śmietniki, kloaki i mogiły.
„Dzięki nim spróbujemy odkryć opowieści i poznać świat, którego na próżno szukać w pieśniach o władcach, wojownikach i kupcach”, zapowiada autorka i kreśli przed czytelnikiem świat dziwny, fascynujący, surowy i globalny.
Wikingowie – skandynawski lud, który przez cztery wieki odcisnął wyraźny ślad w kulturze powszechnej na ogromnym terytorium, bo od Nowej Fundlandii do Morza Kaspijskiego. Ten ślad zdyskontowała współczesność w kinie, grach komputerowych czy komiksach. Wikingowie stali się trwałym elementem masowej wyobraźni, choć – jak pisze autorka, „przez kilkaset lat o «wikingach» w ogóle nikt nie wspominał, pojawili się ponownie – w nowej odsłonie – w XIX wieku”. Wiek później weszli już do kultury masowej i w niej pozostali. Jako nawigatorzy, osadnicy i zbóje. Na rysunku Andrzeja Mleczki jeden wiking mówi do drugiego: „W naszym fachu najbardziej podoba mi się rabowanie i gwałcenie”. Zapracowali na szczególną pamięć. Nie stali się bardziej znani, ale modni – jak najbardziej. Słynąc z brawurowych podróży morskich, podbojów, szalonych inwazji i aktywności handlowej o zasięgu godnym podziwu. Granicą im było tylko niebo. Pływali w swych długich łodziach po Bałtyku, Morzu Północnym aż po Arktykę, „przemierzali niespokojne drogi wodne i ciągnące się po horyzont stepy Eurazji. Na Południu znano ich w Bizancjum i kalifacie Abbasydów”. Handlowali w miastach duńskich i strzegli bizantyjskiego sułtana jako Waregowie.