Pięć tysięcy złotych za kamerę skierowaną na sąsiednią posesję. Osiem tysięcy za monitoring małżeństwa. Miliony kar od UODO za naruszenie RODO. Właściciele „bezpiecznych” kamer coraz częściej płacą krocie za podglądanie sąsiadów.

Fot. Shutterstock
Kamera na elewacji domu to dziś standard. Problem zaczyna się wtedy, gdy jej obiektyw wykracza poza granice własnej posesji. Ostatnie wyroki sądów pokazują, iż za nielegalne nagrywanie sąsiadów można słono zapłacić. A nowe przepisy RODO sprawiły, iż stawki dramatycznie wzrosły.
Cztery tysiące za każdego z małżonków
Sąd Apelacyjny w Gdańsku w październiku 2019 roku zasądził po 4 tysiące złotych zadośćuczynienia dla wszystkich z małżonków, których posesję obejmowała kamera sąsiada. Łącznie osiem tysięcy złotych za monitoring obejmujący podwórko.
Podobnie orzekł Sąd Apelacyjny w Warszawie w sierpniu 2016 roku, nakazując wypłatę 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia i zakazując rejestrowania posesji sąsiada, jego wizerunku oraz wizerunku innych osób przebywających w budynku.
Sąd w Słupsku poszedł jeszcze dalej – nakazał pozwanym wypłatę 4 tysięcy złotych dla wszystkich skarżącego małżonka oraz zdemontowanie systemu monitoringu. Wyrok został podtrzymany przez Sąd Apelacyjny, który złagodził jedynie nakaz usunięcia całego systemu.
We wszystkich sprawach sądy uznały, iż kamery „rejestrowały lub mogły rejestrować” aktywność sąsiadów na ich nieruchomości, naruszając tym samym prawo do wizerunku oraz prawo do prywatności, spokoju i miru domowego.
RODO uderzyło z całą siłą
Wprowadzenie RODO w 2018 roku całkowicie zmieniło zasady gry. Właściciele kamer, które wykraczają poza ich posesję, automatycznie stają się administratorami danych osobowych. To oznacza gigantyczne kary – do 20 milionów euro lub 4 procent światowego obrotu.
W 2024 roku Prezes UODO nałożył łącznie ponad 13 milionów złotych kar za naruszenia RODO. Najwyższa wyniosła ponad 4 miliony złotych. Dla porównania – kary za nieprawidłowy monitoring sięgały kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Przykład? Kara 24 555 złotych za niewdrożenie odpowiednich środków technicznych przy monitoringu czy 29 684 złotych za ukryty monitoring w szpitalu. To już nie są symboliczne kwoty.
Kiedy kamera jest legalna, a kiedy nie
Kluczowa różnica: monitoring wyłącznie własnej posesji jest legalny i nie podlega RODO. Problem zaczyna się, gdy kamera „zagląda” choćby częściowo na teren sąsiada, chodnik czy drogę publiczną.
Zgodnie z artykułem 2 ustęp 2 RODO, rozporządzenie nie ma zastosowania do przetwarzania danych osobowych przez osobę fizyczną w ramach czynności o czysto osobistym charakterze. Ale tylko jeżeli monitoring nie wykracza poza prywatną posesję.
Gdy kamera rejestruje choćby fragment sąsiedniej posesji, właściciel staje się administratorem danych osobowych. Musi wtedy:
- Uzyskać zgodę sąsiada na nagrywanie
- Umieścić informację o prowadzonym monitoringu
- Zabezpieczyć nagrania zgodnie z wymogami RODO
- Zapewnić osobom dostęp do swoich danych
Zgoda sąsiada nie jest formalnością
Polskie sądy są jednoznaczne – bez zgody sąsiada nie można monitorować jego posesji. Sąd Okręgowy w Olsztynie wprost stwierdził, iż „ochrona powinna odbywać się w taki sposób, by nie dochodziło do naruszenia dóbr osobistych innych osób – pozwana więc powinna dokonać montażu kamer tak, aby zasięg ich obejmował wyłącznie jej mienie”.
Ważne: choćby jeżeli sąsiad początkowo wyrazi zgodę, może ją wycofać w każdej chwili. Wtedy trzeba natychmiast zaprzestać nagrywania jego terenu.
Powoływanie się na „uzasadniony interes” w postaci ochrony mienia rzadko znajduje uznanie sądów, gdy oznacza stałą obserwację cudzej nieruchomości. Sąd Apelacyjny w Warszawie podkreślił, iż nie można uznać działania za uzasadnione społecznie, gdy również sąsiad nie czuje się swobodnie na swojej posesji.
