W sobotę mieliśmy bardzo interesującego (i przemiłego) gościa w Ostródzie. Urodzony we Francji Corentin Maniwczak to nie tylko podróżnik przemierzający świat na rowerze, ale również dobry człowiek, który nie mógł przepuścić okazji, by odwiedzić swoją rodzinę od strony babci.
To właśnie dzięki więzom rodzinnym Corentina doszło do naszej rozmowy, ponieważ postanowił on, powoli kończąc swoją wielką podróż, odwiedzić wujka w Ostródzie, który zaaranżował nasze spotkanie.
Spotkaliśmy się na dziedzińcu ostródzkiego zamku. Porozmawialiśmy trochę, a było o czym – nasz rozmówca jest już w trasie półtora roku i przejechał na swoim rowerze prawie 20 000 kilometrów.
Ostróda News: Witaj w Ostródzie, Corentin. Twój wujek powiedział nam, iż jesteś w trakcie międzykontynentalnej rowerowej podróży. Na początek, opowiedz nam dlaczego się tutaj znalazłeś, co łączy Cię z Ostródą. Z Twojego nazwiska wnioskuję, iż masz polskie korzenie.
Corentin Maniwczak: Dziękuję bardzo! Dokładnie tak, to długa rodzinna historia, ale w skrócie: podczas II wojny światowej moja prababcia musiała uciec do Francji, zostawiając swoją córkę w Polsce z rodziną. Mój dziadek urodził się we Francji i miał możliwość dorastać z matką. Po kilku latach wszystko było gotowe, aby sprowadzić jego siostrę i moją babcię do Francji. Niestety doszło do śmiertelnego wypadku drogowego prababci, zdarzenie to przekreśliło nadzieję na połączenie dziadków we Francji. Żyli przez wiele lat bez widzenia i kontaktu, każde zakładając rodzinę, mając dzieci i wnuki we Francji i Polsce. W ciągu życia widzieli się tylko pięć razy. Na szczęście dzisiaj, dzięki internetowi i sieciom społecznościowym, udało nam się odnowić więź między naszymi rodzinami i odwiedzać się częściej. Przed zakończeniem mojej podróży chciałem odwiedzić siostrę mojego dziadka i całą rodzinę w Polsce (Smolajny, Orzechowo, Dobre Miasto, Olsztyn, Gdańsk i Ostróda), zanim wrócę do Francji. Tak więc to są moje polskie (a choćby ukraińskie) korzenie i powód, dla którego jestem w Ostródzie, aby odwiedzić mojego wujka i kuzynów.
ON: Kiedy rozpocząłeś swoją podróż i co skłoniło Cię do podjęcia takiego wyzwania?
CM: Rozpocząłem swój podróżniczy projekt 1 czerwca 2023 roku w Strasburgu, we Francji. Ale przygotowywałem się do niego już ponad dwa lata. Okres pandemii Covid był impulsem. Lockdown otworzył mi oczy na moją potrzebę wolności i ruchu. W 2020 roku kończyłem też studia inżynierskie we Francji i zdałem sobie sprawę, iż to nie jest to, co uczyni mnie szczęśliwym w życiu. Wiedziałem, iż chcę podróżować, odkrywać świat, ale jeszcze nie wiedziałem, jak to zrobić. Przypadkiem obejrzałem dokument na Netflixie o Niemcu, który objechał świat na rowerze („Pedal the World” Felixa Starcka), i to było dla mnie objawienie. Ja też chciałem podbić wielkie przestrzenie, poznać nowe populacje i kultury. Od tego momentu zacząłem mówić całej rodzinie i znajomym, iż niedługo będę podróżował po świecie na rowerze. Na początku nikt mi nie wierzył, bo to brzmiało szalenie, a ja nic nie wiedziałem o jeździe na rowerze. Jeździłem raz w roku i to tylko na 30 km. Ale nigdy się nie poddałem. Po studiach pracowałem przez dwa lata jako inżynier badawczy. Dużo oszczędzałem i rezygnowałem z wielu przyjemności, bo miałem przed oczami mój cel. Uczyłem się o podróżach rowerowych w internecie i po tych dwóch latach miałem rower, sprzęt i wystarczające oszczędności, aby wyjechać, więc rzuciłem pracę i wyruszyłem na rower.
