Obiecała mieszkanie w prezencie, ale niedługo się tam wprowadziła.

polregion.pl 15 godzin temu

Myślałam, iż mama przygotowuje nam mieszkanie w prezencie. Gdy remont się skończył, po prostu się tam wyprowadziła, uciekając od taty.

Mam zaledwie dwadzieścia pięć lat. Miesiąc temu wyszłam za mąż i, jak każda dziewczyna, marzyłam, iż zaczniemy nowe życie od zera – z mężem, w przytulnym mieszkaniu, otoczeni wsparciem i ciepłem. Zawsze uważałam naszą rodzinę za silną. Mama, tata – idealna parę, jak mi się zdawało. Żadnych krzyków, żadnych awantur, żadnych zdrad. Byli razem ponad dwadzieścia lat, a ja dorastałam w przekonaniu, iż miłość istnieje. Ale, jak się okazało, żyłam w iluzji.

Tuż po ślubie mama oświadczyła, iż nie może dłużej mieszkać z tatą. Bez histerii. Bez wyjaśnień. Prosto powiedziała: „Wychodzę”. Myślałam, iż mi się wydaje. Jak? Dlaczego? Czemu teraz? Próbowałam ją zrozumieć, ale nie potrafiłam.

Mój tata to spokojny, troskliwy człowiek. Nigdy nie pił, nie palił, nie podnosił głosu ani na mamę, ani na mnie. Całe życie pracował, utrzymywał rodzinę, jeździł z mamą, pomagał w domu, i nagle… ona stwierdziła, iż to nie jej życie. Powiedziała, iż ma dość bycia „służącą”, iż chce „w końcu żyć dla siebie”.

A teraz najbardziej bolesne. Jeszcze przed ślubem mama zaczęła remont w starym mieszkaniu, które odziedziczyła po babci. Wszystko wyglądało tak, jakby przygotowywała je dla nas z mężem. Naprawdę w to wierzyłam. choćby wybierałam kolory do kuchni, radziłam się w sprawie mebli, marzyłam o naszym przytulnym gniazdku. Słuchała mnie w milczeniu, niczego nie obiecywała, ale też nie protestowała. Myślałam – robi niespodziankę.

Tata też był pewien, iż remont jest dla nas. Tylko kiwał głową, uśmiechał się, mówił: „No, niedługo będziecie żyć osobno, a my choć trochę odetchniemy”. Wszyscy byli przekonani, iż mama robi nam prezent. Wszyscy prócz niej.

Gdy remont się skończył, mama spakowała rzeczy i po prostu wyjechała. Powiedziała tacie, iż odchodzi na zawsze, i wprowadziła się do tego mieszkania. Bez słów podziękowania, bez wyjaśnień, bez oglądania się za siebie. A ja… Stałam jak wryta i nie mogłam uwierzyć, iż to nie zły sen.

Próbowałam z nią rozmawiać, tłumaczyć, iż nie mamy gdzie mieszkać. Że planowaliśmy zaczynać od zera właśnie tam. Że całe życie wierzyłam, iż jest dla nas oparciem. Ale jej oczy były zimne jak lód.

— Nic ci nie jestem winna — powiedziała spokojnie. — To moje mieszkanie. Odziedziczyłam je. Pracowałam, remontowałam, będę w nim żyć. Dość. Już nie jestem służącą. Mam dość sprzątania, gotowania, poświęcania się. Chcę po prostu żyć – sama.

Chciałam krzyczeć. Przypomnieć jej, ile razy potrzebowałam jej wsparcia, jak z tatą podnosiliśmy ją, gdy miała trudności. Zapytać: a kim my byliśmy przez te wszystkie lata? Funkcją, obowiązkiem?

Tata się załamał. Nie prosił, nie zatrzymywał. Tylko patrzył za nią, jak człowiek, który stracił ostatnią nadzieję. Nie rozumiał, jak kobieta, z którą przeżył pół życia, mogła tak po prostu – cicho, zimno, odwrócić się i odejść.

Teraz mieszkam z mężem u jego rodziców. To tymczasowe, ale nie wiem, jak długo potrwa. Szukamy mieszkania, rozważamy opcje, ale żal nie mija. Nie dlatego, iż mama nie dała nam mieszkania. Ale dlatego, iż przez cały ten czas okazuje się, iż po cichu zbierała w sobie złość, a my tego nie widzieliśmy. Bo już nie widzi w nas rodziny. Bo zdrada, gdy przychodzi od najbliższej osoby – nie daje się zapomnieć.

Może kiedyś ją zrozumiem. Może w jej decyzji zobaczę odwagę. Ale na razie – czuję tylko pustkę. Mama zburzyła wszystko, w co wierzyłam od dziecka. I żaden remont, żadne mieszkanie nie są warte tej szczeliny, która teraz na zawsze dzieli nas obie.

Idź do oryginalnego materiału