Odchudzanie z Bonne Sante: Zaczynamy od budowania fundamentów

e-ropczyce.pl 1 miesiąc temu

Odchudzanie? Nic trudnego! Robiło się to już ze 100 razy! To taki żart o bardzo poważnej sprawie. Styl współczesnego życia sprzyja nadwadze. Ciągły brak czasu, relaks przed ekranami telewizorów i komputerów, mało systematycznego ruchu i jedzenie – na szybko, byle co, a najlepiej to, na co akurat mamy apetyt: słodkie przekąski, pachnące mocno przekąski, przekąski z tyloma „E” w składzie, iż już choćby nie wiadomo, czy to jeszcze produkt spożywczy, czy sama „chemia”. Nie sprzyja wadze też nerwowość. A to już cecha całej populacji.

Oszałamiającą popularność zyskał ozempic – lek na cukrzycę, który powoduje spadek wagi, bez większego trudu. Ale jest to lek. Kiedyś trzeba będzie skończyć go używać. I nadwaga wróci. Jak więc bezpiecznie zrzucić kilogramy bez efektu jo-jo? Z tym zapytaniem zwróciliśmy się do Moniki Jałowiec, dietetyczki klinicznej z Gabinetów Dietetycznych Bonne Sante w Ropczycach. I szczerze mówiąc, chociaż nasza wiedza z zakresu biologii i funkcjonowania organizmu była niemała, to daliśmy się zaskoczyć.

Po pierwsze, żeby się odchudzić, trzeba jeść. Organizm ludzki przez tysiące lat ewolucji nauczył się, iż musi zapobiegać brakowi pokarmu. W tym celu, mówiąc trochę metaforycznie, „magazynuje” naddatki jedzenia na okresy głodu. Aby więc nasze ciało wielkością nie przypominało hurtowni, musimy je nauczyć, iż pokarm będzie systematycznie dostarczany. Tu uwaga: „systematycznie” nie oznacza „stale” i dowolnej ilości byle czego.

Po drugie, odchudzanie to proces nie tylko biologiczny, ale i psychologiczny. Monika Jałowiec radzi zacząć od biologii: najmniejsza zmiana w wyglądzie, samopoczuciu, wadze, wpłynie pozytywnie na „psyche”, da zastrzyk dobrego myślenia i pozwoli na racjonalną ocenę sytuacji i podejmowanie dalszych kroków.

Po trzecie, jemy zdrowo. W Bonne Sante nie zażądają jedzenia owoców morza, czy frykasów za pół pensji. Bazują na tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, na lokalnych produktach, tradycyjnej kuchni i sezonowych warzywach i owocach. Nie dostaniemy od nich suplementów, kosztownych odżywek, firmowych witamin. Z gabinetu wyjdziemy z trzema kartkami. Na jednej stronie: lista produktów zalecanych, na pół-stronie lista produktów ograniczanych i na kolejnej pół-stronie lista produktów niewskazanych. Po przeczytaniu – betka!

Jak wygląda wizyta w gabinecie? Na początek dietetyczka pyta o podstawowe badania. Dobrze je zrobić, choćby później, dostępne są za darmo w ramach różnych programów zdrowotnych. Potem mówimy o stylu życia, formie pracy, odpoczynku, ilości i jakości spożywanych pokarmów. I tu uwaga: bądźcie szczerzy, bo w oparciu o wasze odpowiedzi, będzie przygotowywana najbardziej skuteczna i najmniej „inwazyjna” terapia. Kolejnym punktem wizyty jest badanie, które określa masę ciała, masę tkanki tłuszczowej, mięśni, tkanki kostnej i wiek metaboliczny.

Ustalanie terapii dietetyczka zaczyna od pytania z gatunku „powalających”: „O której pani rano siada do kawy?”. Jak się okazuje, czas tego rytuału, będący (chyba dla wszystkich) początkiem dnia, jest bardzo ważny. Potem pada zdanie: „ Zaczynamy od budowania fundamentów!”

Czy uda się zbudować te fundamenty? Czy odchudzanie z Bonne Sante wymaga mnóstwa wyrzeczeń? Czy zmiana jednego nawyku spowoduje spadek wagi? O tym za tydzień – z przyjemnością lub z rozpaczą – poinformujemy!

Idź do oryginalnego materiału