ON: Ile kilometrów już przejechałeś?
CM: Do tej pory przejechałem nieco ponad 19 000 km.
ON: Opowiedz nam o krajach, które odwiedziłeś. W którymś z nich miałeś myśl: „Mógłbym tu zostać na zawsze”?
CM: Na początku przejechałem przez południową Europę, by dotrzeć do Turcji i Stambułu, przez Szwajcarię, Włochy, Słowenię, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię i Grecję. W Turcji wiedziałem, iż chcę kontynuować na wschód, ale niestety zbliżała się zima, co utrudniało podróż przez Azję Środkową. Myślałem też o podróży na południe, do Izraela i Arabii Saudyjskiej, ale w tym samym czasie nasiliły się konflikty izraelsko-palestyńskie. Zdecydowałem się więc polecieć z rowerem do Bangkoku w Tajlandii. Stamtąd kontynuowałem jazdę przez Tajlandię, Laos, Chiny, Wietnam, Kambodżę, Malezję i Singapur. Przybycie do Singapuru było punktem zwrotnym mojej podróży, ponieważ oznaczało koniec euroazjatyckiego lądu. Miałem możliwość kontynuacji na południe, do Indonezji, Australii i Nowej Zelandii. Ale głęboko w sercu tęskniłem za rodziną i przyjaciółmi. Zdecydowałem więc wrócić do Francji, tym razem bez użycia samolotu, tylko drogą lądową. Przejechałem więc znowu przez Azję Południowo-Wschodnią i Chiny, tym razem autobusem i pociągiem, do Kazachstanu, gdzie kontynuowałem jazdę rowerem przez góry i stepy Kirgistanu, rozległe równiny Uzbekistanu, surowość Tadżykistanu i pustynie Kazachstanu, aby dotrzeć do wybrzeża Morza Kaspijskiego. Jedyną opcją było tutaj polecenie do Gruzji, ponieważ wszystkie inne granice (Rosja, Turkmenistan i Azerbejdżan) były zamknięte. Po przekroczeniu Gruzji, znowu przejechałem przez Turcję, tym razem autobusem, a potem przez Europę Wschodnią (Bułgaria, Serbia, Węgry, Słowacja, Austria, Czechy) do Polski, gdzie jestem teraz.
W pewnym sensie ta podróż była również ucieczką od francuskiego i europejskiego stylu życia, w którym nie do końca się odnajduję. Odkrywanie nowych państw uświadomiło mi, iż istnieją inne sposoby życia. Każdy kraj ma swoje specyficzne cechy, swoje dobre i złe strony. Zakochałem się w Tajlandii, nie tylko z powodu jej znanych atrakcji turystycznych, ale przede wszystkim ze względu na spokojny, wolny styl życia, blisko natury. Ale inne kraje, takie jak Wietnam, Gruzja, Albania i Grecja, również zrobiły na mnie duże wrażenie, i mogę sobie wyobrazić życie tam. Jednak co również zrozumiałem podczas tej podróży, to iż świat jest ogromny i wciąż jest wiele państw i kultur, które chciałbym poznać.
ON: O czym myślisz, gdy prawdopodobnie jesteś sam na długich odcinkach drogi?
