Od uczniów dostała złotą bransoletkę. "Teraz nie wolno byłoby mi jej przyjąć. Bzdura!"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock, autor: @Andrey Solovev


Nauczycielka wychowania przedszkolnego dostała na zakończenie roku szkolnego wyjątkowy prezent od swoich wychowanków - złotą bransoletkę. Podarunek przyjęła. Dziś jednak zastanawia się, czy mogłaby go wziąć. Wszystko przez wprowadzenie nowych wytycznych dotyczących przyjmowania prezentów wynikających z tzw. Ustawy Kamilka uchwalonej 28 lipca 2023 roku.Pani Monika, nauczycielka wychowania przedszkolnego, pracuje w zawodzie od ponad 25 lat. Jak sama wspomina, choć w oświacie panuje kryzys, ona sama nie czuje się wypalona zawodowo. Pedagożka zdradziła, iż pod koniec roku szkolnego otrzymała od swoich uczniów wyjątkowy prezent: złotą bransoletkę. Choć była zaskoczona tak hojnym podarunkiem, przyjęła go i wyraziła wdzięczność zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom.
REKLAMA


Kobieta przyznała, iż to nie pierwszy raz, kiedy dostała od uczniów tak drogi prezent, dlatego nie robiła "żadnych scen, mówiąc, iż go nie przyjmie i powinni to zwrócić do sklepu".- Na przestrzeni lat w przedszkolu dostawałam przeróżne prezenty. Bony na masaż, kurs sushi, apaszki czy choćby zegarek. Ostatnio jednak uczniowie podarowali mi złotą bransoletkę. Jestem sroką, a więc uwielbiam wszystko, co się świeci, także wstrzelili się w moje gusta wprost idealnie! Przyjęłam i pięknie podziękowałam. Nie ma sensu udawać, iż się czegoś nie przyjmie, bo i tak to nic nie zmieni - napisała.


Zobacz wideo


Marcin Józefaciuk: Nauczyciele nie tylko chcą pieniędzy, oni chcą godnych warunków pracy


Prezenty dla nauczycielki. "Czy od dzisiaj nie mogę już nic przyjąć od moich wychowanków?"Nauczycielka nigdy nie miała wyrzutów sumienia z powodu podarowanych jej prezentów, bo jak sama wspomina, w szkolnictwie są zdecydowanie ważniejsze kwestie do omówienia, niż "spuszczanie się na tak błahymi sprawami". Ostatnie doniesienia ze świata mediów wzbudziły w niej sporo emocji i teraz już wie, iż musi być nieco bardziej rozważna. Wszystko przez nowe standardy ochrony małoletnich.Zastanawiam się, czy od dzisiaj nie mogę już nic przyjąć od moich wychowanków? Jak to będzie wyglądać w praktyce? Trochę nasuwa się pytanie - co ma piernik do wiatraka, czyli lex Kamilek do czekoladek lub kwiatów na Dzień Nauczyciela. BzduraKobieta zdaje sobie sprawę, iż to, co w teorii, niekoniecznie będzie miało odzwierciedlenie w praktyce. Zresztą o tym wczoraj debatowała razem ze swoimi koleżankami z pracy.- Rodzice i tak w ramach wdzięczności będą przynosić prezenty, a my, choć nie będziemy mogli ich przyjąć, pewnie w końcu ulegniemy. A jak weźmiecie to co? Wsadzą nas do więzienia? Nic mnie już chyba nie zdziwi - dodaje.


