Nowa przygoda Ewy

newsempire24.com 5 dni temu

„Ile pani ma lat?” – Doktor Krzysztof Nowak, chirurg plastyczny, wpatrywał się w piękną twarz Kingi.

Mrugnęła, uśmiechnęła się i zerknęła ukradkiem, by po chwili spojrzeć mu prosto w oczy. Ileż takich grymasów, zmieszanych spojrzeń i kobiecych sztuczek widział już w swoim gabinecie. Gdy tylko pytał o wiek, kobiety nagle przypominały sobie, iż przed nimi stoi mężczyzna – młody i przystojny. Kinga nie była wyjątkiem.

„A ile by mi pan dał?” – zapytała igrająco.
On patrzył na nią chłodno.

„Dwadzieścia dziewięć” – skłamała bez mrugnięcia okiem.
Trzydzieści lat – ta granica zawsze przerażała kobiety.

„Trzydzieści dziewięć, by być precyzyjnym” – poprawił ją bez emocji Nowak, z litości odejmując dwa lata.

„Nie da się pana oszukać, doktorze” – powiedziała Kinga, doceniając jego takt.

„Po co w takim razie próbuje mnie pani oszukiwać? Jestem lekarzem, nie potencjalnym narzeczonym. Wiek jest mi potrzebny z zupełnie innych powodów. Gdyby miała pani naprawdę dwadzieścia dziewięć lat, pewnie nie trafiłaby pani do mnie. Wygląda pani świetnie jak na swój wiek. Powiedziałbym choćby – rewelacyjnie. Wiele kobiet mogłoby pani pozazdrościć.”

„Jest pan straszny. Widzi nas na wylot, jak rentgen” – Kinga znów się przymilała.

„To moja praca i doświadczenie.”

„Ma pani szczęście. Rozumie pan kobiety.”

Nowak chciał powiedzieć, iż nie jest żonaty, ale się rozmyślił.

„Więc po co pani przyszła? Wygląda pani doskonale i nie potrzebuje pani operacji. Przynajmniej na razie.”

Po tym komplementem w oczach Kingi błysnęło zainteresowanie.

„A za jaką cenę udaje mi się to utrzymać, nie pyta pan? Tak, mam bogatego męża. Stać mnie na najnowsze zabiegi i kosmetyki, które, nawiasem mówiąc, słono kosztują. Ale mam dość godzin spędzanych na siłowni, potem leżenia u kosmetyczki pod maseczkami i cudownymi serum. Nie żyję, tylko walczę z czasem, z młodością. Jestem zmęczona” – powtórzyła.

„Więc niech czas płynie. Niech idzie swoim rytmem. Każdy wiek ma swoje zalety. Nie trzeba udawać kogoś lepszego i młodszego, niż się jest.” – Nowak obdarzył ją jednym ze swoich promiennych uśmiechów.

„Łatwo panu mówić. Jest pan mężczyzną. Nie musi pan walczyć z upływem lat, liczyć rano zmarszczki, kalorie i siedzieć na wiecznych dietach. Wszystko dla figury i cery. I kto nas do tego zmusza?”

„No właśnie, kto?” – podchwycił Nowak.
Lubiła go. Była szczera, piękna, pełna życia. Z nią było łatwo.

„Wy, mężczyźni. Tak, tak. Czujecie się pewniej, gdy przy was jest młoda i ładna kobieta. jeżeli jest przy was, to znaczy, iż jesteście warci. A im starsi się stajecie, tym młodsze kobiety wybieracie.” – Kinga uśmiechnęła się gorzko, w kącikach ust pojawił się smutek, ale wciąż wyglądała przepięknie.

