Kasia teraz jest pewna, iż kobiety, które rozwiodły się z mężami jeszcze w młodym wieku i żyły samotnie, są znacznie szczęśliwsze. Tak uważa, patrząc ze swojej perspektywy i życiowego doświadczenia.
– Może któraś z kobiet się ze mną nie zgodnie – mówi przyjaciółce Zosi – ale ja tak teraz myślę.
– Być może, ale uważam, iż każda kobieta ma swoją własną drogę, więc nie można mówić za wszystkie – odpowiedziała niepewnie Zosia. – Bo niektóre panie, które były nieszczęśliwe w pierwszym małżeństwie, znajdują szczęście w drugim, a inne dopiero w trzecim.
– Możliwe, nie będę się kłócić, ale zostaję przy swoim zdaniu – odparła Kasia. – jeżeli wziąć mój przypadek, to przeżyłam ogromny stres, a przecież przede mną starość, a on rozdeptał wszystkie moje uczucia. Teraz już nikomu nie ufam.
Kasia z mężem Jackiem, teściową mieszkającą na tym samym piętrze i czternastoletnim synem Bartkiem spotkali Nowy Rok w domu. Wszystko było idealne – Kasia od wieczora przygotowała świąteczny stół, teściowa pomagała, więc świętowali w rodzinnym gronie. Pierwszego stycznia obudzili się późno, bo długo nie spali, a do tego za oknem było głośno od petard i fajerwerków. Teściowa wróciła do siebie wcześniej.
Ten rok zaczął się dla Kaski ciężko i niespodziewanie. Po południu Jacek zniknął. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał, nie mówiąc nikomu ani słowa. Po prostu się ulotnił.
Gdy zapadła noc, nie mogła zasnąć. Martwiła się, a do głowy zaczęły przychodzić czarne myśli.
– A nuż Jacek miał wypadek? – ból głowy od nadmiaru zmartwień był nie do zniesienia.
Kasia czekała, iż może ktoś zadzwoni i coś powie o mężu. Ale cisza. Telefon Jacka był niedostępny. Nie spała całą noc, rano ledwo wstała z bólem głowy i wysokim ciśnieniem. Postawiła czajnik. Minęło trochę czasu, syn jeszcze spał, gdy na telefon przyszła wiadomość od męża: *„Nie szukaj mnie, odszedłem od ciebie”*.
Zadrżały jej ręce, serce waliło jak szalone. Nie wiedziała, co robić.
– Pójść do teściowej, pokazać jej wiadomość – pomyślała, ale zaraz uznała – nie, nie ma sensu jej teraz denerwować.
A potem nagle przyszła inna myśl:
– A adekwatnie dlaczego miałabym ją oszczędzać? Może jest w zmowie z synem? Nie, pójdę i pokażę jej tę wiadomość.
Zdecydowanym krokiem podeszła do sąsiednich drzwi i zadzwoniła.
– Proszę, zobacz, co twój syn mi napisał – powiedziała z goryczą.
– Kasieńko, to niemożliwe, on przecież nigdy nic nie mówił. A ty niczego nie zauważyłaś? – szczerze zdziwiła się teściowa.
– Nie. A już myślałam, iż może ty jesteś w to zamieszana.
– Co ty, Kasiu, serio? Gdybym wiedziała, to bym mu porządnie nagadała! Ale widzę, iż już za późno – zamilkła na chwilę, jej ręce też drżały – ale nie myśl, zawsze będę po twojej stronie i nie uznaję tego jego… – użyła niecenzuralnego słowa.
Kasia zrozumiała, iż teściowa też nie wiedziała, ale była przynajmniej spokojna, iż Jacek żyje. Dopiero co sobie nie nagadała w głowie.
Nie miała ochoty na śniadanie. Była wściekła, iż Jacek okazał się zdrajcą, który uciekł po cichu, zamiast powiedzieć wprost, co go nie satysfakcjonowało.
– Spróbuję jeszcze raz zadzwonić, może odbierze – postanowiła i wykręciła numer po raz kolejny.
Odebrała kobieta. Kasia spytała:
– Z kim ja rozmawiam?
– No z żoną Jacka – odpowiedziała. – A pani kim jest?
Kasia wpadła na pomysł, żeby się nie przyznawać:
– Jestem żoną jego kolegi, muszę z nim pogadać w sprawie mojego męża. Proszę podać adres.
Tamta podała. Kasia postanowiła ją odwiedzić. Nakarmiła Bartka i wyruszyła.
– Mamo, a tata jeszcze nie wrócił? – zapytał Bartek. – Gdzie on jest?
– Nie, synku, nie wrócił. Nie wiem gdzie – starała się nie patrzeć mu w oczy i nie mówić za dużo. To przecież nastolatek, kto wie, co mógłby zrobić w emocjach.
– Zosia, cześć, szczęśliwego Nowego Roku. Mam złą wiadomość – zadzwoniła do przyjaciółki. – Mąż mnie zostawił.
– Jacek cię rzucił? Co ty opowiadasz, to jakiś noworoczny żart? – Zosia oniemiała.
– Niestety, to nie żart. Znalazł sobie inną kobietę i dziś jadę ich odwiedzić.
– Kasiu, może pojadę z tobą? – zaproponowała Zosia. – Wsparcie moralne.
– Nie, dziękuję, sama się tym zajmę – odparła.
– Jak wrócisz, zadzwoń, przybiegnę – poprosiła Zosia.
– Dobrze.
Kasia pojechała autobusem. To była dzielnica domków jednorodzinnych. Znalazła adres, weszła na podwórko. Stała przez chwilę, potem zdecydowanie pchnęła drzwi – były otwarte. Weszła do środka. Jacek i ta kobieta siedzieli przy stole, jedli obiad.
Jacek pierwszy ją zauważył. Zerwał się, wyraźnie zaskoczony. Kobieta zapytała:
– Kto to?
Jacek milczał, więc Kasia odpowiedziała:
– Jestem jego prawowitą żoną. Mamy syna. A pani kim jest?
Kobieta zrobiła się blada.
– Kto cię tu wpuścił?! – wrzasnął nagle Jacek. – Wynoś się stąd i nie waż się więcej pokazywać!
Kasia stała w milczeniu.
Kobieta wstała obok niego.
– Jacek, mówiłeś, iż twoja żona zmarła dwa lata temu. Dlaczego mnie okłamałeś?
Kasia widziała, jak się płaszczył, patrząc jej w oczy i mówiąc pokornym głosem:
– Bałem się, iż mnie zostawisz, Lusiu. Chciałem ci powiedzieć później, czekałem na odpowiedni moment.
Widząc tę scenę i swego męża w tak żałosnej postaci, Kasia była zszokowana. W głowie jej się to nie mieściło:
– Jak można mówić coś takiego o kobiecie, z którą się żyje? jeżeli kochasz inną, to się po prostu rozwieź i idź do niej. Ale kłamać, iż żona nie żyje? To już przesada. choćby wrogowi bym tego nie życzyła usłyszeć o sobie, iż jest martwa. Czyli co, mąż pogrzebał mnie za życia? Moralnie.
OtrząsnęłaKasia odwróciła się i wyszła, zostawiając ich we własnym bałaganie, bo przecież prawda zawsze wychodzi na jaw, choćby jeżeli ktoś usiłuje ją pochować.