Odkryłam jego drugi telefon… Ale prawda mnie zaskoczyła

newskey24.com 6 dni temu

Odkryłam u niego drugi telefon… Ale prawda okazała się zupełnie inna, niż się spodziewałam.

Z Dawidem byliśmy razem ponad dziesięć lat. Wydawałoby się, iż po tylu latach ludzie powinni stać się sobie bliżsi, rozumieć się bez słów. Tymczasem od jakiegoś czasu czułam, iż między nami rośnie niewidzialna ściana. Stał się zamknięty, wycofany. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu wygasły te pierwsze, romantyczne uczucia. Ale bolało. Przecież przeszliśmy razem przez wiele: przeprowadzki, kłopoty finansowe, choroby rodziców, wychowanie syna… Czy to nie powinno scementować związku?

Pewnego wieczoru, sprzątając w sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe rzeczy. Z szafy wypadła stara męska kurtka Dawida, której, jak sądziłam, nie nosił od kilku lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wysunął się telefon. Niewielki, niepozorny, z lekko sfatygowaną obudową. Był naładowany i wyciszony. To wydało mi się dziwne. Wyglądał na używany, a jednak mój mąż nigdy o nim nie wspominał.

Pierwszym odruchem było odłożyć go z powrotem i udawać, iż nic się nie stało. Ale ciekawość wzięła górę. Nie szukałam pretekstu do awantury, ale tajemnice w małżeństwie to nigdy nic dobrego.

Otworzyłam menu. Nie było żadnych połączeń – ani wychodzących, ani przychodzących. Tylko wiadomości. Wyłącznie odebrane. I wtedy serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Pierwsza wiadomość:

„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia wkrótce.”

Kolejna:

„Jesteś zły? Nie chciałam. Po prostu jestem zmęczona. Biegnę do sklepu, nie gniewaj się.”

I jeszcze jedna:

„Nie powinieneś na mnie tak krzyczeć. Jest mi smutno. Ale i tak cię całuję.”

Zamarłam. Te słowa były… pisane przez mężczyznę? Nie – wręcz przeciwnie, wyraźnie do kobiety. Przewinęłam dalej. Wszystkie wiadomości były podobne: czułe, pełne żalu, pożegnalne, namiętne. I żadna nie miała odpowiedzi.

Trzęsłam się ze złości. Dłonie miałam wilgotne, a w gardle ściskało mi się tak, iż ledwo mogłam oddychać. Czy on… miał kogoś? Mężczyznę? A może to kobieta się tak podpisywała? Albo pisał do samego siebie? Nie rozumiałam i ta niepewność potęgowała tylko strach.

Dotarłam do najstarszej wiadomości. Brzmiało to tak:

„Nie umiem mówić. Gdy jesteś blisko, tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój sekretny dziennik o tobie. Ten telefon to mój cichy przyjaciel. Będę tu zapisywał wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. A jeżeli kiedyś znajdziesz ten telefon, wiedz – on jest cały o tobie.”

Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. To było o mnie. Przez cały ten czas on prowadził… dziennik. Opisywał nasze kłótnie, swoje uczucia, to, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam wpisy sprzed prawie dwóch lat. Próbował ratować nasz związek na swój sposób. Milczał, ale pisał.

Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie udawałam, iż nic się nie stało. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Wszystko znalazłam.” Nie spanikował, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo milczeliśmy.

A potem wpadliśmy na pomysł: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Wszystko, co ważne. Uczucia, troski, żale, pragnienia. I będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.

W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, o dziwo, znów się zakochałam. W tego samego Dawida, z którym kiedyś zaczynałam wszystko od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób, by kochać.

Idź do oryginalnego materiału