CM: Na szczęście podczas tej podróży rzadko byłem sam. Zacząłem z moim najlepszym przyjacielem z Francji do Turcji. Po drodze poznaliśmy innych rowerowych podróżników, z którymi jeździliśmy przez kilka tygodni. A od Turcji kontynuowałem podróż z innym francusko-niemieckim rowerzystą, którego poznałem w Mostarze, w Bośni i Hercegowinie. Jeździliśmy razem przez całą Azję, zanim rozdzieliliśmy się w Bułgarii. Wschodnia Europa i Polska o tej porze roku nie były dla niej motywującą pogodą, zwłaszcza iż przez półtora roku nie mieliśmy zimy. Więc od kilku tygodni jeżdżę sam. Ale choćby w grupie, gdy jeździsz rowerem przez kilka godzin dziennie, wciąż jesteś sam ze swoimi myślami. Na początku się nudzisz. Ale nuda jest dobra. Po jakimś czasie zmienia się w kreatywność. Myślę o rodzinie, przyjaciołach, obserwuję krajobraz, obserwuję ludzi i ich styl życia. Dużo się zastanawiam, robię dużo introspekcji. zwykle jeżdżę od 3 do 6 godzin dziennie. To daje czas na refleksję, która stała się moją medytacją. Kiedy mieszkałem we Francji, nie miałem czasu, by myśleć o ważnych sprawach w moim życiu. Nasze życie w Europie jest zbyt szybkie i stresujące, nigdy nie mamy czasu. Więc poświęcanie czasu w przemyślenia i łączenie się z chwilą obecną stało się dla mnie niezbędne. Ale od czasu do czasu lubię jeździć, słuchając muzyki lub podcastów po angielsku lub francusku o historii krajów, przez które przejeżdżam.
ON: Czy to prawda, iż ludzie w mniej rozwiniętych, biedniejszych krajach są bardziej serdeczni?
CM: Nie tylko to prawda, jest to znacznie więcej niż można by sobie wyobrazić. Ale nie mogę powiedzieć, iż ludzie w naszych krajach nie są gościnni i hojni. Miałem wspaniałe spotkania w Europie i poznałem cudownych ludzi o wielkich sercach. Po prostu w Europie zaufanie rozwija się dłużej. Natomiast w Azji, gdy spotkasz kogoś, od razu jesteś jego przyjacielem lub bratem. W Azji wiele razy byliśmy gościnnie przyjmowani przez rodziny, zapraszani na ceremonie i urodziny. Azja Środkowa była regionem, w którym hojność była dla mnie najbardziej imponująca. Kilka razy dziennie zapraszano nas na herbatę, jedzenie w domach lub restauracjach, na noclegi w domach mieszkańców albo po prostu na drzemkę w salonie. Na autostradzie samochody zatrzymywały się, aby oferować nam wodę, jedzenie, a choćby pieniądze. Często za dużo! Raz dostaliśmy arbuzy i inne duże prezenty, które trudno było przewieźć na rowerze. W pewnym momencie mieliśmy ponad 7 kg jedzenia. Ich hojność jest naprawdę ogromna. Odmowa ich ofiar jest odbierana jako obraza, a podziękowanie w postaci ofiary z naszej strony jest niemożliwe. Ich hojność płynie z serca i nie oczekują niczego w zamian, poza wspólnym spędzeniem chwili i wymianą kulturową. Wiem, iż podróżowanie rowerem to dobry sposób na poznanie miejscowych, bo często budzi empatię. Kiedyś myślałem, iż ta hojność skierowana jest tylko do turystów, ale to nieprawda. W ich kulturach pomoc w społeczności jest czymś normalnym i podstawowym, niezależnie od klasy społecznej, rangi czy pochodzenia. I to wielka lekcja życia, którą zamierzam zastosować w swoim życiu, gdy tylko wrócę do Francji. Dlatego też nie lubię myśleć o tych krajach jako biednych czy mniej rozwiniętych, bo często są bardziej rozwinięte niż my pod względem relacji międzyludzkich.
ON: Z czystej ciekawości, czy mógłbyś powiedzieć nam, jakie koszty wiążą się z tak długim pobytem w podróży?
