Oddalenie od córki: cień przeszłości

polregion.pl 2 dni temu

Już dwa lata minęły, odkąd Sabina Kazimierzówna nie rozmawia ze swoją córką Bogusławą. Rok temu, bez żadnego wyjaśnienia, Bogusława przestała odbierać telefony. Wymieniła zamki w swoim mieszkaniu w małym miasteczku nad Wisłą i dała jasno do zrozumienia, iż nie życzy sobie widywać matki. Sabina Kazimierzówna do dziś nie może pogodzić się z tym zerwaniem, a jej serce ściska się z bólu przy każdym wspomnieniu o córce.

„Już dwa lata nie mamy ze sobą kontaktu” – wzdycha Sabina, a jej głos drży od tłumionych emocji. „Bogusia żyje swoim życiem: wrzuca zdjęcia do sieci, spotyka się z przyjaciółmi. Ale dla mnie – ani słowa, ani znaku. Jest dorosłą kobietą, ma trzyletnią córeczkę i męża, mieszkają w swoim domu. Zawsze byłam surowa – wobec siebie, innych i Bogusi też. Uważam, iż rodzic musi stawiać wymagania. Chciałam, by dobrze się uczyła, pomagała w domu, dbała o siebie.”

Sabina nie zmieniła swoich zasad, choćby gdy córka założyła własną rodzinę. Często ją odwiedzała, ale każda wizyta kończyła się kłótnią. „Jak można żyć w takim bałaganie?” – oburzała się, porządkując półki, jakby Bogusia znów miała dziesięć lat. Zwracała uwagę na brudne naczynia, krytykowała sposób wychowania dziecka i nie wahała się mówić, co myśli o zięciu: „Kazimierz to nieudacznik, wiecznie bez grosza przy duszy!” Sabina wierzyła, iż tylko ona może mówić córce prawdę, choćby jeżeli ta ją rani.

Rok temu wszystko się zmieniło. „Zadzwoniłam do Bogusi, jak zwykle” – wspomina Sabina, a jej oczy ciemnieją z urazy. „Powiedziałam, iż siostrzenicy córka już w wieku czterech lat czyta. A ona nagle wybuchnęła: *Po co porównujesz dzieci?* Zdumiałam się – jak ich nie porównywać, skoro różnica jest widoczna? To była nasza ostatnia rozmowa.” niedługo Sabina dowiedziała się, iż córka wymieniła zamki i zakazała jej przychodzić. „Myślałam, iż to kaprys” – mówi. „Czekałam, aż opamięta się i przyjdzie z przeprosinami. Ale nie przyszła.”

Miesiące mijały, a cisza córki stawała się coraz trudniejsza do zniesienia. Pod koniec lipca Sabina obchodziła urodziny. Czekała na telefon od Bogusi, ale ten milczał. „Własnej matki nie pozdrowić!” – wykrzykuje z górą. Nazajutrz nie wytrzymała i zadzwoniła z obcego numeru. „Powiedziałam jej: jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać, to zwróć mi mieszkanie!” – wspomina, a jej głos drży od gniewu.

Sprawa wzięła się stąd, iż sześć lat temu, przed ślubem Bogusi, Sabina przepisała na nią swoją nieruchomość. „Kazimierz ledwo wiązał koniec z końcem” – tłumaczy. „Chciałam pomóc młodym, miałam taką możliwość. Ale skoro mnie odrzuciła, niech szuka sobie dachu nad głową!” Bogusława odpowiedziała ostro: mieszkanie należy do niej, dokumenty są w porządku, i nikt nie ma prawa jej stamtąd wyrzucać. „Oświadczyła, iż to jej dom, a ja nie mam nic do gadania” – oburza się Sabina. „Gdzie tu sprawiedliwość?”

Sabina Kazimierzówna jest przekonana, iż postąpiła słusznie. „Jeśli jest taka niezależna, niech to udowodni!” – mówi z wyzwaniem. „Niech sama sobie radzi, skoro nie szanuje matki.” Ale głęboko w sercu wciąż czuje ból. Wspomina, jak wychowywała Bogusię, uczyła ją siły, marzyła o bliskości z córką. „Chciałam tylko jej dobra” – szepcze, a w oczach pojawiają się łzy. „Czemu mnie odtrąciła?”

Bogusława milczy. Może zmęczyły ją ciągłe pretensje i kontrola matki. Może po prostu chciała ochronić swoją rodzinę przed wtargnięciem, które odbierała jako ucisk. Ale Sabina nie potrafi się z tym pogodzić. Czeka, aż córka zrobi pierwszy krok, ale z każdym dniem nadzieja znika jak poranna mgła nad rzeką.

Idź do oryginalnego materiału