Nikt jej nie zasługuje

newsempire24.com 2 dni temu

Matka Kingi tylko ciężko wzdychała, patrząc na swoją piękną córkę. Barbara nie mogła przekonać dziewczyny, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. To się nigdy nie zdarzy.

“Kinga, żyjesz jak w baśni. Spójrz, ilu wartościowych chłopaków jest wokół ciebie. Twoi koledzy z klasy, Wojtek i Krzysiek, to porządni chłopcy i kręcą się koło ciebie. Dlaczego nie chcesz z nimi wyjść na spacer, kiedy przychodzą pod nasz dom? Mogłabyś pogadać, może zrozumiałabyś, iż zwykli chłopcy też mają piękne dusze.”

“Mamo, nie potrzebuję pięknej duszy. Chcę, żeby facet był przystojny, a w naszej wsi nie ma nikogo, kto byłby mnie wart. Popatrz na mnie! Czy jest choć jeden chłopak w okolicy, który zasługuje na mnie?” – mówiła Kinga, prostując plecy, przez co jej zgrabna sylwetka wydawała się jeszcze smuklejsza, a o urodzie nie trzeba było wspominać.

Matka tylko potrząsała głową.

“Córeczko, nie rodz się piękna, ale szczęśliwa. To stare przysłowie zawsze się sprawdza.”

Kinga słyszała te słowa od dziecka, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiała. Im była starsza, tym bardziej wierzyła, iż piękni ludzie zawsze będą szczęśliwi… Od małego przywykła, iż wszyscy się nią zachwycają.

“Ach, jaka śliczna dziewczynka! Ach, jakie oczka, ach, jaka słodka!” – a ona tylko się uśmiechała i cieszyła, czasem ktoś wręczał jej cukierka, którego nigdy nie odmawiała.

W przedszkolu na występach zawsze grała księżniczkę, a w szkole każda dziewczyna jej zazdrościła. Kasia nie rozumiała, iż nadmiar uwagi i zachwytów może się dla niej źle skończyć. Barbara często o tym myślała. Mimo to Kinga, dorastając, oczekiwała, iż znajdzie równie przystojnego mężczyznę. A koledzy, którzy kręcili się wokół niej i proponowali spotkania, widzieli tylko jej szyderczy uśmieszek.

“Czy oni naprawdę nie widzą, kim ja jestem, a kim oni?” – myślała.

Barbara starała się wytłumaczyć córce, iż przystojni mężczyźni rzadko bywają dobrymi mężami. Ale Kinga wierzyła w coś zupełnie przeciwnego. W szkole uczyła się średnio, po maturze poszła do technikum. Tam też nie znalazła nikogo godnego siebie.

“Mamo, nie potrzebuję zwykłych Wojtków i Krzyśków. I tak doczekam się swojego szczęścia” – mówiła, gdy matka zaczynała rozmowę o małżeństwie.

Fascynacja chłopaków nie ustawała, a po skończeniu szkoły Kinga dostała pracę w urzędzie gminy. Z czasem jednak miejscowi faceci zrozumieli, iż nie mają u niej szans, i przestali się nią interesować. Koledzy i koleżanki z klasy już dawno wzięli ślub, urodziły się im dzieci, a ona wciąż była sama.

“Mamo, wyjeżdżam do powiatu. Co tu robić na wsi? Tam znajdę swoje szczęście, a tutaj nikt mnie nie zauważył. Wszyscy jacyś przeciętni, wiejscy, nie dla mnie. Nie ma tu chłopaków, którzy by mi pasowali” – powiedziała pewnego dnia i wyjechała.

Barbara przyjęła jej słowa spokojnie. Już zmęczyło ją przekonywanie córki, tłumaczenie, iż uroda to nie wszystko, a czas ucieka. Kinga wciąż nie miała rodziny. Przyjaciółki, spotykając Barbarę, chwaliły się swoimi dziećmi i małżeńskim szczęściem, a matka nie wiedziała nawet, co powiedzieć o córce.

Kinga skończyła trzydzieści lat i wciąż była sama. Nie mogła znaleźć faceta, który by ją zachwycił. Minęły kolejne lata – trzydzieści siedem. W końcu trafiła do solidnej firmy. I miała szczęście – poznała dyrektora. Właśnie takiego wyobrażała sobie przyszłego męża. Jego maniery, sposób mówienia, gesty, uśmiech i dołeczek na brodzie, a szczególnie regularne rysy twarzy – wszystko ją zauroczyło.

Marek był pierwszym mężczyzną, którym się zainteresowała i na którym postanowiła skupić uwagę. Nie miała znaczenia jego żona i dwójka dzieci. Od dawna pragnęła dziecka – pięknego, jak ona sama – a o małżeństwie już choćby nie myślała.

“Niech Marek będzie żonaty. I tak osiągnę swój cel” – myślała.

Uwiedzenie dyrektora nie sprawiło jej trudności. Od pierwszego spojrzenia był pod wrażeniem jej urody i zaczął się nią interesować. Zaprosił ją do restauracji.

“Kinga, nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety jak ty. Jestem oczarowany, szkoda, iż nie poznaliśmy się wcześniej. Niestety, mam rodzinę i nie mogę jej zostawić” – mówił szczerze. – Ale bardzo chciałbym, żebyśmy od czasu do czasu się spotykali.

“Marek, nie przejmuj się. Nasz związek to tylko przyjemność, nie mam zamiaru rozbijać twojej rodziny” – a on był bardzo zadowolony z tych słów.

Wkrótce Kinga zaszła w ciążę. Osiągnęła to, czego chciała. Marek jej pomagał, a ona była szczęśliwa. Wreszcie zrozumiała, czym jest szczęście. Całe swoje serce oddała synowi, Mikołajowi – tylko w nim widziała teraz sens życia.

Mikołaj rósł, był przystojny i bystry. W szkole uczył się świetnie, wygrywał konkursy i olimpiady. Uprawiał sport i nikt w klasie nie mógł się z nim równać. Kinga była z niego dumna.

Mikołaj też zdawał sobie sprawę ze swojej urody, ale nie zwracał szczególnej uwagi na dziewczyny, które mu się podobały. Żadna nie robiła na nim wrażenia. Kinga zaczęła się martwić:

“Czyżby odziedziczył po mnie los? Niech tylko nie popełni mojego błędu. Nie warto czekać na księżniczkę, trzeba żyć teraz.”

Ale nie potrafiła o tym z nim porozmawiać. Miała jednak nadzieję, iż znajdzie dziewczynę godną siebie – ale koniecznie piękną. Mikołaj skończył studia, dostał dobrze płatną pracę, gwałtownie awansował i przepowiadano mu wielką karierę.

Miał prawie trzydzieści lat, gdy zadzwonił do matki:

“Mamo, zakochałem się i zamierzam się ożenić. Przyjedziemy z Julką w odwiedziny. Julka jest wspaniała, właśnie taka, o jakiej zawsze marzyłem.”

“Dobrze, synku, cieszę się i czekam na was.”

Kinga naprawdę była szczęśliwa – wreszcie syn się żenił. Opowiedział, iż poznał Julkę, gdy przyszła do jego firmy po studiach. Nareszcie doczekała się tego dnia – dziś przyjadą. Wyjęła szampana, spojrzała na zastawiony stół i była zadowolona.

“Mamo, cześć, poznaj JulkęOkazało się jednak, iż Julka była zwyczajną, sympatyczną dziewczyną bez szczególnej urody, a Kinga, choć rozczarowana, w końcu zrozumiała, iż szczęście syna jest ważniejsze niż jej własne wymagania.

Idź do oryginalnego materiału