CM: W ciągu 18 miesięcy koszt mojej podróży i sprzętu, w tym roweru, wyniósł 18 000 €. Ale budżet naprawdę zależy od krajów, które chcesz przejechać. Europa była najdroższą częścią mojej podróży. W Azji koszty życia są niższe, więc mogłem spędzić tam więcej czasu i lepiej poznać lokalne kultury. Na przykład posiłek i napój w restauracji w Kazachstanie kosztuje mniej niż 5 €, a w Tajlandii mniej niż 2 €. Podróżowanie rowerem pozwala podróżować dłużej przy mniejszym budżecie, ponieważ nie musisz płacić za transport i łatwo możesz wyjść poza turystyczne strefy, gdzie ceny są często trzy razy wyższe. To naprawdę zależy od tego, jak chcesz podróżować. Poznałem rowerzystów podróżujących z jeszcze mniejszym budżetem niż mój, a innych, którzy wydawali znacznie więcej. Moim celem jest odkrywanie kultur, więc wolę wydawać na wizyty, muzea i tradycyjne restauracje. Inni preferują komfort i lepszy odpoczynek, więc wydają więcej na hotele czy Airbnb. To naprawdę zależy od każdego.
ON: Gdzie zwykle śpisz podczas swojej podróży?
CM: Większość nocy śpię w namiocie. Pozwala mi to zaoszczędzić dużo na noclegach i spać blisko natury w pięknych miejscach, na szczytach gór, w stepach, na plaży, choćby raz wewnątrz jaskini z nietoperzami. Ale spałem też często w hostelach, zwłaszcza w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie noclegi były naprawdę przystępne cenowo. Kiedy po długim dniu jazdy masz do wyboru spanie w namiocie, w upale tropikalnej nocy (ponad 30°C w nocy) lub pokój z prysznicem i klimatyzacją za 5 €, decyzja jest szybka. Oczywiście w tej cenie nie było to luksus, ale mi to w zupełności wystarczało. Często spałem też u miejscowych i to były zdecydowanie moje ulubione noce. Spałem w jurcie z nomadyczną rodziną kirgiską, w tradycyjnym wietnamskim domu z rodziną byłego marynarza wietnamskiego, w buddyjskiej świątyni z mnichami czy w meczecie i w wielu innych miejscach. Każda noc była niespodzianką, bo prawie każdej nocy byłem w innym miejscu.
ON: Czy rowerowa przygoda to teraz Twoja główna pasja? Czy jesteś gotów zrezygnować z aktywności i rozrywek popularnych wśród młodych ludzi takich jak Ty?
CM: Moja główna pasja, nie wiem, ale jedna z moich pasji, to na pewno. Nie wyobrażam sobie już podróżowania inaczej. A przynajmniej gdybym to zrobił, miałbym wrażenie, iż moja podróż byłaby mniej bogata i interesująca, i iż coś bym stracił. Ale to nie znaczy, iż zamierzam przestać robić rzeczy, które robią ludzie w moim wieku. Czekam na powrót do Francji, aby znowu zobaczyć moją rodzinę i przyjaciół i wrócić do osiadłego życia, przynajmniej na jakiś czas, ale mam przeczucie, iż pragnienie przygody i podróży niedługo wróci, i mam już w głowie inne projekty. Chciałbym przejechać słynną trasę Transpanamerica, która biegnie od Alaski w północnej części Ameryki Północnej do Patagonii w południowej części Ameryki Południowej. Interesuje mnie również eksploracja Afryki. Co jest pewne, to iż życie jest za krótkie, a przyszłość zbyt nieprzewidywalna, by tracić czas i mieć żale. jeżeli mam marzenia, zrobię wszystko, by je spełnić.
ON: Kiedy wracasz do Francji?
CM: Chciałbym wrócić do Francji przed świętami Bożego Narodzenia. To będzie doskonała okazja, by znowu zobaczyć całą rodzinę. A czy jest lepszy czas na świętowanie niż na Boże Narodzenie? Ale przede mną jeszcze kilka kilometrów. Chcę jeszcze przejechać przez Niemcy, Holandię, Belgię i Luksemburg, zanim wrócę do Francji i mojego rodzinnego miasteczka. Jednak najdłuższa część podróży jest już za mną. Na koniec chciałbym pozdrowić Waszych czytelników i ogólnie wszystkich mieszkańców Ostródy.