„No Buy” to dla nich coś więcej niż trend. „Otrzeźwiałam — zakupy przestały dawać kopa”

news.5v.pl 2 godzin temu
  • Z badań CBOS opublikowanych w maju 2019 r. wynika, iż zakupoholizm dotyczy 3,7 proc. populacji Polaków od 15. roku życia. „Ludzie młodzi, poniżej 35. roku życia, zdecydowanie częściej niż starsi wykazują symptomy kompulsywnego kupowania. Kategorią szczególnie zagrożoną uzależnieniem od zakupów są osoby w wieku od 15 do 17 lat. Odsetek kobiet zagrożonych uzależnieniem od zakupów jest wyższy niż odsetek mężczyzn ” — brzmi fragment raportu
  • W kontrze do maksymalizmu i konsumpcjonizmu staje minimalizm i de-influencing. Młodzi coraz chętniej sięgają po ubrania „z drugiej ręki”, platformy typu Vinted czy Depop święcą triumfy, a trendy takie jak „No Buy” stają się nie tylko pomysłem na noworoczne postanowienie — ale również formą „terapii”
  • Miałam pieniądze i je wydawałam. W 2023 r. zaczęło mnie to męczyć. Zakupy nie dawały już aż takiego kopa, trochę otrzeźwiałam — reklamy i „polecajki” zaczęły mnie mocno przebodźcowywać — ujawnia w rozmowie z Onetem 30-letnia Ola
  • Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu

W dobie wszechogarniającego konsumpcjonizmu, ofert reklamowych, hauli zakupowych — „de-influencing” i minimalizm mogą wydawać się powiewem świeżości. Coraz więcej osób chętnie ogranicza nabywanie nowych rzeczy, a w pozbywaniu się starych dostrzega element wyzwolenia. Stąd rosnąca popularność trendu „No Buy — 2025”.

” No Buy — 2025″ polega na powstrzymaniu się od wydawania pieniędzy na rozmaite dobra i usługi przez cały rok. Choć wielu powie, iż to kolejny mikro-trend, który za moment przeminie lub rozmyje się w gąszczu kolejnych pomysłów — dla niektórych stał się on stylem życia. Swoimi osiągnięciami, trudami i drobnymi sukcesami osoby biorące udział w wyzwaniu dzielą się na grupach w mediach społecznościowych.

Natalia Kopańska, Onet: Gdzie po raz pierwszy usłyszałaś o trendzie „No Buy”?

O trendzie „No Buy” usłyszałam po raz pierwszy na TikToku. Przeglądałam różne treści związane z minimalizmem i oszczędzaniem, i tam wpadłam na kilka filmików, które tłumaczyły, o co w tym chodzi. Zainteresowało mnie to, bo wydawało się praktyczne i jednocześnie stanowiło wyzwanie. Minimalizm to temat, który pojawił się w moim życiu już dawno, jednak zawsze brakowało mi jakiś konkretnych zasad. Ciągle słyszałam „Mniej miej”, ale jak „mieć mniej” kiedy w moim życiu pojawiło się mnóstwo zbędnych rzeczy, a szkoda mi ich wyrzucić. Wtedy właśnie usłyszałam o „No buy” i stwierdziłam, iż to świetny start — mówi 23-letnia Emilka.

Dlaczego zdecydowałaś się do niego dołączyć?

Chciałam lepiej kontrolować swoje wydatki i zastanowić się, czego tak naprawdę potrzebuję. Ostatnio zauważyłam, iż często kupuję rzeczy pod wpływem impulsu, a potem okazuje się, iż leżą nieużywane. Na przykład korzystam z opcji „Smart” na Allegro. Jest to darmowa dostawa, przy zakupach powyżej 45 zł. To było dla mnie złudne, bo zaczęłam kupować coś, czego tak naprawdę nie potrzebuje, bo „brakuje do darmowej dostawy”. Pracuję też w antykwariacie, więc otacza mnie ogrom książek, które przeniosły się też do mojego domu — większości jeszcze nie przeczytałam. Chciałam wyjść z tego schematu i zacząć bardziej świadomie podchodzić do swoich zakupów i oszczędności. Chciałam też zużyć wszystkie posiadane przeze mnie produkty, aby ograniczyć się faktycznie do tego, z czego korzystam.

Z czego postanowiłaś zrezygnować w tym roku?

W tym roku postanowiłam zrezygnować z kupowania rzeczy, które nie są mi niezbędne – głównie ubrań, kosmetyków i gadżetów (np. książek). Skupiłam się na wykorzystaniu tego, co już mam. Na przykład, zamiast kupować kolejną szminkę czy krem, staram się zużyć te, które już posiadam. Podobnie z ubraniami – chcę nosić to, co mam w szafie, zamiast kupować kolejne „okazje”. Chcę zredukować swoję rzeczy do minimum. Nie oznacza to jednak, iż mam mieć np. tylko jedną parę butów czy jeden krem. Mam mieć tyle, aby używać wszystko, nie czuć, iż czegoś mi brakuje, ale nie żeby było za dużo.

