**Nowa żona ojca**
Małgorzata trzymała w dłoniach zaproszenie na ślub i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Złote litery na kremowym kartonie oznajmiały o ślubie jej ojca, Tadeusza Nowaka, z pewną Katarzyną Kowalską. Data była za tydzień.
— Za tydzień — szepnęła, obracając kartkę. — choćby nie potrafił mnie uprzedzić.
Telefon zadzwonił, przerywając jej myśli. Na ekranie wyświetliło się nazwisko młodszej siostry, Anny.
— Gosia, dostałaś to… zaproszenie? — głos siostry brzmiał zdezorientowany.
— Dostałam. Ty coś o tym wiedziałaś?
— Nic! Absolutnie nic! Myślałam, iż tata po prostu się z kimś spotyka, a tu nagle — ślub!
Małgorzata podeszła do kuchni i włączyła czajnik. Za oknem mżył drobny deszcz, a w jej sercu było równie szaro i ciężko.
— Anka, widziałaś ją choć raz? Tę Katarzynę?
— Raz, przypadkiem. Wychodzili z kawiarni, a ja właśnie przejeżdżałam. Młoda, może trzydzieści pięć lat. Farbowana blondynka, cała w złocie i futrach.
Małgorzata mimowolnie skrzywiła się. Tata miał sześćdziesiąt osiem lat — różnica wieku sięgała ponad trzech dekad.
— Może chodzi o pieniądze? — zasugerowała Anna. — Pamiętasz, mówił, iż sprzedał działkę? A do tego ma dwupokojowe mieszkanie w centrum.
— Nie wiem — westchnęła Małgorzata. — Trzeba do niego pojechać, pogadać.
— Jedźmy razem. Jutro wyjdę wcześniej z pracy.
Następnego dnia siostry spotkały się pod domem, w którym mieszkał ich ojciec. Tadeusz Nowak niedawno się tu wprowadził po sprzedaży starego trzypokojowego mieszkania, w którym się wychowały. Wtedy tłumaczył, iż chce być bliżej centrum, teraz jednak Małgorzata podejrzewała inne motywy.
— Moje córeczki! — ojciec przywitał je otwartymi ramionami. — Jak dobrze, iż przyjechałyście! Poznam was z moją Kasią.
Wyglądał na odmłodzonego i pełnego zadowolenia. Nowa fryzura, modna koszula, choćby chód stał się bardziej sprężysty.
— Tato, musimy porozmawiać — powiedziała poważnie Małgorzata.
— Oczywiście, oczywiście! Kasia właśnie przygotowuje kolację. Gotuje wyśmienicie, zobaczycie.
Z kuchni dobiegał brzęk naczyń i kobiecy głos nucący jakąś piosenkę. Ojciec zaprowadził córki do salonu i posadził na kanapie.
— Moje drogie, jestem tak szczęśliwy, iż poznacie Kasię. To wspaniała kobieta, ciepła, troskliwa. Nie myślałem, iż w moim wieku jeszcze mogę pokochać.
Małgorzata i Anna wymieniły się spojrzeniami. Słowo „pokochać” w ustach sześćdziesięcioośmioletniego ojca brzmiało nienaturalnie.
— Tato — zaczęła Anna — jak długo się znacie?
— Cztery miesiące. Poznaliśmy się w przychodni, w kolejce do kardiologa. U Kasi mama leżała w szpitalu, bardzo się martwiła. Pocieszałem ją, odprowadziłem do domu…
— Cztery miesiące, i już ślub? — nie wytrzymała Małgorzata. — Nie za szybko?
— W naszym wieku nie ma na co czekać — ojciec lekko się zmarszczył. — Nie jesteśmy już dziećmi, wiemy, czego chcemy.
W tej chwili do salonu weszła kobieta, i Małgorzata od razu zrozumiała, iż Anna miała rację. Katarzyna wyglądała na maksymalnie trzydzieści pięć lat, choć mogła być młodsza. Wysoka, szczupła, z bujnymi włosami w odcieniu miodu i mocnym makijażem. Miała na sobie obcisłą sukienkę i mnóstwo biżuterii.
— Dziewczynki, poznajcie się! — ojciec zerwał się z miejsca. — To moja Kasia. A to moje córki — Małgorzata i Anna.
— Miło mi was poznać — Katarzyna wyciągnęła rękę z długimi pomalowanymi paznokciami. — Tadeusz tak wiele o was mówił!
Głos miała melodyjny, ale Małgorzacie od razu nie spodobał się ten słodziutki ton.
— Kolacja gotowa — oznajmiła Katarzyna. — Zapraszam do stołu.
W kuchni zastawiono odświętny stół. Drogie naczynia, których Małgorzata nie pamiętała w domu ojca, świece, kwiaty. Wszystko wyglądało pięknie, ale jakoś nienaturalnie.
— Kasiu, opowiedz dziewczynkom o sobie — poprosił ojciec, nalewając wino.
— Cóż, o mnie to tak kilka — zaśmiała się Katarzyna. — Zwykła kobieta. Pracuję w salonie kosmetycznym, jestem manikiurzystką. Mieszkam sama, dzieci nie mam. Byłam mężatką, ale mój mąż okazał się… trudnym człowiekiem.
— Jak to trudnym? — dopytywała Anna.
— Pił, podnosił rękę. Musiałam się rozwieść. Od tamtej pory bałam się wiązać z mężczyznami. A potem poznałam waszego tatę…
Katarzyna spojrzała na Tadeusza Nowaka z takim uwielbieniem, iż Małgorzata mimowolnie się wzdrygnęła.
— A rodzice? — kontynuowała Anna.
— Mama żyje. Taty nie ma od dawna. Mama choruje, opiekuję się nią. Tadeusz mi bardzo pomaga, choćby daje pieniądze na leki. Taki dobry człowiek!
Ojciec promieniał z dumy.
— Tato — nie wytrzymała Małgorzata — możemy na chwilę?
Wyszli do przedpokoju. Katarzyna została w kuchni, zmywając naczynia.
— Co chcesz powiedzieć? — ojciec od razu stał się czujny.
— Tato, zdajesz sobie sprawę, iż ona jest młoda? Ma tyle lat co ja.
— I co z tego? Czy ja ją zmuszam? Sama zgodziła się zostać moją żoną.
— A nie myślałeś, po co? — wtrąciła Anna. — Tato, spójrz prawdzie w oczy. Piękna młoda kobieta wychodzi za mężczyznę, który mógłby być jej ojcem…
— Przestańcie! — ojciec podniósł głos. — Po prostu zazdroPo pogrzebie Tadeusza Katarzyna zniknęła z jego życiem, zostawiając za sobą tylko pustkę i wspomnienie zimnej, wyrachowanej miłości.