Nigdy tego nie naprawisz” — Śmiali się z niej… ale to, co zrobiła potem, zaskoczyło wszystkich

twojacena.pl 1 godzina temu

Nigdy tego nie naprawisz śmiali się z niej ale to, co zrobiła potem, zaskoczyło wszystkich.

Marta nie podniosła wzroku. Ściskała szczękę, a jej kostki były napięte, gdy przekręcała klucz nasadowy. Czuła, jak wszyscy patrzą na nią z mieszaniną drwiny i pogardy. Silnik przed nią wyglądał tak, jakby został zaprojektowany do psucia się. Ktoś zlecił jej naprawę tej dostawczaków jako test, ale ona wiedziała prawdę. To nie był test umiejętności to była udawana próba upokorzenia.

Właściciel warsztatu, pan Henryk, uśmiechnął się, wręczając jej kluczyki, a tuż za nim stał elegancki mężczyzna w szarym garniturze, który głośno oznajmił: One nigdy nie dadzą rady. Wszyscy się zaśmiali. Oprócz Marty. Mężczyzna w garniturze to był Tomasz Kowalczyk arogancki biznesmen, który nie ufał nikomu bez krawata, a już na pewno nie kobiecie z smarami na twarzy. Jego furgonetka miała usterkę w układzie wtryskowym, której żaden z mechaników nie potrafił do końca zdiagnozować.

Ale nie dlatego dali to Marcie. Dali jej to, bo wiedzieli, iż zawiedzie. To był idealny sposób, żeby między śmiechami utwierdzić się w przekonaniu, iż kobieta wśród blach i narzędzi to tylko ozdoba. Gdy Marta sprawdzała połączenia, słyszała szepty za plecami: *Zaraz coś zepsuje. Może zawiesimy różową wstążkę na silniku? To nie jest zajęcie dla niej.* Słowa kłuły jak noże. Najgorsze nie było to pogarda, ale to, iż płynęła od ludzi, którzy powinni być jej kolegami.

Gdy poprosiła o specjalny klucz, jeden z nich zaśmiał się: O, chcesz pobawić się w mechanika, czy już zaraz będziesz płakać?. Nie spojrzała na niego. Nie dałaby mu tej satysfakcji. Za każdym razem, gdy Marta znalazła usterkę, mężczyźni szukali dziury w całym, żeby ją zdyskredytować. Nic nie było wystarczające. Nie była tam dla zabawy. Przez lata pracowała u boku ojca, choćby gdy zachorował i stracili rodzinny warsztat. Uczyła się sama, zdobyła certyfikaty, zdała egzaminy, które wielu obecnych by oblało ale to nie miało znaczenia.

Dla nich Marta była intruzem, kimś, kto burzył ich poukładany świat. A teraz, widząc ją z brudnymi rękami, walczącą z zardzewiałą nakrętką, byli pewni, iż mieli rację. Tomasz, skrzyżowawszy ręce, podszedł tak blisko, iż Marta poczuła jego oddech na karku. *Zrób sobie przysługę, dziewczyno. Przyznaj, iż do tego się nie nadajesz. Nikt cię nie będzie oceniał, jak się poddasz. Wręcz przeciwnie wyjdziesz na tym lepiej.*

Jego śmiech był suchy, okrutny, jakby pluł każdym słowem. Marta nie odpowiedziała, ale coś w niej płonęło. To nie była tylko duma to była pamięć o ojcu, to był stracony warsztat, to były wszystkie chwile, gdy musiała zacisnąć zęby, żeby nie stracić szansy. Dwóch mechaników nagrywało ją ukradkiem telefonami, czekając na moment, gdy zawiedzie, żeby wrzucić to do sieci i zrobić z niej pośmiewisko. Ona to wiedziała, ale wiedziała też, iż jedyne, co może zrobić, to zachować spokój.

Silnik miał przerywaną usterkę nie dlatego, iż był trudny, ale dlatego, iż ktoś już go wcześniej majstrował i celowo coś poluzował. Marta zaczęła to podejrzewać, gdy zauważyła delikatnie odłączoną linię czujnika MAF. To nie był przypadek to był sabotaż. Zaplanowany, żeby ją ośmieszyć. *No co, już się poddajesz?* krzyknął ktoś, wywołując kolejne śmiechy. Marta zaci

Idź do oryginalnego materiału