Nowa pracownica w biurze była wyśmiewana. Ale gdy pojawiła się na bankiecie z mężem, koledzy z pracy podali się do dymisji.

newsempire24.com 20 godzin temu

Wziąłem głęboki oddech, jakby zbierając siły przed skokiem w nieznane, gdy Jadwiga Nowak przekroczyła próg biura, wchodząc w nowy rozdział życia. Poranne słońce, sączące się przez szklane drzwi, połyskiwało na jej zadbanych włosach, podkreślając pewność w każdym kroku. Szła przez hol wypełniony cichym szmerem głosów i stukotem obcasów, czując, iż każdy krok przybliża ją do czegoś ważnegonie tylko nowej pracy, ale zmiany, szansy na bycie sobą poza znanymi ścianami domu.

Podeszła do recepcji i uśmiechnęła siędelikatnie, ale z godnością.

Dzień dobry, jestem Jadwiga. Dzisiaj mój pierwszy dzień w pracy, powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie, bez śladu nerwów.

Recepcjonistkamłoda, urodziwa kobieta o delikatnych rysach i uważnym spojrzeniuuniosła brwi, jakby dziwiła się, iż ktoś dobrowolnie wybrał pracę w tym szczególnym biurze, gdzie atmosfera była ciężka.

Ty do nas dołączasz? spytała Kasia z wahaniem. Przepraszam, tylko mało kto wytrzymuje tu dłużej niż miesiąc.

Tak, wczoraj podpisałam umowę w HR, odparła Jadwiga, czując lekkie zmieszanie. Dzisiaj zaczynam. Mam nadzieję, iż wszystko pójdzie dobrze.

Kasia spojrzała na nią z tak szczerym współczuciem, iż Jadwiga na chwilę zamarła. Ale zaraz recepcjonistka wstała, obeszła biurko i skinęła, by za nią poszła.

Chodź, pokażę ci twoje miejsce. Tu, przy oknietwoje biurko. Jasne, przestronne ale uważaj, dodała cicho. Zawsze blokuj komputer, a najlepiej ustaw mocne hasło. Nie wszyscy tu lubią nowych. I twoja praca nie powinna być widziana przez cudze oczy.

Jadwiga skinęła głową, rozglądając się. Biuro było przestronne, ale w powietrzu wisiało dziwne napięcie. Za monitorami siedziały kobietyciężko umalowane, w obcisłych sukienkach, z fryzurami, jakby szykowały się nie do pracy, a na pokaz mody. Wyglądały na osiemnastolatki, choć wiekiem znacznie przekraczały trzydziestkę. Ich spojrzenia ślizgały się po nowej pracownicy, oceniając ją, jakby już przegrała, zanim zaczęła.

Ale Jadwiga się nie ugięła. Po raz pierwszy od dawna czuła się żywa. Dom, rodzina, niekończące się troski o dziecko, gotowanie, sprzątaniewszystko to przygniatało ją jak kamień na piersi. Była zmęczona byciem gospodynią, mamą, żoną. Dziś była po prostu Jadwigą i miała prawo do własnego życia, kariery, uznania.

Pierwszy dzień minął jak błyskawica. Jadwiga rzuciła się w wir pracy: przyjmowanie zamówień, raporty, nauka systemu. Nie szukała sławypotrzebowała tylko poczuć się potrzebna. Ale za jej plecami, w ciszy, szepty rosły. Martawysoka, z przenikliwym spojrzeniem i drapieżnym uśmiechemi Anetajej przyjaciółka, z lodowatym głosem i nawykiem plotkowaniawymieniały cięte uwagi, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.

Hej, nowa! ostry głos Marty rozległ się, gdy Jadwiga kończyła trudny raport. Przynieś mi kawę. Czarną, bez cukru. I żeby było szybko!

Jadwiga powoli się odwróciła, patrząc jej w oczy. W jej spojrzeniużadnego strachu, żadnej uległości.

Czy ja tu sprzątam? spytała spokojnie, ale z taką siłą, iż Marta na moment zaniemówiła. Mam własną pracę. I uwierz mi, jest ważniejsza niż twoja kawa.

W odpowiedzi usłyszała złośliwy chichot. Marta uśmiechnęła się, jakby usłyszała coś zabawnego. Ale w jej oczach błysnęła wściekłość. Nie była przyzwyczajona do sprzeciwu. Od tej chwili Jadwiga wiedziała: wojna się zaczęła.

Kasia zaprosiła ją na przerwę. Dziewczyna była miła, szczera, a w jej oczach malował się ból, jakby sama przeszła piekło.

Nikt ci nie powiedział o przerwie? spytała z uśmiechem. Nic dziwnego. Mało kto tu dba o nowych.

Szczerze mówiąc, choćby nie zauważyłam, jak czas leci, przyznała Jadwiga, zamykając komputer.

Zeszły do stołówki, po drodze Kasia opowiadała o układzie biur, zasadach, ludziach. Ale Jadwiga prawie nic nie zapamiętałajej myśli były gdzie indziej. Gdy wróciły, zobaczyły, jak Marta i Aneta gwałtownie odskakują od jej biurka, jakby przyłapane na czymś niedozwolonym.

No to się zaczęło, pomyślała Jadwiga. Nie jestem kimś, kogo można złamać.

Wieczorem wyszła ostatnia. Biuro opustoszało, ale pozostał śladnie tylko zmęczenia. Marta i Aneta już zebrały sojusznikówkilka pracownic gotowych do intryg. Postanowiły: nowa musi zniknąć.

Następnego ranka Jadwiga przyszła wcześniej. Cisza, puste krzesła, tylko Kasia już siedziała za biurkiem.

Wiesz, szepnęła, gdy Jadwiga podeszła, ja też tu pracowałam miesiąc temu. Przenieśli mnie, bo te dwiewskazała wzrokiem biuro Marty i Anetyprawie doprowadziły mnie do łez. Włamały się do mojego komputera, ukradły dokumenty, podstawiły mnie przed szefem. Rozpętały całą kampanię. A potem po prostu nie wytrzymałam. Odeszłam.

To okropne, szepnęła Jadwiga. Ale myślę, iż ze mną tak nie będzie.

Kasia pokręciła głową.

Nie wiesz, kto za nimi stoi. Wuj Marty pracuje tu. Jest bliskim znajomym szefa. Dlatego ona myśli, iż jest ponad wszystkimi. Robi, co chce. A ty już wybrały cię na ofiarę.

No i co? Jadwiga się uśmiechnęła. Coś wymyślimy.

Ale dzień skończył się źle. Ktoś, wykorzystując jej chwilową nieobecność, wylał na krzesło coś lepkiego. Jadwiga, nie zauważając, usiadła i zorientowała się, gdy próbowała wstać. Cały wieczór spędziła nieruchomo, czując, jak upokorzenie pali jej skórę. Wokółciche chichoty, spojrzenia, stłumione śmiechy.

Wróciła do domu w poplamionym ubraniu, z opuszczoną głową. Ale nie ze wstyduz gniewu. Myślały, iż ją złamią? Myliły się.

Dni mijały. Intrygi przybierały na sile. Raz zniknęła kl

Idź do oryginalnego materiału