Numer jeden w 80 krajach. Hit Netfliksa podzielił widzów. "Miał być fajny film o miłości"

kobieta.gazeta.pl 3 godzin temu
Od momentu pojawienia się pierwszego zwiastuna fani komedii romantycznych zacierali ręce na nowy wakacyjny hit Netfliksa. "Miłość w Oksfordzie" gwałtownie numerem jeden na platformie. Oceny i komentarze wskazują jednak, iż coś poszło nie tak.
"Miłość w Oksfordzie" to ekranizacja bestsellerowej powieści Julii Whelan, a za sterami stanęli twórcy wzruszającego "Gwiazd naszych wina" z 2014 roku. W głównych rolach wystąpili znana z "Purpurowych serc" Netfliksa Sofia Carson i Coreyem Mylchreestem, czyli serialowy król Jerzy z serialu "Królowa Charlotta: Opowieść ze świata Bridgertonów". Produkcja już po pierwszym zwiastunie zapowiadała się na porządny wyciskacz łez. 1 sierpnia film pojawił się na Netfliksie i niemal od razu zaczął bić rekordy.


REKLAMA


Zobacz wideo


Romantyczny hit od Netfliksa. O czym jest "Miłość w Oksfordzie"?
"Miłość w Oksfordzie" opowiada historię Anny De La Vegi, Amerykanki, która od dziecka marzyła o studiach na Oksfordzie. Marzenie udało jej się spełnić w wieku 24 lat za sprawą stypendium, za pomocą którego przybyła do Wielkiej Brytanii, by przez rok studiować wiktoriańską poezję. Już pierwszego dnia w murach słynnej brytyjskiej uczelni na jej drodze staje Jamie Davenport, przystojny i charyzmatyczny wykładowca, który siedząc za kierownicą zabytkowego sportowego samochodu, spektakularnie opryskuje ją wodą z kałuży. Rozwijająca się relacja i rodzące się między nimi uczucie napotyka jednak na poważną przeszkodę.


"Miłość w Oksfordzie" podbija Netfliksa. Widzowie mają sporo uwag
Od momentu premiery na Netfliksie do 4 sierpnia film znalazł się na pierwszym miejscu najchętniej oglądanych produkcji w ponad 80 krajach, w tym w Polsce. Jak to czasem bywa, popularność produkcji nie do końca idzie w parze z ocenami. Na portalu Rottentomatoes.com krytycy wystawili filmowi ocenę "świeżości" na poziomie... 26 proc. (stan na 5 sierpnia), widzowie - 43 proc. Polacy byli nieco łagodniejsi i na portalu Filmweb ocenili go na 6/10. Z komentarzy wynika, iż początek zapowiadał się doskonale, ale potem coś poszło nie tak. Mimo wszystko nie brakowało pozytywnych ocen, przede wszystkim w kierunku odgrywającego główną rolę męską Coreya Mylchreesta.


Zagraniczni krytycy oceniali, iż produkcji "brakuje życia", ale jest to "świetna reklama dla osób chcących studiować za granicą". Jednocześnie podkreślali, iż w trakcie seansu "poczujesz motyle w brzuchu" i porządnie się wzruszysz.
Melodramat – niestety – sztampowy i mocno kiczowaty. A do tego sprawiający wrażenie, jakby powstał nie teraz, a dekadę (a może i dwie) temu
- pisze Maja Staniszewska z "Gazety Wyborczej".


Toporne i chaotyczne to było od początku do końca, a miałam ochotę na fajny film o miłości.
Cieszę się, iż nie była to kolejna 'głupia amerykańska komedia'.
Szablonowy, cukierkowy, nudny.
Schematyczny, przewidywalny i momentami dłużący się, ale dla emocji, które przeżyłem dzięki temu filmowi, naprawdę warto go obejrzeć, bo pokazuje w prosty, ale mocny sposób co znaczy kochać i być kochanym
- czytamy w komentarzach na Filmwebie. Oglądałaś/eś już "Miłość w Oksfordzie"? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.


Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału