Odkrycie pod wanną

newsempire24.com 4 dni temu

Znalezisko pod wanną

Tydzień spędzony w łóżku z gorączką i kaszlem minął. Małgosia przeciągnęła się w łóżku i uśmiechnęła się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła się naprawdę dobrze. Poranek rozpoczął się od promieni słonecznych wpadających przez zasłony. Małgosia była pełna energii i determinacji.

— No to co, czas na kawę i porządki! — powiedziała z euforią do siebie, wstając z łóżka.

W kuchni czekał jej mąż, Piotr, który już pił kawę i przeglądał wiadomości na swoim starym laptopie.

— Dzień dobry — mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

— Dzień dobry! — odpowiedziała Małgosia z radością. — Dziś czuję się jak milion dolarów! Postanowiłam zrobić generalne porządki. Łazienkę umyję nowym środkiem, który kupiłam przed chorobą.

Piotr tylko skinął głową, wyraźnie nie podzielając jej entuzjazmu.

— Może innym razem? Czemu akurat w mój dzień wolny? Jeszcze mnie do tej roboty wciągniesz, a ja chciałem odpocząć…

— Nie martw się, kochanie, mój entuzjazm wystarczy za nas oboje! — zapewniła Małgosia, kończąc kawę i przegryzając tosta z awokado.

Nuciła coś pod nosem, gdy zakładała gumowe rękawice. Jak to dobrze, iż dzieci dorosły i nie trzeba sprzątać tak często! Córkę wydali za mąż rok temu, syn od września studiuje i mieszka w akademiku… Trzeba będzie do niego zadzwonić! Małgosia wzięła słoik z nową pastą czyszczącą, która obiecywała blask i świeżość w kilka minut. Jej czuły po chorobie nos nie wyczuł żadnej chemii w zapachu, wręcz przeciwnie, pachniało lawendą albo czymś jeszcze bardziej przyjemnym.

Najpierw zajęła się umywalką, potem sedesem, a potem dotarła do wanny. Pasta działała, a zapach kwiatów wypełnił całe pomieszczenie.

— No coś takiego! — powiedziała z podziwem, patrząc na błyszczącą powierzchnię. — Teraz jesteś jak nowa!

Jednak jej entuzjazm nie osłabł. Postanowiła, iż skoro zaczęła sprzątanie, to doprowadzi je do końca. Klęknęła i zajrzała pod wannę.

— O, ile tam kurzu! — zawołała, chwytając szmatkę.

Wtedy jej wzrok padł na coś błyszczącego. Małgosia wyciągnęła rękę i wydostała spod wanny szklaną słoiczek po kawie. W środku leżały starannie złożone banknoty.

— Co to jest? — zdziwiła się, otwierając słoik.

Wyszła z łazienki, trzymając słoik w rękach. Piotr przez cały czas siedział przy laptopie, ale zobaczywszy jej wyraz twarzy, zaniepokoił się.

— Piotrze, co to jest? — zapytała, pokazując słoik.

Zamarł na chwilę. Po jego twarzy przebiegł nerwowy tik, ale gwałtownie się opanował i wzruszył ramionami:

— Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Może to twoje oszczędności? — powiedział, przełykając ślinę i spoglądając na słoik jakby zawierał ostatni kawałek chleba na świecie.

Jego spojrzenie było pełne ledwo skrywanego bólu, ale Małgosia tego nie zauważyła. Już otworzyła słoik i z niedowierzaniem wyjęła pieniądze.

— Moje oszczędności? — zaśmiała się Małgosia. — Nie chowałabym pieniędzy pod wanną. To na pewno twoja robota.

Piotr podniósł ręce jakby się poddawał, ponownie przełykając przykry gulę w gardle.

— Przysięgam, nie mam pojęcia, skąd to. Może zostawili je poprzedni właściciele?

Małgosia zmrużyła oczy.

— Mieszkamy tu już pięć lat. Nie sądzę, żeby zostawili tu pieniądze.