Nawet „zerkanie” może kosztować
Sąd Najwyższy w maju 2021 roku wydał przełomowy wyrok: monitoring własnej nieruchomości może sięgać również sąsiednich, ale nie może być „natrętny”. To oznacza, iż sporadyczne „zerkanie” kamery na sąsiednią posesję może być dopuszczalne, ale stała obserwacja – już nie.
Sprawa dotyczyła trzech kamerek i atrapy zainstalowanych przez małżeństwo dla monitorowania wejścia na posesję. Skonfliktowani sąsiedzi domagali się zadośćuczynienia za naruszenie prywatności, ale Sąd Najwyższy ostatecznie oddalił ich roszczenia.
Kluczowe było to, iż kamery służyły rzeczywistej ochronie mienia, a nie celowemu podglądaniu sąsiadów. Sąd uwzględnił też wzajemny konflikt między stronami i fakt, iż monitoring został usunięty po wcześniejszym wyroku.
Ataki hakerów nie usprawiedliwią wszystkiego
Nawet najlepsze intencje nie chronią przed odpowiedzialnością. Sąd Okręgowy w Toruniu nakazał usunięcie kamer z kamienicy, mimo iż miały odstraszać wandali i zapobiegać kradzieżom. Jedna z kamer objęła drzwi wejściowe do mieszkania lokatorki, co wywołało jej dyskomfort.
Sąd nie przyjął argumentu, iż monitoring podnosi bezpieczeństwo i chroni własność. Uznał, iż właściciel nie miał prawa monitorować bez zgody lokatorki, której mieszkanie znalazło się w zasięgu kamery.
Jak się bronić przed nielegalnymi kamerami
Pierwszym krokiem powinna być rozmowa z sąsiadem. Może nie zdaje sobie sprawy, iż jego kamera narusza cudzą prywatność. Warto pokazać mu zasięg kamery i poprosić o jej przestawienie lub ustawienie stref prywatności.
Jeśli rozmowa nie pomaga, można złożyć skargę do UODO – jeżeli kamera nagrywa przestrzeń publiczną lub cudze posesje. Prezes UODO może nałożyć karę do 20 milionów euro i nakazać zaprzestanie nagrywania.
Wystąpić do sądu cywilnego o ochronę dóbr osobistych. Można żądać:
- Zaniechania nagrywania swojej posesji
- Usunięcia lub przekierowania kamer
- Zadośćuczynienia pieniężnego (4-5 tysięcy złotych według najnowszych wyroków)
Dokumentować naruszenia – robić zdjęcia i filmy pokazujące zasięg kamer, zbierać zeznania świadków, zachować korespondencję z sąsiadem.
Właściciele kamer – jak się zabezpieczyć
Najprościej: ograniczyć monitoring wyłącznie do własnej posesji. Nowoczesne kamery pozwalają na ustawienie „stref prywatności” – obszarów, które nie będą nagrywane mimo iż znajdują się w zasięgu obiektywu.
Jeśli kamera musi obejmować fragment przestrzeni publicznej lub sąsiedniej posesji:
- Uzyskać pisemną zgodę sąsiada
- Umieścić widoczne oznaczenie o prowadzonym monitoringu
- Zabezpieczyć nagrania przed dostępem osób trzecich
- Zapewnić osobom dostęp do nagrań na żądanie
- Usunąć nagrania po uzasadnionym czasie
Koszty mogą być gigantyczne
Praktyka pokazuje, iż koszt nielegalnego monitoringu może sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych. Do zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych (4-8 tysięcy złotych) dochodzą kary administracyjne UODO (kilkadziesiąt tysięcy) oraz koszty sądowe.
W skrajnych przypadkach, gdy monitoring jest prowadzony w celach komercyjnych lub obejmuje setki osób, kary mogą sięgnąć milionów złotych.
Era „bezkarnego podglądania” się kończy
Rosnąca świadomość prawna mieszkańców oraz zaostrzenie kar za naruszenia RODO sprawiają, iż era „bezkarnego podglądania” sąsiadów definitywnie się kończy. Sądy coraz częściej stają po stronie osób, których prywatność została naruszona.
Właściciele kamer powinni pamiętać, iż prawo do bezpieczeństwa nie jest bezwzględne. Kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo sąsiadów do prywatności. W dobie wszechobecnych kamer i rosnących napięć społecznych, poszanowanie cudzej prywatności to nie tylko obowiązek prawny, ale i podstawa dobrosąsiedzkiego współżycia.
Kto chce monitorować swoją posesję, może to robić bez ograniczeń. Ale kto chce podglądać sąsiadów, musi liczyć się z konsekwencjami – finansowymi, prawnymi i społecznymi.