"Teraz nie wygląda to tak jak kiedyś. Uczniowie i rodzice niechętnie dają prezenty"O zdanie ws. przyjmowania prezentów przez nauczycieli od dzieci i ich rodziców zapytaliśmy także inną pedagożkę, która na co dzień pracuje w dużej szkole w Warszawie. Polonistka przyznaje, iż nie do końca rozumie cały zamysł ustawy, bo przecież "lex Kamilek miało chronić dzieci, pomóc rozwiązywać poważne problemy, zapobiegać tragediom, a teraz zostaje to sprowadzone do tego czy można dać czekoladki".- Bzdura. Ja nie mam problemu z prezentami. Teraz nie wygląda to tak jak kiedyś. Uczniowie i rodzice niechętnie dają prezenty, co jakoś też mnie specjalnie nie martwi. Kiedyś faktycznie po zakończeniu roku czy Dniu Nauczyciela wracałam do domu z naręczem kwiatów, laurek czy czekoladek. Teraz to zwykle jeden bukiecik.Czasy się zmieniły. jeżeli jakiś uczeń wręcza prezent, to na 90 proc. jest z Ukrainy.Od jednej z ukraińskich uczennic dostałam choćby bombonierkę na rozpoczęcie roku szkolnego. To mnie zaskoczyło, ale jak rozmawiałam w pokoju nauczycielskim z koleżankami, to one też zauważały, iż chętniej nauczycieli obdarowują Ukraińcy, przynajmniej w naszej szkole - mówi nauczycielka.Nauczyciel: Wolę dostać coś, co uczniowie zrobią samiPodobne zdanie ma historyk z wiejskiej szkoły podstawowej. Uważa, iż to absurd, bo zrywamy z tradycją, która była obecna w szkołach od lat. Rozumie, iż niektórzy dostają drogie prezenty jak karta podarunkowa na weekend w SPA, obiad w restauracji za 600 zł czy wycieczka zagraniczna za 2000 zł, ale przyznaje, iż takich sytuacji jest bardzo mało.


- Ja jestem przeciwny kupowaniu nauczycielom drogich rzeczy, ale czasem lepiej złożyć się na coś wartościowszego od całej klasy niż kupować dwadzieścia czekolad. Wolę dostać coś, co uczniowie zrobią sami. Wszelkie prace plastyczne, kubki z podpisami czy ramki z klasowym zdjęciem, są naprawdę wzruszające, a zarazem nie będą zbyt kosztowne. Rodzice o tym zapominają, a więc jestem po to, aby przypomnieć, nawet, teraz kiedy zbliża się Dzień Nauczyciela - mówi pan Robert. Nowe zasady nie dotyczą "okazjonalnych podarków związanych ze świętami w roku szkolnym"Przypomnijmy, iż Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało wytyczne, które mają pomóc placówkom w opracowaniu własnych standardów. Według tych wytycznych nauczycielom w szkołach nie wolno przyjmować pieniędzy ani prezentów od dzieci lub ich opiekunów. Zakazane jest również wchodzenie w relacje zależności, które mogłyby prowadzić do oskarżeń o nierówne traktowanie lub czerpanie korzyści majątkowych. Natomiast w przedszkolach jest całkowity zakaz przyjmowania prezentów i pieniędzy z wyjątkiem kwiatów wręczanych z okazji świąt lub innych uroczystości obchodzonych w placówce."Pracownikowi placówki nie wolno przyjmować pieniędzy, prezentów od dziecka, rodzica, rodzica zastępczego, opiekuna prawnego dziecka. Zakaz ten nie ma zastosowania w przypadku kwiatów wręczanych z okazji świąt bądź innych uroczystości obchodzonych w placówce" - napisano.Natomiast Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę w swoim podręczniku "Standardy ochrony dzieci w żłobkach i placówkach oświaty" zaproponowała nieco delikatniejsze i elastyczniejsze rozwiązanie. Według ich wytycznych:


ogólnie nie wolno przyjmować prezentów i pieniędzy;wyjątkiem są okazjonalne podarunki związane ze świętami w roku szkolnym, np. kwiaty, prezenty składkowe czy drobne upominki.Czy prezent dla nauczyciela to łapówka? Choć nie ma podanej kwoty, od której można by było orzec, iż prezent staje się łapówką, to warto mieć na uwadze, iż funkcjonariusze publiczni nie mogą przyjmować prezentów w wysokości wyższej niż 50 zł. Rodzice powinni więc pamiętać, iż kupując nauczycielom drogi prezent, o kwocie wyższej niż 200 zł, nauczyciele będą zobowiązani do opłacenia podatku dochodowego, a wyższej niż 100 zł - podatku VAT. Dlatego również i w tym przypadku lepiej trzymać się granicy, by nie narazić obdarowanego na dodatkowe koszty.
Idź do oryginalnego materiału