„Pochodzę z małego miasteczka na prowincji. Mama pracowała w przetwórni drobiu, tak jak ojciec. Potem zamknęli zakład, mama poszła do szpitala jako sprzątaczka, a ojciec do kotłowni. W naszym mieście ciężko o pracę. Była jedna fabryka i tę zamknięto. Ojciec oczywiście pił. Nienawidziłam tego życia, tego miasta, od dziecka marzyłam, by uciec do Warszawy, zostać aktorką.” – W oczach Kingi pojawiła się mgiełka wspomnień.

Nowak rozumiał ją doskonale. Sam przyjechał do stolicy z prowincjonalnego miasta.

„Nie dostałam się do szkoły teatralnej. Ale z chęcią przyjęli mnie do pracy. Do stoiska na bazarze.” – Widział, iż to wyznanie kosztowało ją wiele. „Nie będę opowiadać, jak sobie radziłam. Miałam szczęście. Zauważyła mnie pewna kobieta. choćby ją oszukałam przy ważeniu. Zaproponowała mi pracę w domu mody. Nie takim, gdzie chodzą modelki po wybiegu, choć i to się zdarzało. No, pan rozumie. Tam poznałam mojego przyszłego męża. Byłam młoda, zdesperowana…” – Oczy Kingi znów zaszły mgłą. Nowak nie przerywał.

„Tak się we mnie zakochał, iż się oświadczył. Oczywiście przyjęłam. Nie przeszkadzało mi, iż jest starszy. Wyciągnęłam szczęśliwy los. Miałam męża, mieszkanie w Warszawie, dom za miastem, znajomości, pieniądze. Dawał mi wszystko, o czym marzyłam. Spełniły się moje najśmielsze sny.”

Z pierwszego małżeństwa miał syna, w moim wieku, mieszka za granicą. Mąż nie chce więcej dzieci. Pogodziłam się z tym. Restauracje, suknie, podróże. Takie życie mi się podobało. Ma pan rację, wiele kobiet mi zazdrościło. Uciekłam z prowincjonalnego miasteczka i nie chcę tam wracać.” – Kinga westchnęła i na chwilę zamilkła.

„A trzy dni temu weszłam do biura męża. Tak sobie. Chciałam zrobić mu przyjemność. Lubi pączki. Wie pan, te słodkie, w różowej polewie. Kupiłam parę i kawę.

Sekretarki nie było w recepcji. A raczej była na swoim miejscu – w gabinecie mojego męża. choćby się nie zamykali. Nie widzieli mnie. Wyszłam, zostawiając na jej biurku pączki i kawę. To było okropne.” – Kinga zakryła twarz dłońmi.

Nowak czekał, nie przerywał. Słyszał już wiele podobnych historii w tym gabinecie. Kobiety powierzały mu swoje tajemnice jak na spowiedzi.

Odsunęła dłonie od twarzy. Jej oczy były suche. Na moment pozwoliła sobie zdjąć maskę pewnej siebie kobiety. Takie nie lubią pokazywać swojej słabości. Życie nauczyło je, iż w każdej sytuacji trzeba „zachować twarz”.

„Nie byłam naiwna, domyślałam się, iż mąż ma inne kobiety. Ale wtedy się wystraszyłam. Zrozumiałam, iż czas płynie, ja się nie odmładzam, a wokół jest pełno młodych dziewczyn z długimi nogami, gotowych na wszystko, by zająć moje miejsce.

Wszystkie chcą pieniędzy. Mają to, czego ja już nie mam – młodość. Ma pan rację, mam czterdzieści lat. Nie mogę z nimi konkurować. Takim mężczyznom jak mój mąż podobają się młode, głupiutkie i ładne. jeżeli dla jednej z nich mnie zostawi, nie będę miała drugiej szansy. Do luksusu gwałtownie się przyzwyczaja. Nie chcę wracać do życia, od którego uciekłam.Z czasem Nowak odnalazł spokój w prostocie życia na prowincji, ale wspomnienie Kingi pozostawało w nim jak niezagojona rana, przypominając, iż niektórzy płacą najwyższą cenę za ułudę wiecznej młodości.

Idź do oryginalnego materiału