Odciąłem się od swojej rodziny i po raz pierwszy oddycham pełną piersią.
Dorastałem w przekonaniu, iż rodzina to najcenniejsza rzecz na świecie. Moi rodzice mieli liczne rodzeństwo, więc zawsze byłem otoczony wujkami, ciotkami i kuzynami. Każde Boże Narodzenie, każde wakacje, zjeżdżaliśmy się wszyscy do dziadków, do małej wioski pod Poznaniem. Dom rozbrzmiewał śmiechem, gorącymi dyskusjami i zapachem potraw przyrządzanych przez babcię. Byłem pewien, iż jesteśmy zgraną rodziną, iż nic nas nie rozdzieli.
Ale za późno zrozumiałem, iż to tylko złudzenie.
Po skończeniu liceum nie od razu poszedłem na studia. Sytuacja finansowa rodziców była trudna, nie chciałem im dokładać zmartwień. Wybrałem kurs księgowości, myśląc, iż gwałtownie znajdę pracę i zaoszczędzę na studia. Gdy nadszedł moment szukania zatrudnienia, pomyślałem o cioci Krystynie siostrze mamy. Pracowała w dużej firmie w Warszawie jako szefowa kadr. Nie prosiłem o protekcję, tylko o radę, o wskazówkę.
Ale przerwała mi, zanim skończyłem zdanie.
Nic nie mogę dla ciebie zrobić powiedziała ostro. Nie masz odpowiedniego wykształcenia, brak ci doświadczenia, a szczerze mówiąc, to chyba nie twoja bajka.
Zamarłem. choćby nie spróbowała wysłuchać. Odrzuciła mnie, jakbym był obcym.
Byłem wściekły. Ale nie zamierzałem się poddać. Dostałem się na uniwersytet i poszedłem swoją drogą, bez niczyjej pomocy.
Kilka miesięcy później wróciłem do dziadków na rodzinne spotkanie. Gdy tylko przekroczyłem próg, poczułem, jak zmienia się atmosfera.
Patrzcie, kto przyszedł! Wielki student! zaśmiał się szyderczo wujek Marek. W końcu zrozumiałeś, iż bez dyplomu w życiu się nie osiągnie nic?
Całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem.
I tak rzuci studia dodał kuzyn Bartek. Gdyby był mądry, od razu poszedłby na uniwersytet, nie marnowałby czasu w jakieś kursy.
Zaciśniętą pięść ukryłem pod stołem i milczałem. Ale we wrze wrzało. Tej nocy zrozumiałem jedno nie mam wśród nich miejsca.
Po tym incydencie przestałem chodzić na rodzinne zjazdy. Po co narażać się na upokorzenia? Ale pewnego dnia zadzwoniła mama.
Wiem, iż ci trudno powiedziała łagodnie. Ale rodzina to rodzina. Nie możesz ich tak po prostu ignorować.
Dla niej spróbowałem jeszcze raz.
Na kolejnym spotkaniu znaleźli nowy powód, by mnie poniżać.
Masz 29 lat i jeszcze się nie ożeniłeś? zapytała ciotka Krystyna z ironicznym uśmiechem. Która kobieta zechce faceta bez stabilnej kariery, bez domu, bez perspektyw?
Nic nie odpowiedziałem. Harowałem, uczyłem się, budowałem przyszłość cegiełka po cegiełce. Ale dla nich wciąż byłem nieudacznikiem.
A potem zdarzyło się coś, co wszystko zmieniło.
Babcia Halina ciężko zachorowała. Miała 91 lat, nie mogła chodzić i potrzebowała stałej opieki. I wtedy ta rodzina, która tak wielbiła więzy krwi, nagle się rozpłynęła.
Mam swoje dzieci na głowie, nie mogę się nią zajmować westchnęła ciotka.
Praca pochłania mi cały czas, nic nie mogę zrobić mruknął wujek Marek.
Lepiej, żeby trafiła do domu opieki podsumował Bartek.
Porzucili ją.
Ja nie mogłem.
Zabrałem ją do siebie, do mieszkania w Gdańsku. Karmiłem, myłem, pomagałem na każdym kroku. Moja narzeczona, Kinga, która spotkała ją zaledwie kilka razy, okazywała jej więcej czułości i szacunku niż własne dzieci.
W ostatnich miesiącach babcia prawie nie mówiła. Każdego wieczoru siadałem przy niej, trzymałem za rękę i opowiadałem wspomnienia z dzieciństwa. Żeby wiedziała, iż nie jest sama.
Po jej pogrzebie usłyszałem ich szepty.
Zrobili to dla spadku Kto wie, może choćby przyśpieszyli sprawę.
Ci sami ludzie, którzy ją porzucili, teraz śmieli mnie oskarżać.
To był ostatni gwóźdź do trumny.
Przy jej grobie podjąłem decyzję.
Koniec.
Zrzekłem się spadku. Odciąłem się. choćby z mamą rozmawiam tylko wtedy, gdy naprawdę potrzebuje pomocy. Reszta? Dla mnie nie istnieje.
I po raz pierwszy w życiu poczułem wolność.
Bez poczucia winy. Bez wstydu. Bez tłumaczenia się przed tymi, którzy nigdy mnie nie zaakceptowali.
Może mamy tę samą krew, ale nigdy nie byli moją prawdziwą rodziną.
Dziś mam własne życie. Własną przyszłość.
I w końcu spokój.





