Obserwowałam dziewczynę przy kolacji – nie pasuje do mojego syna jako przyszła synowa

newskey24.com 1 tydzień temu

W małym miasteczku niedaleko Kielc, gdzie wąskie uliczki niosą w sobie ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat zostało przyćmione troską o przyszłość mojego syna. Nazywam się Katarzyna Nowak, a kilka dni temu mój syn, Wojtek, przyprowadził swoją dziewczynę, moją przyszłą synową, by się poznali. Cały wieczór przyglądałam się jej, wypytywałam, a moje wnioski nie napawają optymizmem. Szczerze mówiąc, nie sądzę, aby ta dziewczyna, Kinga, była odpowiednią partnerką dla mojego Wojtka. Moja matczyna intuicja woła, iż to błąd, ale jak mam chronić syna, nie niszcząc naszej relacji?

Mój syn to moja duma

Wojtek jest moim jedynym dzieckiem, moją euforią i nadzieją. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w to całe serce. Wyrosło z niego mądre, dobre i pracowite człowiek — pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o założeniu rodziny. W wieku 27 lat pierwszy raz mocno się zakochał, a ja cieszyłam się, iż chce mi przedstawić swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno ci się spodoba” — powiedział z uśmiechem. Przygotowywałam się na to spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.

Kinga przyszła do nas na obiad. Nakryłam stół — żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko, co Wojtek lubi. Chciałam, aby wieczór był ciepły, rodzinny. Ale od pierwszych chwil poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z mocnym makijażem i modnym strojem, trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwo się przywitała, usiadła przy stole, jakby to było jej miejsce, i zaczęła mówić tylko o sobie, nie pytając o mnie ani słowa.

Wieczór, który wiele wyjaśnił

Przez cały obiad uważnie jej się przyglądałam. Wypytywałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest graficzką, ma 25 lat, mieszka sama, pochodzi z sąsiedniego miasta. Z pozoru wszystko w porządku, ale jej odpowiedzi były puste. Chwaliła się swoimi projektami, podróżami, ale ani słowa o wartościach, o rodzinie. Gdy spytałam, czy myśli o dzieciach, roześmiała się: „Oj, jeszcze nie teraz, najpierw chcę pożyć dla siebie”. Wojtek się uśmiechnął, a mnie ścisnęło się serce. Mój syn marzy o rodzinie, a ona — o niezależności.

Jej zachowanie przy stole tylko pogłębiło moje wątpliwości. Prawie nie tknęła żurku, przewracała widelcem pierogi, a ciasta w ogóle nie spróbowała, mówiąc: „Dbam o figurę”. Nie oczekiwałam zachwytów, ale jej obojętność na moje starania zabolała. Co chwilę zerkała w telefon, pisała wiadomości, a gdy Wojtek próbował ją wciągnąć w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby się nudziła. Widziałam, jak syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydała mi się zimna, skupiona na sobie, niegotowa na rodzinne życie.

Moje obawy i przemyślenia

Po ich wyjściu nie zmrużyłam oka. Kinga nie wygląda na dziewczynę, która zatroszczy się o Wojtka. On jest domatorem, ceni tradycję, wygodę, a ona — cała w karierze, w mediach, w życiu „dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje przyjaciółki, gdy im opowiedziałam, podzieliły się: jedne mówiły, iż dramatyzuję, inne — iż moja intuicja mnie nie myli. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kobiety, która go wesprze, a nie będzie ciągnęła w swój świat imprez i ambicji.

Przypomniałam sobie, jak Wojtek opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. Ale ja widzę co innego: dostosowuje się do niej, zmienia nawyki, choćby rzadziej do mnie dzwoni. Już na niego wpływa, i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Czy odciągnie go od rodziny, ode mnie, od tego, co kocha? A może — co gorsza — on stanie się tylko jej cieniem, nieszczęśliwy, ale zakochany?

Mój obowiązek jako matki

Nie chcę, by Wojtek powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo rozpadło się, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał życie z dziewczyną, która — jak czuję — nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie zasugerować po ich wizycie: „Wojtek, Kinga jest ładna, ale czy na pewno to ta adekwatna?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, jej nie znasz, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi zraniła mnie. Czy naprawdę nie widzi tego, co ja?

Boję się, iż jeżeli będę nalegać, stracę go. Wojtek jest dorosły, sam decyduje o swoim losie. Ale ja jestem matką i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę, by porozmawiać z Kingą w cztery oczy, poznać jej zamiary. Albo wyjawić Wojtkowi moje obawy, ale delikatnie, by go nie odepchnąć. A jeżeli wybierze ją, a nie mnie? Ta myśl rozrywa mi serce.

Moje wołanie o miłość

Ta historia to krzyk matczynej miłości. Kinga może być dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do mojego Wojtka. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak syn zmierza ku bólowi. W moim wieku pragnę tylko widzieć go szczęśliwego — z żoną, która go otoczy opieką, tak jak ja go chroniłam przez lata. Niech moje słowa okażą się błędem, ale powiem je w trosce o jego przyszłość.

Jestem Katarzyną Nowak i będę walczyć o szczęście mojego syna, choćby jeżeli mnie nie zrozumie. Niech Kinga udowodni, iż się mylę, ale póki co, moja intuicja krzyczy: ta dziewczyna nie jest dla Wojtka.

Idź do oryginalnego materiału