Czy uważasz, iż takie ograniczenie kupowania nowych rzeczy i popularność tego trendu stanowi odpowiedź na wszechobecny konsumpcjonizm?

Żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, a reklamy non stop nas kuszą. Łatwo wpaść w pułapkę myślenia, iż więcej rzeczy oznacza więcej szczęścia. Dla mnie „No Buy” to sposób, żeby się od tego odciąć i nauczyć cieszyć tym, co mam. Dzięki temu mogę też bardziej docenić rzeczy, które naprawdę mają wartość.

Jak powstrzymać się od kupowania w 2025 r.?

Najważniejsze to mieć konkretny plan i motywację. Pomaga mi robienie listy rzeczy, które naprawdę są mi potrzebne, i trzymanie się tej listy. Tworzę też różne dzienniki, w tym ten związany z „No Buy”, gdzie zapisuję swoje przemyślenia i sukcesy. Poza tym staram się unikać sytuacji, które mnie kuszą – mniej chodzę po galeriach handlowych i staram się scrollować media społecznościowe z większym dystansem. To naprawdę działa. Przed zakupami dwa razy zastanawiam się, czy na pewno tego potrzebuje. Ostatnio zaczęły przemakać mi buty zimowe, więc w pierwszym momencie pomyślałam, iż pewnie gdzieś się rozkleiły i czy da się je naprawić. Niestety okazało się, iż w obu butach mam pękniętą podeszwę — buty były nie do naprawienia. Miałam inne buty zimowe, ale z fatalnym bieżnikiem. Gdy je założyłam, to przekonałam się, iż nie mogę w nich chodzić po lodzie i śniegu — ciągle się ślizgam. Sprawdziłam w szafie czy na pewno nie mam innych butów zimowych i okazało się, iż nie. To utwierdziło mnie w przekonaniu, iż czas na nowe, jednak gdyby stare dało się naprawić, lub miałabym inne — nie kupowałabym nowych.

Czym jest dla ciebie „No Buy”?

Dla mnie to coś więcej niż ograniczenie zakupów – to taki reset. Chodzi o nauczenie się odróżniania potrzeb od zachcianek, o świadome życie i docenianie tego, co już mam. To też sposób na uporządkowanie swojego życia, nie tylko pod kątem finansów, ale też podejścia do konsumpcji i minimalizmu. Dzięki temu czuję, iż odzyskuję kontrolę nad swoim czasem i pieniędzmi.

Wyznanie zakupoholiczki. „To dla mnie forma terapii”

Swoją historię opowiedziała również 25-letnia Patrycja. Dziewczyna mówi otwarcie: jestem zakupoholiczką. Jak odejście od starych nawyków pozwoliło jej podejść do przedmiotów na nowo?

Mam 25 lat i o trendzie „no buy” usłyszałam już wiele lat temu, kiedy jako nastolatka czytywałam blogi. Wtedy pierwsze polskie youtuberki publikowały w sieci filmiki z projektem denko*, a zagraniczne twórczynie zaczynały całkowite odejście od zakupów.

Dlaczego podjęłaś decyzję o spróbowaniu swoich sił w tym „wyzwaniu”?

Niestety, jestem zakupoholiczką. To mój sposób na wyładowanie emocji. Przez to też niestety wpadłam w kłopoty finansowe. W 2025 r. rezygnuję przede wszystkim z kolorowych kosmetyków. Mam tego tyle, iż nie dałabym rady wykorzystać choćby połowy w ciągu roku. To co mogę, zużywam, to co mogę, oddaję, a to, co już się nie nadaje — wyrzucam.

Zapytana o to, czy jej zdaniem choćby czasowe ograniczenie w zakupach może stanowić krok w stronę przeciwną do kosnumpcjonizmu z pewnością odpowiada: oczywiście, iż tak.

Pytanie tylko, czy pojedyncze jednostki są w stanie jakkolwiek wpłynąć na globalny wymiar zjawiska — zwłaszcza w dobie influencerek, które z każdej strony są zalewane prezentami od marek. Uważam, iż także od firm powinna wyjść inicjatywa zmniejszenia ilości wysyłanych produktów, których influencerzy i tak nie zużywają, a bezmyślnie polecają.

Co poradziłabyś osobom, które chciałyby powstrzymać się od zakupów w 2025 r.?

Zrobić rachunek sumienia i rachunek rachunku bankowego. Przejrzeć wydatki, przejrzeć zapasy i zastanowić się, czy faktycznie kolejne produkty tożsame z tymi, które mamy w szafie są nam potrzebne. Ten trend to dla mnie forma terapii i treningu silnej woli.

Restrykcyjny detoks. „Robiłam impulsywne zakupy”

O swoich doświadczeniach z „zakupowym detoksem” opowiedziała również 40-letnia Ola, która zaczynała od trendu „Low Buy” w 2020 r. Usłyszała o nim na platformie YouTube.

