Obiecał, iż będzie, ale zamiast tego zostawił ją samą w hali odlotów. Jego pilny wyjazd służbowy okazał się kłamstwem w rzeczywistości wylegiwał się na plaży, opalając się w słońcu. Gdy walczyła, by powstrzymać łzy, zadzwonił telefon. Głos po drugiej stronie rozwiał ostatnie złudzenia, które jeszcze w sobie pielęgnowała.
Zosia zawsze była świetną księgową. Skrupulatna, dbała o szczegóły, potrafiła wycisnąć maksimum z każdej sytuacji. Cenne cechy w pracy, ale w domu zaczynała to rozumieć były jedynie przekleństwem. Pięć lat małżeństwa nauczyło ją jednej prawdy: jej mąż, Marek, przywykł do życia, w którym wszystko wydawało się układać jak za dotknięciem czarodzkiej różdżki. A ona była tą czarodziezną.
Wakacje nad morzem były tego najlepszym przykładem. To był jej pomysł, jej pieniądze, jej niezliczone godziny spędzone na wyszukiwaniu najlepszych lotów, rezerwacji hotelu z widokiem na morze, planowaniu wycieczek, by Marek się nie nudził. Oczywiście, Marek nie włożył w to najmniejszego wysiłku. Był zajęty. Bardzo zajęty. W pracy, ze znajomymi, w garażu zawsze znajdował powód, by całe planowanie zrzucić na Zosię. A potem, gdy wszystko działało jak w zegarku, opowiadał kolegom, udając bohatera, jak szaleje dla swoich dwóch ulubionych kobiet.
Zosia tylko się uśmiechała. To była jej rola. Cicha, skuteczna cień, która dbała o wygody innych.
Ale tego dnia, w taksówce w drodze na lotnisko, coś w niej pęknięło. Z tyłu jej babcia, Helena, już rozsiadła się jak królowa na sfatygowanym tronie, rozpoczynając swoje codzienne litanie narzeków.
Zosiu, na pewno wszystko sprawdziłaś? Nie zapomniałaś paszportów? A ubezpieczenie? Wiesz przecież, jaki mój Marek jest roztrzepany, trzeba go pilnować jak ołtarza w kościele.
Marek, siedząc obok Zosi, choćby nie drzgnął. Wpatrzony w telefon, udawał, iż nie słyszy. Zosia westchnęła i w głosie wymusiła spokój, którego nie czuła.
Wszystko jest w porządku, babciu. Mam wszystkie dokumenty, ubezpieczenie jest, bilety wydrużkowane. Nie martw się.
Jak mam się nie martwić, gdy wszystko spoczywa na twoich barkach? warknęła Helena. Młodzi dziś tacy nieodpowiedzialni. Za moich czasów…
Następna lekcja była znajoma: długi monolog o tym, jak kiedyś było lepiej, taniej i pewniej. Zosia wyłączyła się, wpatrując się w szare przedmieścia za oknem. Nagle ogarnął ją zimny strach. Strach, iż to właśnie będzie jej życie. Niekończący się cykl dbania o innych, bycia niewidzialną lalkarką, której nikt nie docenia.
Nagle Marek oderwał wzrok od telefonu.
Babcia, dlaczego znowu zaczynasz? Zosia wszystko ogarnia. Nie ma co się czepiać.
W piersi Zosi pojawił się ciepły błysk wdzięczności, który jednak gwałtownie zgasł. Jakby chciał przepraszać matkę za to, iż na chwilę stanął w opozycji, dodał:
Moja żona to prawdziwa profesjonalistka. Zawsze wie, jak wszystko zorganizować. Prawda, kochanie?
Zawsze wie, jak wszystko zorganizować. Te słowa kapały protekcjonalnością, która przyprawiała ją o dreszcze. Jakby to była jej jedyna umiejętność: dbanie o wygody innych. Jakby nie miała własnych marzeń, ambicji, życia.
Oczywiście odpowiedziała ściśniętym głosem. Jakbym miała wybór.
Chaos na lotnisku tylko pogłębił irytację Zosi. Hala odlotów była jednym wielkim wirem długich kolejek, zmęczonych twarzy i płaczących dzieci. Dla Helenki to był nowy bufet tematów do narzekań.
Dlaczego ta kolejka jest taka długa? Spóźnimy się! Marek, ty jesteś mężczyzną. Zrób coś!
Jak zawsze, Marek zrzucił obowiązek.
Zosia, sprawdzisz, czy jest jakaś priorytetowa kolejka? Babcia się denerwuje.
Zosia wiedziała, iż poziom stresu babci rosnął proporcjonalnie do jej niezadowolenia ze świata. Kłócenie się nie miało sensu. Podeszła do punktu informacyjnego i zapytała o priorytet dla osób starszych. Odpowiedź była przewidywalna: żadnych wyjątków.
Gdy wróciła, Helena była oburzona.
Wiedziałam! Zawsze musisz coś spieprzyć. Nie można było tego przewidzieć wcześniej?
Zrobiłam, co mogłam, babciu odpowiedziała Zosia, której cierpliwość się kończyła. Jesteśmy na czas. Kolejka jest długa. To nie moja wina.
Nie twoja wina? A czyja? To ty organizowałaś cały wyjazd!
Ta logika przyprawiała o gł












![W Szkole w Stadnickiej Woli króluje tradycyjna szopka bożonarodzeniowa [zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/12/Tradycyjna-Szopka-Bozonarodzeniowa-w-Szkole-Podstawowej-w-Stadnickiej-Woli-01.jpg)