Piotr starał się wyglądać swobodnie, obserwując każdy ruch rąk Małgosi. Tymczasem Małgosia postanowiła, iż skoro znalazła pieniądze, to teraz są jej. Z uśmiechem przeliczyła banknoty. W jej oczach pojawił się błysk zdrowej chciwości.

— No cóż, skoro nikt się nie przyznaje, to znaczy, iż mam szczęście — powiedziała.

Piotr próbował interweniować. Zaczął mówić słodkim głosem, z trudem kontrolując emocje:

— Może kupimy coś pożytecznego? Na przykład nowy laptop? Ten ledwie działa. Mam na oku jeden, z mocnym procesorem…

— Laptop? — prychnęła Małgosia. — Po co mi twój laptop? Mam lepszy pomysł.

Następnego dnia Małgosia wróciła do domu z pięknym pudełeczkiem. W środku był zestaw biżuterii: kolczyki, pierścionek i delikatny wisiorek. Z dumą pokazała je Piotrowi.

— No i jak? — zapytała, zakładając pierścionek, promieniejąc z radości, jakby czuła się jak Kleopatra. — Prawda, iż przez cały czas wyglądam świetnie? Co?

Jej wyraz twarzy jasno mówił Piotrowi: “Tylko spróbuj powiedzieć, iż nie!”

— Piękne — odpowiedział mąż, starając się ukryć rozczarowanie i gorycz. — Jesteś moją naj, naj, teraz boję się, iż cię ktoś nie porwie.

Małgosia przez cały wieczór prezentowała się w nowej biżuterii, opowiadając o znalezieniu skarbu i udanym zakupie wszystkim: przyjaciółkom, mamie, teściowej. Przed snem, o dziesiątej, starannie ułożyła swoje skarby na szafce przy łóżku, aby rano od razu założyć je do pracy.

Piotr nie mógł długo zasnąć, czego nie można powiedzieć o Małgosi — zasnęła już po piętnastu minutach. Wiedząc, iż żona śpi mocno, Piotr ostrożnie zakradł się do drzwi balkonowych i wysunął swoje nieszczęśliwe ciało na zewnątrz. Tam, w pudełku po sokowirówce, znalazł schowaną paczkę papierosów i paczkę miętowej gumy do żucia.

Najpierw zapalił. adekwatnie rzucił palenie dawno temu… Małgosia nalegała z powodu częstych zapaleń oskrzeli i zapalenia płuc. Tak czy inaczej, przez ostatni rok żadnej sezonowej choroby! Nieco uspokojony dawką nikotyny, Piotr wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer przyjaciela.

— No co, stary — powiedział — do gry włączę się jeszcze nieprędko, będziecie musieli poradzić sobie beze mnie… Tak, żona znalazła moją skrytkę. Pół roku oszczędzałem, uzbierała się akurat potrzebna kwota. A ona wzięła i kupiła sobie biżuterię.

— Ciężko — współczuł przyjaciel. — No ale nic, jeszcze nazbierasz.

Piotr westchnął i rzucił okiem na sypialnię. Małgosia smacznie spała, a obok niej, na szafce, leżała jej nowa biżuteria, lśniąca i dla niego bezużyteczna, ale sprawiająca jej tyle radości.

— Taa… Ale przynajmniej żona się ożywiła. choćby stwierdziła, iż dla takiej biżuterii nie szkoda zrzucić pięć kilogramów, bo nie wygląda wystarczająco efektownie. No to choćby się cieszę, iż tak się uszczęśliwiła.

Następnego ranka Małgosia znowu była w świetnym nastroju. Założyła nowe kolczyki i wisiorek, podziwiając swoje odbicie w lustrze.

— No i jak, dobrze wyglądam? — zapytała Piotra.

— Świetnie — odpowiedział, starając się szczerze uśmiechnąć, podziwiając promienne oczy żony.

Tak, zdecydowanie, kobietę trzeba czasem rozpieszczać! Ale w głębi duszy już planował, gdzie ukryje następną skrytkę. Tym razem na pewno nie pod wanną…

Idź do oryginalnego materiału