Pamiętam, iż swego czasu czerń była moim ulubionym kolorem (pomimo,że z definicji czerń to nie kolor a raczej jego brak ale mniejsza z tym). Oczy podkreślone dookoła czarną kredką, czarne legginsy, włosy pofarbowane granatową czernią, choćby czarny lakier do paznokci ;) tak wspominam mój nastoletni styl. w tej chwili dużo się w nim zmieniło i przede wszystkim (całe szczęście) porzuciłam taki mroczny makijaż na rzecz zdecydowanie bardziej delikatnego. w tej chwili wystarcza mi maskara, a sporadycznie eyeliner oraz sztuczne rzęsy, co zdecydowanie wygląda o wiele lepiej i subtelniej niż wyżej wspomniany rodzaj makijażu. Włosów już nie 'katuję' i farbuję bardzo rzadko, zwykle tylko odrost. Za to jeżeli chodzi o czarne ubrania to jakoś od roku zamiast czerni królowała w mojej szafie szarość. Podczas ostatnich, większych zakupów w H&M udało mi się znaleźć kilka świetnych ubrań, które z pewnością wkroczą ze mną w sezon jesienny :) Jednym z takich nabytków jest bluzka z wycięciem na ramionach. Za dekoltami szczerze nie przepadam, więc pomysł na taki detal w postaci wycięć uważam zdecydowanie za genialny i już mam ochotę na więcej tego typu bluzek.
Tym razem, zupełnie nieświadomie zestawiłam moje ulubione egzemplarze ubrań oraz ukochane buty i wyszło całkiem czarno :)) Podobam się sobie w takim wydaniu a obecne trendy uważam za niesamowicie zmysłowe i kobiece. Właśnie we wspomnianej wyżej 'sieciówce' udało mi się kupić ciuchy w 100% pasujące do mojego stylu, który w tej chwili można nazwać smart casual'owym, co oznacza sportową elegancję, którą wręcz uwielbiam, jednak od czasu do czasu lubię też ubrać szpilki i czuć się jak prawdziwa kobieta :) I taki właśnie jest dzisiejszy post. Utrakobiecy.
Pozdrawiam Was cieplutko.
A ja zachwycam się wrzosami jak co roku o tej porze :)