Chcę dążyć do doskonałości, zawsze i wszędzie. Być mecenasem dla siebie
i własnych myśli. Stronić od zachowań stadnych. Nie nakręcać się informacją
medialną. Zdanie mieć własne, jak skórę. Najlepiej odrzucać walory zaczepne.
Pragnę zachować w sobie dziecko, jak najdłużej. Cień swój polubić. Zacząć
wszystko od źródeł.
Chciałbym w przyszłym roku zakochać się. Zawsze z trudem znoszę rozstania,
to jednak ciągle jestem kochliwy. Kiedy przyjdzie z majowym oddechem,
w kwietnej sukience, w kapeluszu pełnym skowronków. Przytulę! Niech tak będzie. Do studni wrzucę klucz wiolinowy, w drugą stronę wygięty i fałszywe nuty. Z dźwięku i echa pieśń miłosną ułożę. Skona cisza. Wypełnię muzyką przestrzeń.
Nie będę wyrywał motylom skrzydeł, ani pająkom nogi. Nie będę deptał na ścieżce mrówek, biedronek i biednych żuczków. Wiem, co znaczy wznosić się nad poziomy.
Kolory wcielam w siebie. Niech świat zmienia się do mnie, nie ja do niego.
Ja! To nie ty. Obcy mi tradycyjny system, przymus.
Bo nie oto, abym był całkowitym abstynentem. `Sylwek` i Nowy Rok, to dla mnie udręka. Do północy jakoś się trzymam. Chcę by stary rok, trwał jak najdłużej. Inni vivatują, huczą fajerwerki. A ja cierpię, bo kolejny odważnik na karczychu i rusztowanie mego ciała nie trzyma pionu, przygina do ziemi.
Więc trzeba się napić do cholery!
Tylko chciałbym tak posiąść sztukę picia, by mieć kontrolę nad sobą. Powiedzieć: Basta! Kiedy trzeba. NO!
Chciałbym napisać wiersz w przyszłym roku, aby ranił jak piorun.
Jednocześnie przyłożyć do rany, żeby goił.
Sporo obiecanek. Chociaż jedną spełnić.
Życzę sobie jak najbardziej w nadchodzącym roku.