Po kolejnych impulsywnych zakupach okazało się, iż kupiłam prawie identyczny sweter, który już miałam w domu. Zaczęłam robić porządki w ubraniach i stwierdziłam, iż mam problem z trzymaniem ubrań, które już dawno na mnie nie pasują i których nie noszę. Gdy zaczęłam „Low Buy” w 2020 r. to był okres pandemii i problemów z pracą — ten trend był trochę okazją, żeby samej sobie wmówić, iż nie kupuje dlatego, iż nie chce — a nie dlatego, iż nie mam pieniędzy. Z czasem sytuacja finansowa się poprawiła, ale przyzwyczaiłam się do niekupowania i tego się trzymam.

W 2025 r. nie planuję kupować ubrań, kosmetyków do makijażu i różnego rodzaju ozdób do domu.

Uważasz, iż ludzie wciąż kupują za dużo?

Uważam, iż ludzie kupują za dużo ubrań które są coraz gorszej jakości. Mam ubrania sprzed 10-15 lat, które przez cały czas są w świetnym stanie, wyrzuciłam takie, które miałam np. dwa lata, ale po wielokrotnym praniu nie nadawały się do noszenia. Uważam, iż sprawa nadmiernego konsumpcjonizmu powinna być nagłaśniania a firmy, które produkują za dużo, powinny ponosić konsekwencje wyrzucania ich produktów w nadmiernej ilości.

Co ci pomogło w wytrwaniu w postanowieniach?

Pomogło niechodzenie do galerii handlowych, choćby na tzw. pooglądanie. Kupowanie kosmetyków tylko wtedy, kiedy się coś skończy i korzystanie z tego, co już mamy. A przede wszystkim — znalezienie innego hobby niż zakupy. Pomogło mi również tworzenie celów oszczędnościowych i odkładanie pieniędzy do kopert na dany cel, zamiast bezmyślnie wydawać je w galerii.

Dla mnie to już choćby nie jest trend, a styl życia od czterech lat. W zeszłym roku choćby podliczyłam, ile sztuk ubrań kupiłam. Wyszło ok. 8, z czego większość musiałam, bo inny ciuch już się zużył.

Ciążące przebodźcowanie. „Miałam pieniądze i je wydawałam. To zaczęło męczyć”

Na Facebookowej grupie, pod zamieszczonym przeze mnie postem dwie kolejne osoby zgłosiły się, by opowiedzieć o swoich doświadczeniach.

2024 robiłam „No Buy Month”, następnie cały kwartał, więc postanowiłam przejść na No Buy Year. Robię to z dwóch powodów: po pierwsze chcę zmniejszyć ilość posiadanych rzeczy. Z czasem większą euforia zaczęło przynosić mi zużywanie kosmetyków, sprzedawanie czy porządkowanie ubrań niż kupowanie nowych rzeczy. To jest cel długodystansowy. Raczej nie zacznę kupować jak wcześniej wraz z wybiciem północy 1 stycznia 2026 r. A po drugie: zresetować swoją relację z zakupami. Jak wiele osób — kupowałam na poprawę humoru — impulsywnie. Miałam pieniądze i je wydawałam. W 2023 r. zaczęło mnie to męczyć. Zakupy nie dawały już aż takiego kopa, trochę otrzeźwiałam — reklamy i „polecajki” zaczęły mnie mocno przebodźcowywać. Zaczęłam oglądać anglojęzycznych twórców, którzy już wcześniej promowali trend „No Buy/Low Buy”, robili tzw. projekty denko. Pomyślałam — im to pomogło, to i ja spróbuję — opowiada 30-letnia Ola.

Cel? Odzyskanie kontroli. „Nadmiar rzeczy zaczął przytłaczać”

Moja motywacja wynikała z potrzeby uporządkowania przestrzeni i uwolnienia się od nadmiaru rzeczy, który zaczął mnie przytłaczać. Okres intensywnych zakupów zaczął się około dwóch lat temu, gdy zmieniłam pracę na bardziej stresującą i wymagającą. Kupowanie rzeczy stało się dla mnie sposobem na poprawę humoru i radzenie sobie z napięciem. Niestety, z czasem zauważyłam, iż te zakupy przynosiły tylko chwilową ulgę, a w efekcie gromadziłam przedmioty, które nie były mi potrzebne i które zajmowały coraz więcej przestrzeni w moim domu. Dołączenie do „No Buy — 2025″ to dla mnie sposób na odzyskanie kontroli nad swoim otoczeniem i na bardziej świadome podejście do życia. Zrezygnowałam z kupowania kosmetyków, ubrań i dekoracji, dopóki nie zużyję tego, co już mam. Chcę skupić się na jakości, a nie ilości, i na nowo odkrywać wartość rzeczy, które już posiadam i to już się dzieje” — zdradza 40-letnia Anna.

*Projekt denko — projekt zapoczątkowany przez blogerki urodowe. Polegał na zachęcaniu do wykorzystywania zakupionych produktów do końca. Pod koniec miesiąca autorki materiałów publikowały podsumowanie połączone z recencją produktów, które udało im się zużyć.

Idź do oryginalnego materiału