Kiedy Marek umierał, nie płakałam. Byłam zbyt zajęta trzymaniem jego dłoni, pilnowaniem, żeby oddychał spokojnie, żeby czuł się bezpieczny, iż ktoś przy nim jest. Dopiero kilka dni później, kiedy zostałam sama w naszym łóżku, rozdarło mnie na pół. W szpitalu zaraz po ostatnim tchnieniu Marka, jego mama Zofia, objęła mnie drżącymi rękami i powiedziała: – […]