała, wspominając ojca, który odszedł dwa lata wcześniej. Zawsze witał wiosnę z radością: „No i przetrwaliśmy zimę!” Jego pogoda ducha, żarty, przytulanie… A mama – surowa, ale pełna życia, potrafiła się uśmiechać pomimo narzekania. Naprawdę się kochali. Teraz Teodora zdawała się gasnąć. Po śmierci męża – jakby się zgubiła.

Zadzwoniła siostra Halina. Głos miał wyraźnie zaniepokojony:
– Ludka, mamie jest naprawdę źle. Mówi, iż zmęczyło ją życie. Nic jej już nie cieszy – chce do ojca…

– Przyjedziemy z Krzysiem w weekend, na pewno – obiecała Ludmiła. Ale serce się ścisnęło. Może jednak zabrać mamę do siebie? Nie radzi sobie sama…

W domu też nie brakowało kłopotów. Starsza córka Dagmara – to prawdziwy charakter, ciągle kłóci się z ojcem, oznajmiła, iż jak tylko skończy 18 lat, wyprowadzi się. Ma dość „presji”. A młodszy Witek – non-stop wpatrzony w telefon.

– Jedźmy do mamy i zabierzmy Witka. Niech odpocznie od ekranu – zaproponował Krzysztof.

Witek przewrócił oczami:
– A co ja tam będę robił?!

– Odpoczniesz! – odcięła się Dagmara. – My też od ciebie…

W weekend, z torbami pełnymi jedzenia, wyruszyli na wieś. Matka znów wyszła ich powitać, ale wyglądała blado. Krzysztof mrugnął do Ludmiły – „udaje”. Jednak i tak była wyczerpana, odmówiła jedzenia, tylko herbatę. Gdy Ludmiła spytała, czy mogą zostawić Witka, Teodora machnęła ręką: „Zostawiajcie”.

Witek, nadąsany, został. Babcia poszła do pokoju i… rozpłakała się. A potem przypomniała sobie, jak poznała swojego Władysława. Jak on, nieporadny i nieśmiały, nieśmiało podchodził. Jak ciotka ich zeswatała… Wszystko to było wiosną. I teraz – znowu wiosna. A jego nie ma…

Nagle – krzyk. Babcia podskoczyła. Witek! Przytrzasnął sobie palec. Stał, wściekły i żałośnie skrzywiony.

– Czemu taki zły, Witusiu? Głodnyś? – zapytała łagodnie.

– Od ich jedzenia boli mnie brzuch… Nie będę jadł – burknął chłopiec. – Lepiej ugotuj tę swoją mleczną zupę. No wiesz, tę słodką, z masłem…

Babcię ścisnęło w piersi. Władysław też uwielbiał tę zupę. Prosił o nią, gdy było mu smutno. I babcia, stękając, wstała.

– Tylko zjesz ze mną, dobrze? Samotnie mi – dodał Witek.

I tak zamieszkali razem. Ludmiła dzwoniła codziennie. Na początku babcia odpowiadała oschle. Potem zaczęła narzekać:

– Ani rusz nie mogę go nauczyć wycierać butów! Zawsze mówi, iż go brzuch boli. Więc go leczę: jak nie dostanie cukierków, od razu mu przechodzi. I już nie wnosi błota do domu. Rozumnego mam!

Krzysztof się śmiał:
– No i świetnie! Ma teraz na kim swoje frustracje wyładowywać – życie ruszyło!

Po tygodniu rodzice przyjechali po syna. A on – nie chce wracać! Babcia ledwo powstrzymuje łzy.

– Zupełnie jak Władysław… I uparty, i czuły, i cwaniak jeden!

– Nie płacz, babciu. niedługo przyjadę – poważnie obiecał Witek.

– Czekam na ciebie, Witusiu. Mamy tyle roboty – i ogródek, i furtkę, i wszystko dookoła. Wszystko mi obiecałeś!

– Wszystko zrobię, babciu. Przyrzekam!

Teodora uśmiechnęła się przez łzy.

– Będzie do mnie dzwonić, więc oddajcie mu telefon! – stanowczo powiedziała rodzicom.

– No i jak ty to wymyśliłeś, żeby ich do siebie przekonać? – w domu zaśmiała się Ludmiła do męża.

– Kowalski ironią Kowalskiego! Nasz Witek – każdego ruszy. choćby mamę z kanapy ściągnął. A ona już się pakowała na tamten świat…

Teraz znów ma dla kogo żyć. Bo Witek – to żywy portret dziadka. A babcia potrafi wychowywać. Patrz, jaką mi żonę wychowała! – dodał Krzysztof.

I rozśmiali się. Życie, jak się wydaje, znów zaczęło się układać.

Idź do oryginalnego materiału