Skoro opisałam początek urlopu to teraz czas na wpis będący
opisem jego końca. Smutno to zabrzmiało, ale chyba przez cały czas nie umiem oprzeć się
wrażeniu, iż Węgry przyciągają mnie do siebie i kuszą J Pobyt w Egerze zaczął się od małej wizyty w
supermarkecie po której mieliśmy małe spotkanie z kolejnym oryginalnym
mieszkańcem tej części Europy. Na naszej Silver Arrow a dokładniej na wlewie do
baku paliwa siedziała i opalała się w promieniach słońca piękna modliszka.
Nie ma to jak rozgrzana blacha auta - idealne miejsce do opalania się :-) |
Ona
też dzielnie znosiła pstrykanie – bo jak można sobie odmówić fotki z modliszką?
J po czym musiała się
szybko ulotnić kiedy auto zaczęło lawirować po parkingu. Kiedy tylko
zaaklimatyzowaliśmy się w naszym pensjonacie raźnym krokiem ruszyliśmy na Starówkę.
Nie obyło się bez pierwszych „pamiątkowych” zakupów. Ciekawi Was skąd
cudzysłów? Owym pierwszym zakupem okazał się czosnek, który tam jest duży i
bardzo aromatyczny a bez którego nie
umiem sobie wyobrazić smakowitych dań wychodzących spod mistrzowskiej ręki mej
brzydszej połówki J
Ponieważ połowa września okazała się na Węgrzech porą upalną
i słoneczną postanowiłam iż spacer uliczkami Egeru pokonam w stylizacji a la
lata 50. To jedna z moich ulubionych dekad, która udowodniła mi, ze rozkloszowane
sukienki i spódnice to rzeczy obowiązkowe w mojej szafie.
Zapraszał to usiadłam :-) |
W widocznym na zdjęciu beżowo niebieskim zestawie na
plan pierwszy wysuwa się spódnica. To oryginał z lat 50 w piękny motyw kratki i
niebieskich róż. Jest to jedna z kilku spódnic z tych lat zakupiona w moim
ulubionym butiku Retro Club. Dodałam do niej bluzkę z cienkiej tkaniny oraz
naszyjnik z mojego ulubionego tworzywa lucite w pasujących kolorach. Właśnie za
takie dodatki bardzo lubię ów sklepJ
Do długiego chodzenia po mieście najlepsze jest wygodne obuwie – pod ręką
miałam tenisówki w kolorze rozbielonej kawy (kolor pasujący do wszystkiego i
nie tak podatny na zabrudzenia jak biel). Tanie i wygodne zakupione w Tesco
sprawiły, iż bacznie przyglądam się ubraniom i dodatkom firmy F&F.
Najciekawszym punktem wakacyjnej garderoby okazała się
sukienka, którą postanowiłam założyć na kolację będącą ostatnią podczas tej
wyprawy. Nie od dziś podoba mi się ogromnie styl tiki czyli ubrania i dodatki
inspirowane Hawajami.
źródło: Pinterest |
Egzotyczne kwiaty, bajeczne kolory, interesujące kroje
sukienek czy też interesujące dodatki to główne powody dla których tak bardzo
lubię ten właśnie styl. Tam na miejscu okazało się, iż pomysł był świetny: do
panującego upału jaki nie odpuszczał choćby wieczorem sukienka z motywem
hibiskusa i liści palmowych pozwoliła przenieść się w tropikalny klimat.
Sukienka marki Limb (współczesna), kuferek z vinylu z lat 50 w bordowym kolorze oraz szklany naszyjnik z lat 50 - butik Retro Club |
Dobrałam do niej szpilki typu peep toe z czerwonego zamszu marki Ravel
zakupione w jednej z grup sprzedażowych powstałych na Facebooku.
„Oszałamiająca” cena 40zł sprawiła, iż gwałtownie znalazły się w mej szafie.
Ponieważ wybrana przeze mnie sukienka ma ołówkowy fason i wzorzysty materiał
zrezygnowałam z wyrazistych kolczyków na rzecz małych sztyftów z „najlepszymi
przyjaciółmi kobiety” jak lubiła mawiać moja ulubiona Marylin Monroe. Do
dekoltu zaś idealnie pasuje szklany naszyjnik rodem z lat 50 wyglądem wpisujący
się w styl tiki.
Szklany naszyjnik murano w super stanie z lat 50 oraz "najlepsi przyjaciele kobiety" jak mawiała MM |
Tego wieczoru czułam się jak milion dolarów i życzę by takie
uczucie towarzyszyło na co dzień każdej z nas miłe Panie J
Eger by night - wieczorem ukazuje swe drugie interesujące oblicze |